Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

piątek, 30 maja 2014

62. Płaczesz?

Trzy dni później. Perspektywa Pauliny.
Właśnie wracamy po cudownym tygodniowym obozie. Andrzej okazał się świetnym trenerem. Dużo mi pomógł, dużo się nauczyłam. Przez te trzy dni codzienny plan dnia był taki:
8;00 Pobudka
9:00 Śniadanie
10:00 – 12:30 Pierwszy trening
13:00 – 14:00 Czas wolny.
14:30 Obiad
15:30 – 18:00 Drugi trening
18:30 kolacja
19:00 – 20:30 basen
I potem czas wolny, a o 22 spać.
Jak to obóz, dużo pracy, dużo wysiłku, mało czasu wolnego.
Właśnie jesteśmy w mcdonaldzie. Siedzę z Aśką i Andrzejem i jem frytki. Nagle podchodzi jakieś 10 osób i prosi Andrzeja o autograf. Ten niechętnie podpisuje wszystkie wystawione karteczki. Nagle pytają się o zdjęcia. Wszystkie stają i po kolei robią sobie z nim zdjęcie tuląc się do niego, a on stoi ze sztucznym uśmiechem. Gdy już wszyscy byli uszczęśliwieni, przyszła jakaś starsza kobieta.
- Można w czymś pomóc? – zapytał Andrzej. Patrzę na dół, bo ktoś nadepnął moją stopę. Widzę małą dziewczynkę która ciągnie go za nogawkę i się śmieje. ( Siedzimy na tych wysokich krzesełkach )
Andrzej spojrzał na dół i wziął małą na ręce, po czym posadził ją na kolanach.
- Chciałam poprosić o zdjęcie – powiedziała uprzejmie, mała dziewczynka, która miała około 6-7 lat.
- Zrobisz? – zapytał Andrzej i dał mi aparat, który wręczyła mu dziewczynka
- Jasne – zaśmiałam się i zrobiłam im zdjęcie. Tym razem jego uśmiech był naturalny i wielki.
Po całej akcji byliśmy zadowoleni, że są tacy mali widzowie siatkówki. Po drodze, przejeżdżaliśmy koło jakiegoś wyciągu, zauważyłam sklep ze Snowboardami.
- Stop! – krzyknęłam, a autokar zjechał na parking.
- Co się stało? – zapytał trener
- Wracam za 15 minut – powiedziałam. Poszłam do tego sklepu, bo ujrzałam na wystawie mój idealny sprzęt. Kupiłam go, i zapakowałam się z powrotem do autokaru, gdzie każdy się ze mnie śmiał.
- No co? – zapytałam
- Nie nic – śmiali się wszyscy.
 Około 18 dojechaliśmy pod halę. Przyjechał po mnie Ziomek i pojechałam do siebie, wcześniej żegnając się z wszystkimi. Opowiadałam Ziomkowi całą drogę i pół godziny w domu jak było. Potem ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Bartka. Wpuściłam go.
- Do Ziomka? – zapytałam gdy wszedł do środka
- Nie do Ciebie – powiedział i rozebrał kurtkę.
- A Oki – powiedziałam. – Na górę? – zapytałam lekko znudzona
- Jakbyś mogła.
- Oki – powiedziałam i weszliśmy na górę. – Słucham? – zapytałam
- Kocham Cię, nie mogę przestać – powiedział
- Ta – westchnęłam
- Nie wierzysz? – zapytał
- Wierze – powiedziałam
- A Tobie już przeszło uczucie? – zapytał – Jeżeli jakieś było? – powiedział z ironią
- Oj Bartek – powiedziałam. – Nauczyłeś mnie, co to znaczy kochać – powiedziałam
- Czyli? – zapytał
- Czyli, co mam zrobić? Może i Cię jeszcze kocham, ale to i tak się nie uda, więc nie wiem po co tu jesteś – powiedziałam
- Czy nie możemy być razem, a ja bym po prostu płacił na dziecko? – zapytał
- Nie, nie możemy, dziecko musi mieć obydwóch rodziców – powiedziałam – A i jeszcze jedno – powiedziałam i podeszłam do torby treningowej. Wyjęłam naszyjnik, który mi kiedyś dał. – Chyba już to nieaktualne – powiedziałam i mu go oddałam.
- Nadal jest aktualne – powiedział i oddał mi go – Straciłem Ciebie, straciłem wszystko - znikł za drzwiami. Położyłam się na łóżku i  po policzku poleciała mi łza. Nagle poczułam wibracje telefonu w mojej kieszeni. Wyjęłam go i zobaczyłam wiadomość od Andrzeja
„ Co tam? :*”

