Trzy dni później. Perspektywa
Pauliny.
Właśnie wracamy po cudownym
tygodniowym obozie. Andrzej okazał się świetnym trenerem. Dużo mi pomógł, dużo
się nauczyłam. Przez te trzy dni codzienny plan dnia był taki:
8;00 Pobudka
9:00 Śniadanie
10:00 – 12:30 Pierwszy trening
13:00 – 14:00 Czas wolny.
14:30 Obiad
15:30 – 18:00 Drugi trening
18:30 kolacja
19:00 – 20:30 basen
9:00 Śniadanie
10:00 – 12:30 Pierwszy trening
13:00 – 14:00 Czas wolny.
14:30 Obiad
15:30 – 18:00 Drugi trening
18:30 kolacja
19:00 – 20:30 basen
I potem czas wolny, a o 22 spać.
Jak to obóz, dużo pracy, dużo wysiłku, mało czasu wolnego.
Jak to obóz, dużo pracy, dużo wysiłku, mało czasu wolnego.
Właśnie jesteśmy w mcdonaldzie.
Siedzę z Aśką i Andrzejem i jem frytki. Nagle podchodzi jakieś 10 osób i prosi
Andrzeja o autograf. Ten niechętnie podpisuje wszystkie wystawione karteczki.
Nagle pytają się o zdjęcia. Wszystkie stają i po kolei robią sobie z nim
zdjęcie tuląc się do niego, a on stoi ze sztucznym uśmiechem. Gdy już wszyscy
byli uszczęśliwieni, przyszła jakaś starsza kobieta.
- Można w czymś pomóc? – zapytał Andrzej. Patrzę na dół, bo ktoś nadepnął moją stopę. Widzę małą dziewczynkę która ciągnie go za nogawkę i się śmieje. ( Siedzimy na tych wysokich krzesełkach )
- Można w czymś pomóc? – zapytał Andrzej. Patrzę na dół, bo ktoś nadepnął moją stopę. Widzę małą dziewczynkę która ciągnie go za nogawkę i się śmieje. ( Siedzimy na tych wysokich krzesełkach )
Andrzej spojrzał na dół i wziął
małą na ręce, po czym posadził ją na kolanach.
- Chciałam poprosić o zdjęcie – powiedziała uprzejmie, mała dziewczynka, która miała około 6-7 lat.
- Chciałam poprosić o zdjęcie – powiedziała uprzejmie, mała dziewczynka, która miała około 6-7 lat.
- Zrobisz? – zapytał Andrzej i dał
mi aparat, który wręczyła mu dziewczynka
- Jasne – zaśmiałam się i zrobiłam
im zdjęcie. Tym razem jego uśmiech był naturalny i wielki.
Po całej akcji byliśmy zadowoleni,
że są tacy mali widzowie siatkówki. Po drodze, przejeżdżaliśmy koło jakiegoś
wyciągu, zauważyłam sklep ze Snowboardami.
- Stop! – krzyknęłam, a autokar zjechał na parking.
- Stop! – krzyknęłam, a autokar zjechał na parking.
- Co się stało? – zapytał trener
- Wracam za 15 minut –
powiedziałam. Poszłam do tego sklepu, bo ujrzałam na wystawie mój idealny
sprzęt.
Kupiłam go, i zapakowałam się z powrotem do autokaru, gdzie każdy się ze mnie
śmiał.
- No co? – zapytałam
- No co? – zapytałam
- Nie nic – śmiali się wszyscy.
Około 18 dojechaliśmy pod halę. Przyjechał po
mnie Ziomek i pojechałam do siebie, wcześniej żegnając się z wszystkimi.
Opowiadałam Ziomkowi całą drogę i pół godziny w domu jak było. Potem ktoś
zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Bartka. Wpuściłam go.
- Do Ziomka? – zapytałam gdy
wszedł do środka
- Nie do Ciebie – powiedział i
rozebrał kurtkę.
- A Oki – powiedziałam. – Na górę? – zapytałam lekko znudzona
- A Oki – powiedziałam. – Na górę? – zapytałam lekko znudzona
- Jakbyś mogła.
- Oki – powiedziałam i weszliśmy na górę. – Słucham? – zapytałam
- Oki – powiedziałam i weszliśmy na górę. – Słucham? – zapytałam
- Kocham Cię, nie mogę przestać –
powiedział
- Ta – westchnęłam
- Nie wierzysz? – zapytał
- Ta – westchnęłam
- Nie wierzysz? – zapytał
- Wierze – powiedziałam
- A Tobie już przeszło uczucie? –
zapytał – Jeżeli jakieś było? – powiedział z ironią
- Oj Bartek – powiedziałam. –
Nauczyłeś mnie, co to znaczy kochać – powiedziałam
- Czyli? – zapytał
- Czyli, co mam zrobić? Może i Cię
jeszcze kocham, ale to i tak się nie uda, więc nie wiem po co tu jesteś –
powiedziałam
- Czy nie możemy być razem, a ja
bym po prostu płacił na dziecko? – zapytał
- Nie, nie możemy, dziecko musi mieć obydwóch rodziców – powiedziałam – A i jeszcze jedno – powiedziałam i podeszłam do torby treningowej. Wyjęłam naszyjnik, który mi kiedyś dał. – Chyba już to nieaktualne – powiedziałam i mu go oddałam.
- Nadal jest aktualne – powiedział i oddał mi go – Straciłem Ciebie, straciłem wszystko - znikł za drzwiami. Położyłam się na łóżku i po policzku poleciała mi łza. Nagle poczułam wibracje telefonu w mojej kieszeni. Wyjęłam go i zobaczyłam wiadomość od Andrzeja
„ Co tam? :*”
- Nie, nie możemy, dziecko musi mieć obydwóch rodziców – powiedziałam – A i jeszcze jedno – powiedziałam i podeszłam do torby treningowej. Wyjęłam naszyjnik, który mi kiedyś dał. – Chyba już to nieaktualne – powiedziałam i mu go oddałam.
- Nadal jest aktualne – powiedział i oddał mi go – Straciłem Ciebie, straciłem wszystko - znikł za drzwiami. Położyłam się na łóżku i po policzku poleciała mi łza. Nagle poczułam wibracje telefonu w mojej kieszeni. Wyjęłam go i zobaczyłam wiadomość od Andrzeja
„ Co tam? :*”
Odpisałam:
„ L L L L L L L L L L L L L L L L L L L L Jest źle L L L”
Odpisał:
„Płaczesz?”
Odpisałam;
„Tak L”
Odpisał:
„Już jadę”
„ L L L L L L L L L L L L L L L L L L L L Jest źle L L L”
Odpisał:
„Płaczesz?”
Odpisałam;
„Tak L”
Odpisał:
„Już jadę”