Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

wtorek, 27 maja 2014

61. Co się stało?

Odwróciłam głowę i ujrzałam Andrzeja który szybko do mnie podjechał.
- Paulina, co się stało? – zapytał i odpiął szybko narty kucając przede mną.
- Tamta….tamta…. – nie mogłam się wysłowić, głos mi drżał, a ręce trzęsły.
- Paulina – złapał mnie za ręce i popatrzył głęboko w oczy – Paulina, uspokój się – Po 10 minutach, uspokoiłam się i głośno westchnęłam. – Co się stało? – zapytał ciągle trzymając moje ręce.
- Siedziałam o jedno krzesełko za jedną dziewczynką, która za wcześnie wsiadła, siedziałam razem z jej rodzicami, ona powinna tam siedzieć. Jej tato cały czas się darł, żeby opuściła to coś, nie wiem jak to się nazywa, w końcu się posłuchała wstała i zamiast być bardziej bezpieczna spadła. – powiedziałam na jednym wdechu – spadła… Taka mała 8 letnia dziewczynka…
- Spokojnie – powiedział i mnie przytulił. – Chodź zejdziemy na dół stoku – powiedział
- Zapinaj narty – powiedziałam zapinając deskę.
- Na pewno? – zapytał z troską
- Tak – ucięłam krótko. Zjechaliśmy na dół i siadłam sobie na ławce na zewnątrz kawiarni razem z Andrzejem. – Idź jeździć – powiedziałam
- Nie posiedzę z Tobą – uśmiechnął się
- Na pewno? – zapytałam
- Tak – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Akurat jechała karetka z tą dziewczynką. Wybiegłam szybko i zapytałam jej rodziców co z nią.
- Nie wiem, jest połamana, ale żyje – powiedziała jej mama – Przepraszam musimy jechać – dodała i pobiegli do samochodu.
Wróciłam do Andrzeja i powiedziałam mu, co z dziewczynką. Szczerze, bardzo się ucieszyłam, ze żyje. To straszne widzieć, jak dziecko spada z wyciągu z tych 9-10 metrów. Pogadałam z nim jeszcze 15 minut i stwierdziłam, że idziemy jeździć dalej. Andrzej mówił żebym jeszcze posiedziała chwilę, ale ja go przekonałam i jeździliśmy dalej. Około 17 oddaliśmy sprzęt i wróciliśmy do ośrodka. Zjedliśmy spóźniony obiad, a pół godziny później Andrzej chodził po pokojach i informował że za pół godziny trening.
- Że co? – zapytałam zmęczona
- Że trening, nie ma łatwo, ruchy, ruchy wstajemy! – zaczął klaskać w dłonie a chwilę później wyszedł. Razem z Aśką Ślamazarnie wstałyśmy z łóżek i zaczęłyśmy się szykować na trening. W szatni byłyśmy 10 minut przed 18. Mimo, że byłyśmy w szatni pierwsze, przebrałyśmy się w 8 minut i wyszłyśmy z niej ostatnie. Najpierw rozgrzewka, potem odbijanie w parach, a potem ćwiczenia na asekurację i przyjęcie. Słuchałam się dziś zawzięcie Andrzeja i wykonywałam wszystkie polecenia, jakie tylko mi kazał, a on, kiedy tak się słuchałam, co chwilę się uśmiechał. Pod koniec zagrałyśmy fragmenty gry. Andrzej dorzucał piłki a trener poprawiał jak którejś coś nie wychodziło lub się myliła. Pod koniec ćwiczenia rozciągające i okrzyk końcowy. Po okrzyku gdy wychodziłam z hali do szatni ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Dało się? – zapytał Andrzej, szczerząc się.
- Dało się – uśmiechnęłam się – tak wiem, jestem genialna, nie musisz mi o tym przypominać – zaśmiałam się.
- Się wie – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się i poszłam do szatni, gdzie tylko zabrałam swoje rzeczy i poszłam do pokoju od razu pod prysznic.
- No wychodź z stamtąd! – krzyknęła Aśka po moim pół godzinnym pobycie w łazience.
- Już, już – powiedziałam i chwilę później wyszłam owinięta ręcznikiem, a ona szybko zajęła łazienkę.
Siedziałam i smarowałam się balsamem, gdy nagle ktoś wpadł do pokoju.
- Andrzej no! – krzyknęłam – Spadówa – powiedziałam i wskazałam palcem na drzwi. Wstałam by zamknąć na kluczyk, żeby nie mieć takich nie miłych niespodzianek. Gdy był już na korytarzu krzyknął:

- Ładne nogi! – a ja pokręciłam głową. 

6 komentarzy:

  1. niech ona będzie z bartkiem xD zapraszam na dajszansemilosci.blogspot.com i proszę żebyś mnie tam informowała o nowaosciach u cb

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem, wiem, że ona ma być z Bartkiem, nie Ty jedna tego chcesz :D Wezmę pod uwagę Twoją prośbę, obiecuję! :) Już wpadam :D Dobrze, będę informowała ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po raz kolejny muszę zacząć od tego magicznego słowa: Przepraszam. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale ostatnio na nic czasu w ogóle nie mam. A co do rozdziału to jak zawsze wspaniały, co więcej mam napisać? ;* dobrze o tym wiesz, że uwielbiam to opowiadanie ;* ale Paula ma szczęście, że ma takiego wspaniałego przyjaciela ;* tylko pozazdrościć ;* pamiętaj to ma być TYLKO przyjaciel!!!
    Ściskam serdecznie Buźka ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę, nie masz za co przepraszać!
      Dziękuję :*
      Do następnego! :*

      Usuń
  4. Super rozdział ;)
    Fajnie,że Paula ma takiego wspaniałego przyjaciela,który zawsze jej pomoże ;)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Również pozdrawiam, do następnego :*

      Usuń