Odpisałam:
L L L L L L L L L L L L L L L L L L L L Jest źle L L L
Odpisał:
„Płaczesz?”
Odpisałam;
„Tak L
Odpisał:
„Już jadę”  

wtorek, 27 maja 2014

61. Co się stało?

Odwróciłam głowę i ujrzałam Andrzeja który szybko do mnie podjechał.
- Paulina, co się stało? – zapytał i odpiął szybko narty kucając przede mną.
- Tamta….tamta…. – nie mogłam się wysłowić, głos mi drżał, a ręce trzęsły.
- Paulina – złapał mnie za ręce i popatrzył głęboko w oczy – Paulina, uspokój się – Po 10 minutach, uspokoiłam się i głośno westchnęłam. – Co się stało? – zapytał ciągle trzymając moje ręce.
- Siedziałam o jedno krzesełko za jedną dziewczynką, która za wcześnie wsiadła, siedziałam razem z jej rodzicami, ona powinna tam siedzieć. Jej tato cały czas się darł, żeby opuściła to coś, nie wiem jak to się nazywa, w końcu się posłuchała wstała i zamiast być bardziej bezpieczna spadła. – powiedziałam na jednym wdechu – spadła… Taka mała 8 letnia dziewczynka…
- Spokojnie – powiedział i mnie przytulił. – Chodź zejdziemy na dół stoku – powiedział
- Zapinaj narty – powiedziałam zapinając deskę.
- Na pewno? – zapytał z troską
- Tak – ucięłam krótko. Zjechaliśmy na dół i siadłam sobie na ławce na zewnątrz kawiarni razem z Andrzejem. – Idź jeździć – powiedziałam
- Nie posiedzę z Tobą – uśmiechnął się
- Na pewno? – zapytałam
- Tak – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Akurat jechała karetka z tą dziewczynką. Wybiegłam szybko i zapytałam jej rodziców co z nią.
- Nie wiem, jest połamana, ale żyje – powiedziała jej mama – Przepraszam musimy jechać – dodała i pobiegli do samochodu.
Wróciłam do Andrzeja i powiedziałam mu, co z dziewczynką. Szczerze, bardzo się ucieszyłam, ze żyje. To straszne widzieć, jak dziecko spada z wyciągu z tych 9-10 metrów. Pogadałam z nim jeszcze 15 minut i stwierdziłam, że idziemy jeździć dalej. Andrzej mówił żebym jeszcze posiedziała chwilę, ale ja go przekonałam i jeździliśmy dalej. Około 17 oddaliśmy sprzęt i wróciliśmy do ośrodka. Zjedliśmy spóźniony obiad, a pół godziny później Andrzej chodził po pokojach i informował że za pół godziny trening.
- Że co? – zapytałam zmęczona
- Że trening, nie ma łatwo, ruchy, ruchy wstajemy! – zaczął klaskać w dłonie a chwilę później wyszedł. Razem z Aśką Ślamazarnie wstałyśmy z łóżek i zaczęłyśmy się szykować na trening. W szatni byłyśmy 10 minut przed 18. Mimo, że byłyśmy w szatni pierwsze, przebrałyśmy się w 8 minut i wyszłyśmy z niej ostatnie. Najpierw rozgrzewka, potem odbijanie w parach, a potem ćwiczenia na asekurację i przyjęcie. Słuchałam się dziś zawzięcie Andrzeja i wykonywałam wszystkie polecenia, jakie tylko mi kazał, a on, kiedy tak się słuchałam, co chwilę się uśmiechał. Pod koniec zagrałyśmy fragmenty gry. Andrzej dorzucał piłki a trener poprawiał jak którejś coś nie wychodziło lub się myliła. Pod koniec ćwiczenia rozciągające i okrzyk końcowy. Po okrzyku gdy wychodziłam z hali do szatni ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Dało się? – zapytał Andrzej, szczerząc się.
- Dało się – uśmiechnęłam się – tak wiem, jestem genialna, nie musisz mi o tym przypominać – zaśmiałam się.
- Się wie – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się i poszłam do szatni, gdzie tylko zabrałam swoje rzeczy i poszłam do pokoju od razu pod prysznic.
- No wychodź z stamtąd! – krzyknęła Aśka po moim pół godzinnym pobycie w łazience.
- Już, już – powiedziałam i chwilę później wyszłam owinięta ręcznikiem, a ona szybko zajęła łazienkę.
Siedziałam i smarowałam się balsamem, gdy nagle ktoś wpadł do pokoju.
- Andrzej no! – krzyknęłam – Spadówa – powiedziałam i wskazałam palcem na drzwi. Wstałam by zamknąć na kluczyk, żeby nie mieć takich nie miłych niespodzianek. Gdy był już na korytarzu krzyknął:

