Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

środa, 25 czerwca 2014

80. Dam radę.

Następnego dnia musiałam już iść do szkoły. We wtorek, oddałam już kule i zaczełam lekki trening, biegowy, żeby rozgrzać staw skokowy. W środę już grałam, ale nie skakałam do bloku, w czwartek już robiłam wszystko. W piątek był już mecz. Nie zaczynałam w podstawowym składzie. Andrzeja ani nikogo ode mnie nie było, bo mieli trening, jutro grają pierwszy mecz półfinałowy Mistrzostw Polski. My dzisiaj gramy o Mistrzostwo. Bardzo, bardzo, bardzo ważny mecz, a ja nie mogę wspomóc mojej drużyny w pierwszej szóstce, z powodu tej głupiej kostki. Rozgrzewka, przywitanie i zaczynamy. Pierwszy set w dupe 25-10. Serio do 10? I to tyle błędów własnych… Rozgrywająca czuje się widać bardzo nie pewnie… W drugim secie jest już 6-0 i trener bierze czas. Tłumaczy im, macha rękoma. Gdy już wchodzą na boisko, podchodzi do niego Aśka, mówi coś i wchodzi. Pierwszy punkt jest! Potem zagrywa Aśka i as! Nareszcie coś się ruszyło! Trener przywołał mnie ręką do siebie.
- Masz – powiedział i dał mi tabliczkę z numerem 11, z którym gra rozgrywająca. – Widać, bez Ciebie nie damy rady, ale czy Ty dasz rade? – zapytał.
- Dam radę – powiedziałam i zdjęłam bluzę. Stanęłam przed linią 3 metra i weszłam na boisko, zmieniając tym samym Marlenę. Aśka nadal serwowała i doprowadziła do wyniku 5:6 dla naszych przeciwniczek. Dobra zaczyna się granie! Przyjęcie i druga linia, Aśka zdobywa punkt. Na zagrywkę środkowa, bije flota, przyjmują na drugą stronę, wchodzę pod siatę, dostaję dokładnie piłkę od Libero i gram przesuniętą krótką. Ola bije w 4 metr. Przybijam z nią piątkę i gramy dalej. Po 15 minutach Jest wynik 16:10 dla nas. Dostaję piłkę i leje z drugiej, zacisnęłam pięść i głośno krzyknęłam gdy piłka wleciała w boisko. Po chwili było już 24:14 i weszłam na zagrywkę, posyłając asa. Kolejny set poszedł również gładko zaledwie do 18. W trzecim secie gramy już na przewagi jest po 28. Wchodzę pod siatkę, a na zagrywkę idzie atakująca. Zagrywa mocno, tak, że piłka przechodzi na naszą stronę w około 3 metr. Dogrywa idealnie Libero i leje z drugiej piłki, po raz drugi w dzisiejszym meczu i punkt!!! Mówiłam już kiedyś, że jestem leworęczna? Nie? No to, jestem leworęczna, więc łatwiej mi kiwać i lać z drugiej piłki. Znów zacisnęłam pięść i zbiegłam się do środka. Kolejna zagrywka naszej atakującej, idealne przyjęcie, rozgrywająca gubi naszą środkową posyłając piłkę na swój lewy atak, czyli nasz prawy, gdzie jestem ja, zastawiam prostą i w ostatnim momencie przekręcam ręce do skosu. Czuje, że zablokowałam, ale nie wiem czy było pole czy był aut. Stoję patrząc na sędziego, który pokazuje pole. Klękam i zakrywając ręką buzię daje upust  emocją i po moich policzkach lecą łzy. Łzy szczęścia. Dziewczyny podają mi rękę, chwytam ją i chwilę później stoję już na nogach przytulając się do Aśki. Podnosi mnie do góry, a ja zawieszam się na niej ciągle płacząc. Idziemy podziękować za grę. Idę na końcu. Każda dziewczyna z przeciwnej drużyny podając mi rękę uśmiecha się do mnie, niektóre nawet przez łzy ale uśmiechają się. Gdy już z każdą dziewczyną sobie podziękowałam, zaczęłam przybijać sobie piątki z dziewczynami, jak to bywa po meczach. Potem sędziowie kazali nam ustawić się na 9 metrze, by wywołali mvp meczu. Stanęliśmy i usłyszałam swoje nazwisko. Nadal zalana łzami szczęścia wyszłam, odebrałam nagrodę, zrobiłam zdjęcie z prezydentem Sosnowca, który mi to wręczał i podeszłam do dziewczyn przybić piątkę. Moja fryzura (czytaj mój ład artystyczny, który znajdował się po tym meczu na mojej głowie) została jeszcze bardziej potargana i zniszczona przez dziewczyny. Potem siadłyśmy na podłodze i śmiejąc się i wygłupiając zaczęłyśmy prowadzić rozgrzewkę końcową. Na dekorację musiałyśmy czekać jeszcze na o 3 miejsce. Odruchowo spojrzałam na trybuny, chociaż nie wiem po co. Błądzę wzrokiem po trybunach i naglę widzę Andrzeja, patrzę widzę Ziomka, patrzę widzę całą Skrę razem z trenerem! Ale jak to? Podeszłam do nich.
