- Już jadę, czekaj – powiedziałam
a ona się rozłączyła.
- Co się stało? – zapytał od razu Bartek
- Zawieziesz mnie do Zuzi? – zapytałam patrząc na niego
- Ale przecież już 23! Jutro masz szkołe! A ja trening!
- Dobra zadzwonię do Ziomka, on mnie zawiezie – powiedziałam wybierając numer
- Dobra Zawiozę Cię – powiedział – ale co się stało? – zapytał
- Płacze. Ona rzadko płacze. Prawie nigdy, powiedziała tylko że nie chce być sama, Bartek boje się o nią.
- Może to jakiś mały problemik, a wzięła to za poważnie? – zapytał
- Bartek… Nie znasz Zuni… Ja ją bardzo znam – powiedziałam i po moim poliku spłynęła pierwsza łza.
- Dobra jedziemy. Tylko zadzwoń do Ziomka. – wsiadł do samochodu, a ja chwilę później byłam na miejscu pasażera. Zadzwoniłam do Ziomka. Tylko go poinformowałam. Wiem, że się nie zgodził. Ale ja muszę jechać. Zrozumiał chyba bo na koniec powiedział „jedź, ale uważaj na siebie” i się rozłączył. Może był zdenerwowany, ale dla mnie teraz liczyła się tylko Zuzia.
- Zdrzemnij się – powiedział czule Bartek i zerknął na mnie. Siedziałam już jakieś pół godziny ze skulonymi nogami, patrzyłam na spadający deszcz za oknem, raz na jakiś czas na moim policzku znajdowała się nowa łza, która wolno spływała i kapała na kolano.
- Nie mogę. Nie wiem co się dzieje z Zunią – powiedziałam.
- Ej wszystko będzie dobrze! – powiedział i przyspieszył.
Po 3 godzinach i 37 minutach drogi byliśmy na miejscy. Ledwo co trzymałam się na nogach. Zadzwoniłam dzwonkiem a po chwili miałam w ramionach Zunie. Po 10 minutach siedziałyśmy na kanapie, a Bartek robił kawy. Ja prawie co nie usypiam, a jeszcze długa rozmowa przede mną.
- Dziękuję, że przyjechałaś – uśmiechnęła się nikle przez płacz
- Czemu jesteś sama? – zapytałam a Bartek akurat dał nam po kawie
- Mama na wyjeździe służbowym, Mati też na jakimś wyjeździe…
- Zunia co się stało? Hm? – zapytałam
- Jestem - zawiesiła się
- No? – zapytałam powoli
- Jestem w ciąży– powiedziała prawie niedosłyszalnie.
- Ale jak to? – zapytałam zdezorientowana
- Byłam na badaniach sportowych, coś mi wyszło inaczej i chcieli to sprawdzić, dziś byłam po wyniki i lekaż mi powiedział, że jestem w ciąży... – powiedziała głęboko oddychając i urywając, co chwilę.
- Z kim?– zapytałam.
- Z.. – spojrzała na swoje ręce – z Dawidem... – cały czas patrzyła w dół.
- Przecież to nie choroba – podniosłam jej brodę swoim palcem, tak żeby na mnie patrzyła.
- Mówisz to samo, co lekarz. Ale ja… ja nie urodze tego dziecka…
- Czyli jednak się coś tam znam! Ej mała nie załamuj się! Urodzisz go!! – powiedziałam chodź sama byłam bardzo zdziwiona, i chciało mi się płakać, bo jej życie się teraz całkowicie zmieni.. nie tylko jej, Dawida też.. Jak to możliwe, Zuza w ciąży? Moja najlepsza przyjaciółka? Jak to możliwe? Przecież ma dopiero 16 lat.. Eh...
- Wiesz jak to jest myśleć o tym, że nie możesz dalej grać... Tobie wmówili że masz kurczę raka..
- Mówię Ci, że jeszcze będziesz wielką siatkarką – powiedziałam i ją przytuliłam. – Przecież ciąża to nie choroba, urodzisz i będziesz się cieszyć z Dawidem tym maleństwem i obydwoje będą obecni na wszystkich Twoich meczach.! – około godziny gadałyśmy, a potem 5 minut i spała przytulona do mnie, a potem Bartek przeniósł ją do pokoju. Kiedy wrócił, ledwo co przekroczył próg, a już byłam w jego ramionach i lekko płakałam. Wziął mnie na ręce i siadł ze mną na kanapie.
- Masz nie płakać – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. – Wypłakałaś już się za długo w samochodzie.