- Ładne nogi! – a ja pokręciłam głową. 

niedziela, 25 maja 2014

60. Kto to był?

- Paulina! – obkręcił mnie wokół własnej osi. Kiedy mnie postawił zapytał – Co Ty tu robisz?
- To co Ty – wyszczerzyłam się – Jestem na obozie – zaśmiałam się.
- To extra! A do kiedy?! – zapytał
- Jeszcze 4 dni
- My jeszcze 5 – uśmiechnął się
- Leć na trening! – puściłam mu oczko – Jakby coś to pokój 55
- Mój to 91 – powiedział i machając mi poszedł do szatni. Poszłam do pokoju i się zdziwiłam,  bo już tam była Aśka.
- Ale że jak? – zapytałam
- No przeszłyśmy wszyscy obok Ciebie, jak się przytulałaś z Michałem – wytknęła mi język
- Daj mi żelki – zaśmiałam się i walnęłam się na łóżko.
- Łap – powiedziała i rzuciła we mnie paczką.
- Kocham Cię
- Wiem – zaśmiała się – Ej na następnym treningu już nic nie odwalaj dobrze?
- Spoko – westchnęłam – Będę siedzieć i robić to co mi karze – powiedziałam
- Wiesz, tak wypada, pomyśl tylko
- No wiem, przesadziłam? – zapytałam
- Troszkę , tak tyci tyci – pokazała na palcach
- Dobra, więc muszę iść przeprosić? – zapytałam
- Wypadałoby – przytaknęła
- Dobra idę – powiedziałam i wstałam. – Nie jednak nie, nie teraz, pójdę za 10 minut – powiedziałam i znów położyłam się na łóżko.
Pogadałyśmy chwilę i po 10 minutach poszłam do pokoju do Andrzeja.
Zapukałam.
- Jak to Ty Paulina to papa – krzyknął a ja weszłam.
- No jejku Andrzej – zrobiłam smutną minkę
- Co jejku? – podniósł się do pozycji siedzącej – Czemu nie mogłaś mnie posłuchać? – zapytał podenerwowany  - Tak dużo wymagałem?
- No bo, eh bo jestem głupia i myślę tylko o sobie – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy
- Iii?
- No i jestem wielką egoistką, która denerwuje się, bo jej przyjaciel musi nią sterować i rozkazywać jej – powiedziałam, a on rozstawił ramiona
- No chodź się przytulić – powiedział i chwilę później siedziałam przytulona do niego
- No nie będę Cię już sterować, jak to Ty powiedziałaś, nie będę Cię poprawiać, ale chociaż jak mówię, do wszystkich to głuptasie słuchaj się i wypełniaj polecenia, dobrze? – zapytał się mnie
- No dobrze – mruknęłam a on pocałował mnie w skroń.
- Wiesz, że w następnym sezonie, nasza drużyna, będzie troszkę pozmieniana? – zapytał
- Jak to? – zmarszczyłam brwi i na niego spojrzałam
- Normalnie – wzruszył ramionami – Fabian do Resovii przychodzi, za niego będzie Uriarte. Bartek dostał propozycję z Maceraty i tam chyba będzie grał, a za niego przychodzi Conte.
- Co? Bartek we Włoszech? – zapytałam zdziwiona. Bartek wyjeżdża?
- Przykro mi, ale powiedział, że na 90 % wyjeżdża – powiedział
- A ok. – powiedziałam – Kto dalej? – zapytałam – Ziomek zostaje?
- Tak Ziomal nadal 1 rozgrywający, Ja i Karol zostajemy
- To dobrze – przerwałam mu
- No wiem – puścił mi oczko – Przychodzi jeszcze Wojciech Włodarczyk, no i zostaje Wlazły na strzelbie a i jeszcze Antiga będzie grał z nami.
- A W ogóle to Antiga teraz będzie trenerem kadry? – zapytałam
- No właśnie tak, trochę dziwnie, bo sam jest czynnym zawodnikiem – powiedział Andrzej.