- Gratulacje – powiedział Andrzej i mnie pocałował.
- Dziękuję, ale co Wy tu robicie? – zapytałam.
- To była nasza połowa treningu – uśmiechnął się trener Nawrocki.
- Przecież Wy macie jutro mecz! Półfinałowy! – krzyknęłam.
- Ależ wiemy, trening był, ale tutaj był drugi trening – uśmiechnął się a ja pokręciłam głową. – Można się już rozejść! – krzyknął.
- Ok. – powiedzieli wszyscy i siedzieli. Przekręciłam oczami.
- Tak Was to zachwyca? – zapytałam.
- Wiesz jak Ty zajebiście grałaś? – zapytał Ziomek.
- Nagraliśmy wszystko – dodał Fabian.
- Te dwie gały co z drugiej piepsznęłaś były genialne – dopowiedział Karol.
- Albo ten blok! – powiedział Bartek. Oooo odezwał się!
- Po prostu byłaś genialna – podsumował Andrzej i łapiąc mnie za podbródek, schylił się i namiętnie pocałował mnie w usta. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję wszystkim – powiedziałam i pocałowałam każdego w policzek. – Idę do dziewczyn – powiedziałam – muszę z nimi poświetować – puściłam im oczko i odeszłam. Tzn chciałam odejść, ale zawołał mnie Ziomek. – No co tam? – zapytałam.
- Boli Cię noga – zmrużył oczy.
- Nieee – przeciągnęłam końcówkę.
- Paulina, kulejesz – powiedział poważnie.
- Dobra, okej, boli, wezmę lód przyłożę i będzie ok. – wywróciłam oczami i odeszłam. Poszłam do szatni i kazałam komuś przynieść mi łód. Siadłam na podłodze i zdjęłam buta. Zdjęłam skarpetkę i stabilizator i nagle patrze a tam taaaaakaaa bania.
- O kurwa – przeklnęłam i nagle wszystkie się koło mnie zebrali.
Kazały mi tu czekać i poszły po trenera. Po chwili przyszedł trener, trener Skry i przy okazji cała Skra.
- Wynocha mi stąd – powiedział trener Skry.
- Ja zostanę – powiedział Andrzej.
- Nie – powiedział Ziomek – ja zostanę – zmrużył na mnie oczy. Wszedł a reszta wyszła. – Mówiłem – pokręcił głową.
- Oj wujek – powiedziałam wywracając oczami.
- Chcesz się wyleczyć i grać dalej, czy grać teraz z jakieś 2 miesiące i koniec z graniem? – zapytał , nic nie powiedziałam. – Chcesz?
- Dobra, jejku wyleczę się, ile mam nie grać? – zapytałam trenera który razem z Panem Nowrockim zajmowali się moja nogą.
- Teraz, około miesiąc – powiedział.
- Ile? – krzyknęłam.
- Dobrze mówię? – zapytał Nowrockiego.
- Tak – pokiwał głową.
- No to kurde zajebiście – westchnęłam.
- Paulina! – krzyknął Ziomek. Wywróciłam oczami.
- Ziomek, weź Paulinę, nasz fizjoterapeuta jeszcze jest w Energii.Zobaczy co i jak z nogą i da jej kule – powiedział.
- Chodź – powiedział Ziomek i wystawił do mnie rękę.
- Dam sobie rade – powiedziałam i wstałam sama. – Dziękuję za owinięcie nogi, czy co tam panowie mi robili – uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie ma za co – powiedzieli na raz. Uśmiechnęłam się.
- Będę trenerze gdzieś tak za godzinę – powiedziałam.
- Dobrze – kiwnął głową. Uśmiechnęłam się i wyszłam kulejąc.
- Pomogę Ci – powiedział wujek i chciał mnie wziąć na barana.
- Poradzę sobie – powiedziałam i go minęłam.
- Paulina – krzyknął – nie strój fochów!
- Nie mam żadnego focha – powiedziałam i podeszłam do Andrzeja, który stał przed drzwiami. Przytuliłam się do niego. Pokiwaliśmy się chwilę z boku na bok śmiejąc się. Podniosłam głowę, dalej go przytulając i oparłam brodę o jego tors.
- Zawieziesz mnie do fizjoterapeuty waszego? – zapytałam i zrobiłam smutną minkę.