- No ale ehhhh..
- Co się stało? – zapytał od razu Bartek
- Zawieziesz mnie do Zuzi? – zapytałam patrząc na niego
- Ale przecież już 23! Jutro masz szkołe! A ja trening!
- Dobra zadzwonię do Ziomka, on mnie zawiezie – powiedziałam wybierając numer
- Dobra Zawiozę Cię – powiedział – ale co się stało? – zapytał
- Płacze. Ona rzadko płacze. Prawie nigdy, powiedziała tylko że nie chce być sama, Bartek boje się o nią.
- Może to jakiś mały problemik, a wzięła to za poważnie? – zapytał
- Bartek… Nie znasz Zuni… Ja ją bardzo znam – powiedziałam i po moim poliku spłynęła pierwsza łza.
- Dobra jedziemy. Tylko zadzwoń do Ziomka. – wsiadł do samochodu, a ja chwilę później byłam na miejscu pasażera. Zadzwoniłam do Ziomka. Tylko go poinformowałam. Wiem, że się nie zgodził. Ale ja muszę jechać. Zrozumiał chyba bo na koniec powiedział „jedź, ale uważaj na siebie” i się rozłączył. Może był zdenerwowany, ale dla mnie teraz liczyła się tylko Zuzia.
- Zdrzemnij się – powiedział czule Bartek i zerknął na mnie. Siedziałam już jakieś pół godziny ze skulonymi nogami, patrzyłam na spadający deszcz za oknem, raz na jakiś czas na moim policzku znajdowała się nowa łza, która wolno spływała i kapała na kolano.
- Nie mogę. Nie wiem co się dzieje z Zunią – powiedziałam.
- Ej wszystko będzie dobrze! – powiedział i przyspieszył.
Po 3 godzinach i 37 minutach drogi byliśmy na miejscy. Ledwo co trzymałam się na nogach. Zadzwoniłam dzwonkiem a po chwili miałam w ramionach Zunie. Po 10 minutach siedziałyśmy na kanapie, a Bartek robił kawy. Ja prawie co nie usypiam, a jeszcze długa rozmowa przede mną.
- Dziękuję, że przyjechałaś – uśmiechnęła się nikle przez płacz
- Czemu jesteś sama? – zapytałam a Bartek akurat dał nam po kawie
- Mama na wyjeździe służbowym, Mati też na jakimś wyjeździe…
- Zunia co się stało? Hm? – zapytałam
- Jestem - zawiesiła się
- No? – zapytałam powoli
- Jestem w ciąży– powiedziała prawie niedosłyszalnie.
- Ale jak to? – zapytałam zdezorientowana
- Byłam na badaniach sportowych, coś mi wyszło inaczej i chcieli to sprawdzić, dziś byłam po wyniki i lekaż mi powiedział, że jestem w ciąży... – powiedziała głęboko oddychając i urywając, co chwilę.
- Z kim?– zapytałam.
- Z.. – spojrzała na swoje ręce – z Dawidem... – cały czas patrzyła w dół.
- Przecież to nie choroba – podniosłam jej brodę swoim palcem, tak żeby na mnie patrzyła.
- Mówisz to samo, co lekarz. Ale ja… ja nie urodze tego dziecka…
- Czyli jednak się coś tam znam! Ej mała nie załamuj się! Urodzisz go!! – powiedziałam chodź sama byłam bardzo zdziwiona, i chciało mi się płakać, bo jej życie się teraz całkowicie zmieni.. nie tylko jej, Dawida też.. Jak to możliwe, Zuza w ciąży? Moja najlepsza przyjaciółka? Jak to możliwe? Przecież ma dopiero 16 lat.. Eh...
- Wiesz jak to jest myśleć o tym, że nie możesz dalej grać... Tobie wmówili że masz kurczę raka..
- Mówię Ci, że jeszcze będziesz wielką siatkarką – powiedziałam i ją przytuliłam. – Przecież ciąża to nie choroba, urodzisz i będziesz się cieszyć z Dawidem tym maleństwem i obydwoje będą obecni na wszystkich Twoich meczach.! – około godziny gadałyśmy, a potem 5 minut i spała przytulona do mnie, a potem Bartek przeniósł ją do pokoju. Kiedy wrócił, ledwo co przekroczył próg, a już byłam w jego ramionach i lekko płakałam. Wziął mnie na ręce i siadł ze mną na kanapie.
- Masz nie płakać – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. – Wypłakałaś już się za długo w samochodzie.