Rozmawialiśmy tak do obiadu. Po obiedzie chwilę odpoczynku i trening, potem chwilę odpoczynku i kolacja, potem chwilę odpoczynku i basen i spać. Po basenie w autokarze była jeszcze mowa, że jutro jedziemy na stok, który jest 50 km od nas, żeby odpocząć od treningów jeden dzień. Więc następnego dnia ubrałam się  i zeszłam na dół na śniadanie.
- Ej ale Ty to zmienisz te buty? – zapytała Aśka
- Nie, wiesz, pójdę w Vansach – wywróciłam oczami.
Zjedliśmy wszyscy śniadanie, a zbiórka miała być godzinę później. Poszłam po schodach na górę, a pod moim pokojem spotkałam Michała.
- Hej – uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek
- Hej, hej – odpowiedziałam – Wchodź – otworzyłam drzwi, wszedł, a ja za nim.
- A Wy dzisiaj treningu nie macie? – zapytał
- Jedziemy na stok – uśmiechnęłam się i wtedy do pokoju weszła Aśka.
- Ooo hej Michał – powiedziała
- Hej Asia – powiedział i przywitali się buziakiem w policzek.
- Patrz Paula, jak się powinno witać, a nie takim szałem na jaki Ty wpadłaś widząc go – zaśmiała się Aśka
- Oj przesadzasz. – zaśmiałam się, a za mną i Michał.
- Wiesz, aż tak się stęskniła za takim przystojniakiem – przeczesał włosy ręką.
Rozmawialiśmy tak pół godziny, potem Michał zbierał się na trening.
- To jak wrócimy ze stoku to przyjdę – uśmiechnęłam się
- Oki – odwzajemnił gest i wyszedł mijając się w drzwiach z Andrzejem. On kiedy wszedł zmarszczył brwi i podnosząc palec i wskazując w stronę drzwi zapytał
- Kto to był?
- Michał – wzruszyłam ramionami
- Jaki Michał – zapytał podejrzliwie
- A co Cię to panie Wrona? – zapytałam rozbawiona. – Kolega z Resovii – puściłam mu oczko.
Wypożyczając sprzęt na stok, wszyscy się na mnie denerwowali, bo wybierałam którą deskę chcę, ta jest za wysoka, ta ma zły wzorek, ta za niska, ta nie.. No i po 40 minutach wybrałam deskę i poszłam ją wypożyczyć, gdzie każdy już na mnie czekał. Uśmiechnęłam się do nich rozbrajająco i poszliśmy kupić karnety. Gdy już wszystko było załatwione, zaczęliśmy wjeżdżać. Przy 5 zjeździe, przeszłam przez bramkę, Przede mną była jakaś dziewczynka na oko miała może 8 lat, a obok mnie inni ludzie. Ta dziewczynka wyszła na tą taśmę sama, i gdy siadła na krzesełku, zorientowała się, że nie ma przy niej jej rodziców.
- Mamo! Tato! – krzyknęła
- Boże Agata! Siedź spokojnie, nie wierć się i opuść to zapięcie, my jedziemy za Tobą – usłyszeć można było od jej mamy. Siedziałam akurat z nimi na krzesełku. Jej tata cały czas krzyczał, żeby opuściła to gówno. Nagle dziewczynka posłuchała taty, ale nie mogła dosięgnąć więc lekko się podniosła.
Kiedy próbowała dosięgnąć, krzesełko przechyliło się a ona spadła. Spadła z wysokości około 9-10 metrów. Gdy to zobaczyłam zakryłam ręką usta, a do moich oczu nabrały się łzy.
- Agatka! Agatka! – wołała rozpaczliwie jej mama – Na co czekasz? – wrzeszczała na swojego partnera – Dzwoń po GOPR! Szybko! – darła się i płakała a tata dziewczynki drżącymi rękoma wybrał numer i zadzwonił tłumacząc nerwowa co się stało. Gdy skończył jego żona zaczęła krzyczeć, że to jego wina, że to on kazał jej się zapiać, a tak to siedziała spokojnie i się trzymała. Od razu gdy zsiedliśmy z krzesełka oni zjechali na dół, a ja niedowierzając co się przed chwilą stało siadłam na śniegu i odpięłam deskę patrząc tępo w las obok stoku.