- Jasne – puścił mi oczko – Wskakuj – powiedział i wskazał na swoje plecy. Wykonałam jego polecenie i już mieliśmy wychodzić kiedy zaczepił nas Ziomek.
- Będziesz się na mnie obrażać? – zapytał.
- Nie wujek, nie będę. Za dużo Ci zawdzięczam, żeby się na Ciebie obrażać, wiem że chcesz dobrze – uśmiechnęłam się, odwzajemnił mój gest i wyszliśmy. Andrzej zawiózł mnie do fizjoterapeuty, on kazał mi przychodzić do niego codziennie o 19, kiedy chłopaki mają treningi. Na jakiś masaż stopy? A bo ja wiem.. Powiedział, że tylko skręcona. To chyba dobrze… Dostałam taki świetny stabilizator i powracam do kul na tydzień! Jak ja się cieszeeee… Czujecie tą ironię prawda? Po 40 minutach u fizjoterapeuty Andrzej przywiózł mnie znów na halę, tam już nie było siatkarzy, czekał tylko Ziomek i Fabian.
- I jak? – zapytał Ziomek.
- Kaleka znów wróciła do kuuuul – zaczął się śmiać ze mnie Fabian.
- A weź spadaj – wywróciłam oczami – Nie ładnie tak źle życzyć koleżance – zmarszczyłam brwi.
- Oj nie gniewaj się – podszedł do mnie i przytulił.
- Tak, tak, tak – pokiwaliśmy się chwilę w prawo, no i w lewo też, tak na zmianę.
- Idź się przebierać – powiedział Andrzej – na dekorację – uśmiechnął się – Nie zapomnij kul! Ja opowiem Łukaszowi o co chodzi z Twoją nogą – powiedział.
- No dobra – powiedziałam i poszłam do szatni. Przebrałam się w strój i łapiąc za kule wyszłam na dekorację. A że jestem kapitanem, więc stałam za podium jako pierwsza. Ten co mówi przez mikrofon, spiker to się chyba nazywa, nie wiem dokładnie, powiedział kto zajął czwarte miejsce, kto trzecie, kto drugie i przystała kolej na nas.
- A Mistrzem Polski Kadetek zostaje miejscowy zespół z Sosnowca!!! – i wtedy łapiąc się za ręce weszłyśmy na podium ciesząc się jak szalone. Pan prezydent Sosnowca wręczył mi (że kapitan) puchar i podniosłam go do góry. Podałam koleżanką i zostałam udekorowana złotym medalem. Potem przyszedł czas na nagrody indywidualne. Najlepsza Libero została dziewczyna od nas, najlepszą atakującą dziewczyna z miejsca drugiego, najlepszą rozgrywającą również dziewczyna z drugiego, najlepszą atakującą została Aśka, najlepszą przyjmującą została dziewczyna z trzeciego.
- A Mvp zostaje Paulina Wiśniewska!! – krzyknął. Rozległy się brawa. Uśmiechnięta o kulach zeszłam z podium i podeszłam do niego. – Co się stało? – zapytał i wskazał na kule
- Miałam kontuzję i nie do końca ją wyleczyłam – skrzywiłam się lekko.
- Paulina, jak widać jest o kulach, miała kontuzję, a grała cały mecz i to na takim wysokim poziomie, życzymy Ci zdrowia i żebyś wyleczyła się do zgrupowania Kadetek – powiedział przez mikrofon i uśmiechnął się;. Znów rozległy się brawa a ja dostałam statuetkę i jakąś średniej wielkości reklamówkę. Podziękowałam i udałam się na miejsce. Po chwili się wszystko skończyło. Podeszłam do Andrzeja i się do niego przytuliłam.
- Podwójne gratulacje – zaśmiał się i mnie namiętnie pocałował.

7 komentarzy:

  1. A cóż to za cudeńko?? Już wiem, kolejny rozdział twojego opowiadanka xD no to Paula ma przerąbane, tyle bez siatkówki, ja to bym chyba zwariowała ;> Ziomek tak trzymaj przypilnuj jej, bo inaczej to się może źle skończyć ;> Paula Ty się tak nie dziw, że Bartek się do Ciebie odezwał bo już niebawem znów będziecie razem xD
    Ściskam mocno, buziaczki ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku kochana :*
      Hahaha jaka pewna siebie :D
      Pozdrawiam gorąco :**

      Usuń
  2. Zajebisty zapraszam do mnie na nowe rozdziały na 11 na dajszansemilosci.blogspot.com i 2 na naszahistoriamilosci.blogspot.com czekam na opinię :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ej no kiedy nowy? :(

    OdpowiedzUsuń