- No ale ehhhh..
- No przecież to nie koniec życia,
no okej będzie miała dziecko w wieku 17 lat ale cóż trudno się mówi, no skarbie!
– powiedział i mnie czule pocałował a potem wtuliłam się w niego jeszcze
bardziej a chwilę później odpłynęłam.
Obudziłam się ze strasznym bólem karku. No tak leżę na ramieniu Bartku, leżymy na małej sofie, jest 11:29. Podnosząc się niechcący walnęłam Bartka i go obudziłam.
- Coś się stało? – zapytał otwierając oczy
- Nie sorki, wstałam już, wygodnie Ci było? – zapytał
- Bardzo – pocałował mnie
- A mi zaraz kark odpadnie, idź spać dalej ja idę coś jeść zrobić, bo Zuza pewnie zaraz się obudzi – powiedziałam
- A która godzina?
- Prawie że 11:30
- Cooo?!
- No już po treningu – zasmuciłam się
- Pomogę Ci – powiedział i chwilę później stał koło mnie.
Kiedy kroiłam pomidora poczułam jego ręce oplatające mnie w tali i czuły pocałunek w szyję. Uśmiechnęłam się lekko.
- Ehh nie przejmuj się ona da radę – powiedział
- Wiem – odwróciłam się do niego – Masz przejmij pomidora a ja idę się ubrać – powiedziałam i wyszłam z kuchni. Kiedy wychodziłam na przedpokój zauważyłam idącą Zunie. Od razu się do niej przytuliłam.
- Kocham Cię– powiedziała
- Ja Ciebie też – pocałowałam ją w czoło.
- Urodzę to dziecko – powiedziała i uśmiechnęła się lekko – właśnie powinnaś być na treningu, i Ty i Bartek, przepraszam
- Nie ma za co. Jesteś najważniejsza pamiętaj. – przytuliłam ją jeszcze raz
- A ja? – krzyknął Bartek z kuchni
- Ty zaraz po niej – Odkrzyknęłam i się lekko zaśmiałam. – Idę się ubrać – powiedziałam Zuni
- Twoje ubrania leżą tam gdzie zawsze – odparła. Wybrałam ten pierwszy zestaw. Po 10 minutach przyszłam do kuchni, a tam oni kroją ogórki i się śmieją. Ona da rade. A Ja będę młodą chrzestną.
Obudziłam się ze strasznym bólem karku. No tak leżę na ramieniu Bartku, leżymy na małej sofie, jest 11:29. Podnosząc się niechcący walnęłam Bartka i go obudziłam.
- Coś się stało? – zapytał otwierając oczy
- Nie sorki, wstałam już, wygodnie Ci było? – zapytał
- Bardzo – pocałował mnie
- A mi zaraz kark odpadnie, idź spać dalej ja idę coś jeść zrobić, bo Zuza pewnie zaraz się obudzi – powiedziałam
- A która godzina?
- Prawie że 11:30
- Cooo?!
- No już po treningu – zasmuciłam się
- Pomogę Ci – powiedział i chwilę później stał koło mnie.
Kiedy kroiłam pomidora poczułam jego ręce oplatające mnie w tali i czuły pocałunek w szyję. Uśmiechnęłam się lekko.
- Ehh nie przejmuj się ona da radę – powiedział
- Wiem – odwróciłam się do niego – Masz przejmij pomidora a ja idę się ubrać – powiedziałam i wyszłam z kuchni. Kiedy wychodziłam na przedpokój zauważyłam idącą Zunie. Od razu się do niej przytuliłam.
- Kocham Cię– powiedziała
- Ja Ciebie też – pocałowałam ją w czoło.
- Urodzę to dziecko – powiedziała i uśmiechnęła się lekko – właśnie powinnaś być na treningu, i Ty i Bartek, przepraszam
- Nie ma za co. Jesteś najważniejsza pamiętaj. – przytuliłam ją jeszcze raz
- A ja? – krzyknął Bartek z kuchni
- Ty zaraz po niej – Odkrzyknęłam i się lekko zaśmiałam. – Idę się ubrać – powiedziałam Zuni
- Twoje ubrania leżą tam gdzie zawsze – odparła. Wybrałam ten pierwszy zestaw. Po 10 minutach przyszłam do kuchni, a tam oni kroją ogórki i się śmieją. Ona da rade. A Ja będę młodą chrzestną.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo się porobilo.. Bardzo ciekawy!Czekamdo nasnastępnego rozdziału :>
Usuń