- Paulina? – usłyszałam znany mi głos.

czwartek, 22 maja 2014

59. Michał!

Wstałyśmy z Aśką o godzinie 8. Ja poszłam się umyć, ubrać i umalować, a ona pakowała się na trening, potem ja pakowałam się na trening, a ona siedziała w łazience. Gdy wszystko zrobiłyśmy poszłyśmy na śniadanie, gdzie zjadłyśmy w 20 minut.
- Trenerze możemy iść do sklepu? – zapytałam po zjedzonym śniadaniu
- Po co? – zmarszczył brwi
- po wafle ryżowe – uśmiechnęłam się szeroko
- Prosiiimyyyy – zrobiła maślane oczka Aśka
- Idźcie – powiedział trener. Poszłyśmy szybko po kurtki i pieniądze po czym poszłyśmy do pierwszego lepszego spożywczaka. Jak to zazwyczaj bywa, na waflach ryżowych się nie skończyło. Oprócz 4 opakowań wafli ryżowych kupiłyśmy jeszcze jakieś 10 batoników fitnessków, sanbaitsy (czy jak to się tam pisze) 4 opakowania, kilka wafelków, kilka butelek soczków, kilka opakowań żelek, jeszcze jakieś chipsy…Wróciłyśmy do hotelu 20 minut później, to był taki spontan, to co widziałyśmy to wrzucałyśmy do koszyka, no i wróciłyśmy do hotelu z 3 torbami. Obczajając czy czasem nie krąży gdzieś trener, szybko wleciałyśmy do pokoju i zostawiłyśmy wszystko pod łóżkiem. Wzięłyśmy torby i poszłyśmy na trening. Byłyśmy pierwsze dlatego wzięłyśmy piłkę i porozrywałam trochę Aśce.
- Dawaj teraz na obiegnięcie – powiedziała
- Niską do anteny? – zapytałam
- Właśnie tak – powiedziała i dograła mi piłkę, sypnęłam jej i zaatakowała w jakoś tak 1-2 metr. Stanęłam z otwartą buzią ze zdziwienia, co zrobiła też ona i zaraz wybuchłyśmy śmiechem.
- To było zajebiste – powiedziałam jej cały czas się smiejąc
- No było, ale dobrałaś mi idealnie pod rękę i dlatego – odpowiedziała mi też śmiechem.
- Ale jesteśmy zgrane – złapałam się ręką za głowę i przybiłyśmy sobie głośne piątki.
- Jeszcze raz? – zapytała
- Dawaj! – krzyknęłam z entuzjazmem. Dograła mi piłkę, wystawiłam i kolejny gwóźdź w 1-2 metr. Stanęłam przed nią i zamknęłam ręką usta.
- EJ! To znów było zajebiste! – krzyknęła
- No wiem! Dawaj jeszcze raz! – powiedziałam a ona dograła mi piłkę, sypnęłam i znów to samo. Przybiłyśmy sobie głośne piątki i usłyszałyśmy, że ktoś z tyłu klaszcze. Obróciłyśmy się i zobaczyłyśmy Andrzeja.
- Wszystko nagrane – pokazał na telefon – Trener będzie zadowolony – poruszał brwiami.
- Jesteśmy zajebiste uhu uhu – zatańczyłam taniec szczęścia i wpakowałam się Aśce na plecy. – Nauczyłyśmy się już dzisiaj sporo, więc możemy iść do pokoju, na przód marsz! – krzyknęłam
- Hola hola, a panienki gdzie? – zapytał trener
- No bo my się już duuużo dzisiaj nauczyłyśmy, chce pan zobaczyć? – zapytałam
- Dawajcie – powiedział i pokazałyśmy mu naszą piękną akcje. – No no, ładnie, ładnie – powiedział z uznaniem – A teraz 20 karnych okrążeń, mówiłem na pierwszym, że nie bierzemy piłek, dopóki nie będzie dokładnej rozgrzewki – powiedział całkiem poważnie
- No jasne, jasne – pokiwałyśmy głową i wywróciłyśmy oczami
- Biegamy - klasnął w ręce Andrzej
- Coś mówiłeś czy tylko mucha przeleciała? – zapytałam
- Ej! Jesteś chamska! – zmrużył oczy
- Nie Andrzejku, ja nie jestem chamska, po prostu nie lubię być sztucznie miła – uśmiechnęłam się szyderczo i zaczęłam biec razem z Aśką.
- To Ci się udało – powiedziała i przybiłyśmy głośną piątkę.
Dzisiaj na treningu zagrywka, zagrywka, zagrywka i jeszcze raz zagrywka, a i tak, żeby nie zapomnieć o zagrywce to jeszcze raz zagrywka….
- Stacjonarna! – krzyknął Andrzej.
No to walnęłam 10 stacjonarnych, w wyznaczone miejsce i przeszłam razem z Aśką do wyskoku.
- Stop! Stacjonarna! – krzyknął Andrzej jeszcze raz
Popatrzyłyśmy się z Aśką na siebie i wzruszyłyśmy ramionami. Podrzuciłyśmy piłki na raz i walnęłyśmy z wyskoku, a tu takie piękne dwa rogi, jej prawy, mój lewy. Przybiłyśmy piątki i krzyknęłyśmy do trenera:
- Trenerze Ładnie???
- BARDZO! – odkrzyknął trener i poszedł do kantorka po mniejsze kółka, do wyznaczenia miejsca do zagrywania
- Stacjonarna – krzyknął na nas Andrzej
- Co Ty się tak uczepiłeś tej stacjonarnej? – zapytałam
- Jak na razie jest stacjonarna, dopiero potem wyskok – powiedział poważnie
- Okeeej – westchnęłyśmy. Kiedy się odwrócił zapakowałyśmy z wyskoku.
- Teraz wyskok! – krzyknął
- Ej Aśka nie chce mi się już z wyskoku – powiedziałam
- No mi też – wzruszyła ramionami
- To co? – zapytałam i puściłam jej oczko
- Stacjonarna – powiedziałyśmy na raz i pokiwałyśmy głową. Stanęłyśmy i walnęłyśmy stacjonarną.
- NO PRZECIEŻ JA ZWARIUJĘ! – krzyknął Andrzej – JAK STACJONARNA, TO WALICIE Z WYSKOKU, JAK WYSKOK TO STACJONARNA! – złapał się za głowę
- No bo się zmęczyłyśmy – zrobiłam smutną minkę i razem z Aśką położyłyśmy się na materacu. Andrzej do nas podszedł.
- Nie zachowujcie się jak jakieś gwiazdki, bo nimi nie jesteście, jesteście tutaj by trenować, ja jestem waszym trenerem, dlatego macie się mnie słuchać – powiedział całkiem poważnie
- No ok. – powiedziała Aśka. Co? Ona przeciwko mnie?
- A jak się coś nie podoba, to drzwi od Sali są otwarte! Nikt tu nikogo na siłę nie trzyma! – powiedział, a ja wstałam i wyszłam. Jak mam się go słuchać to wolę jechać do domu. Kto by pomyślał mam się słuchać przyjaciela. A on mi jeszcze będzie rozkazywać… No co? No może jestem trochę uparta i mam dziwny charakter, ale nie lubię jak ktoś, kto jest moim przyjacielem, znajomym musi mnie trenować i rozkazywać mi. No może nie rozkazywać, albo w sumie to tak, rozkazywać. Przecież on mi kazał zagrywać z wyskoku, potem stacjonarnie.. czy tam odwrotnie, nie ważne. Ważne, że mnie irytuje… Tak myśląc znów wpadłam na kogoś i to był znów ten sam chłopak co wczoraj.
- Sorki – powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.
- Spoko, spoko – zaśmiał się – Czas się przyzwyczaić, że piękna dziewczyna na Ciebie będzie codziennie wpadać – puścił mi oczko a ja się zaśmiałam – a Tak w ogóle czemu już drugi dzień kończysz trening wcześniej? – zapytał.
- Bo mnie „drugi trener” – wzięłam te dwa wyrazy w tak zwane króliczki – Wkurwia – wzruszyłam ramionami
- A kto jest waszym drugim trenerem? – zapytał
- Wrona – wywróciłam oczami
- I on Cię wkurwia? Wiesz jak ja Ci zazdroszczę?
- Czego tu zazdrościć, myśli, że może sobie rządzić całym treningiem.
- I co ty mu powiedziałaś? – zapytał zdziwiony
- Nic, nie słuchałam się go
- A to niby czemu? – zapytał
- No dobra, nie miałabym nic przeciwko, gdybym go nie znała, a że jest moim przyjacielem, to wkurwia mnie to jak mną rządzi – wzruszyłam ramionami
- Dziewczyny – złapał się za głowę.
- No popatrz – zaśmiałam się – powiedzmy, że my się zaprzyjaźniamy, a potem ja przychodzę na Twój trening i Cię trenuje, poprawiam i tak dalej
- No dobra, może nie za świetna sytuacja – uśmiechnął się
- No co Ty – wywróciłam oczami i się zaśmiałam
- Spadam na trening – uśmiechnął się
- No spoko – odwzajemniłam gest
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy? – zapytał
- Jasne – powiedziałam – A tak w ogóle, z jakiego klubu jesteś? – zapytałam
- Resovia – puścił mi oczko
- Serio? A jest tu z Wami jakiś Michał? – zapytałam – Bo wgl Wy 1 liceum tak? – zapytałąm
- Tak i tak jest – uśmiechnął się – zaraz powinien tu przyjść, o właśnie idzie – powiedział i wskazał ręką na drzwi.

- Michał! – pisnęłam i rzuciłam się mu w ramiona
---------------------------------------
Hej! Chciałam Wam bardzo podziękować, za lekko ponad 10.000 wyświetleń. Nawet nie wiecie jak się cieszę! Dziękuję bardzo! Gdy widzę, że ktoś napisał komentarz, już przed przeczytaniem, na mojej twarzy widnieje uśmiech! Dziękuję jeszcze raz! A już jutro kolejne mecze reprezentacyjne :) Do następnego! :*

poniedziałek, 19 maja 2014

58. Czy to coś dziwnego?

- Jak to? – zmarszczył brwi
- Idę na lodowisko
- A tam jest? – klasnął w ręce, pokiwałam głową – To ja idę z Tobą! – krzyknął
- Spokojnie, nie tak głośno – zaśmiałam się – Tylko ja nie umiem jeździć – powiedziałam
- Serio? – zrobił wielkie oczy
- No tak, czy to coś dziwnego? Jeszcze nigdy nie jeździłam – powiedziałam beznamiętnie.
- To Cię nauczę – objął mnie ramieniem
- No spoko – uśmiechnęłam się i poszłam powiedzieć trenerowi, że będę na łyżwach z Andrzejem, na co się zgodził i poruszał brwiami. Aha, no spoko..
15 minut później byliśmy przed basenem, ja z Andrzejem poszliśmy po łyżwy, a potem na lodowisko, a reszta na basen. Gdy weszłam w tym czymś na lodowisko, prawie co zaliczyłabym pierwszą mate, gdyby nie Andrzej który złapał mnie w ostatniej chwili. Złapałam się bandy i jechałam dookoła skupiona na moich nogach, a Andrzej obok mnie.
- Musisz najpierw się odepchnąć jedną nogą, potem drugą – powiedział, gdy odpychałam się tylko jedną.
- Nie potrafię – rozłożyłam ręce.
- Patrz – powiedział i to zrobił
- No tak, może jeszcze szybciej – powiedziałam i wywróciłam oczami. Zrobił to wolniej, a ja próbowałam to powtórzyć, kiedy mi się nie udało oraz setny i chyba 15 raz jebłam o lodowisko, wkurwiłam się i siadłam na bandzie, głośno wypuszczając powietrze. Podjechał do mnie i położył ręce na moich udach.
- Misiek, nie denerwuj się – powiedział i się szeroko uśmiechnął. – Musisz się skupić i pomyśleć, tak jak skupiasz się na piłce gdy grasz i myślisz, gdzie zagrać piłkę, do kogo sypnąć, żeby zgubić blok, lub przewidujesz czy atak będzie po prostej czy skosie czy może kiwka. To jest to samo, tylko musisz pomyśleć, którą nogę postawić i jak się odepchnąć. Tak jak grasz zajebiście gdy myślisz, tak samo będziesz jeździć zajebiście, jak pomyślisz – powiedział a ja zeszłam z  bandy. Zrobiłam tak jak kazał, skupiłam się na jeździe i chwilę później już zrozumiałam.
- No widzisz! – klasnął w ręce Andrzej – jak ślicznie – puścił mi oczko. – Chodź teraz od tej bandy – powiedział a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę
- Chcesz, żebym się zabiła tak? I przy okazji każdego kto mi wejdzie w drogę? – zapytałam
- Zaufaj mi – powiedział i złapał mnie za rękę – Jestem tutaj, jesteś bezpieczna, nie upadniesz – powiedział i zaczęliśmy jechać, trzymając się za rękę. Nagle zamiast skupić się na nogach, skupiłam się na ręce którą trzymałam rękę Andrzeja. Zachwiałam się i już byłam blisko ziemi, już bolał mnie ten upadek, kiedy poczułam, że ktoś trzyma mnie mocno w ramionach i przyciąga do góry.
- Mówiłem, że ze mną nie upadniesz – powiedział i się wyszczerzył
- Dziękuję – powiedziałam i pocałowałam go w policzek
- Nie ma za co – puścił mi oczko – Chodź, już na nas czekają – powiedział i wskazał dziewczyny które stoją przed bandami.
- Oki – powiedziałam i poszliśmy przebrać buty. Zdjęłam łyżwy i sięgnęłam po swoje buty. – Ej Andrzej – zaczęłam
- Co ? – zapytał i odwrócił się w moją stronę
- Ktoś mi zajebał moje buty – powiedziałam
- Jak to? – zaczął się śmiać
- Normalnie – powiedziałam całkiem poważnie. Zaczęliśmy szukać  butów, no nie ma… - Ej dobra kij z butami, kupi się nowe, ale jak ja wrócę, na boso? – zapytałam przerażona
- Wskakuj – powiedział, a ja stając na ławkę wskoczyłam na jego plecy. Gdy wyszliśmy każdy na nas się dziwnie patrzył.
- Czemu nie masz butów? – zapytała Aśka
- Bo mi ktoś je zajebał – powiedziałam i wszyscy zaczęli się śmiać. Nagle usłyszałam dźwięk robienia zdjęcia, obróciłam głowę w lewo i zobaczyłam Marlene z moim iphonem. Popatrzyłam się na nią głupio, a ona oddała mi telefon.
- no co? Będzie pamiątka – wyszczerzyła się a ja zobaczyłam na to zdjęcie. Słodkie. On trzyma za moje uda, żebym nie spadła, a ja swobodnie opieram się o jego plecy trzymając ręce na jego ramionach.

- Patrz jakie słodziaśne – powiedziałam ironicznie i pokazałam Andrzejowi zdjęcie, a on się wyszczerzył – A te moje buty są takie śliczne – powiedziałam i każdy zaczął się śmiać. Poszliśmy do ośrodka, To znaczy Andrzej poszedł, a mnie zaniósł do ośrodka. Od razu poszłam się umyć. Położyłam się, a teraz do łazienki weszła Aśka. Gdy usypiałam usłyszałam otwierające się drzwi. Otworzyłam niewidzialnie oczy i zobaczyłam Andrzeja. Podszedł do mojego łóżka i przykrył mnie kołdrą. Westchnął i pocałował mnie w czoło.
-------------------------------------------------
Przepraszam, za to na górze i przepraszam za nieobecność :( Wyjechałam w czwartek i dopiero wczoraj wróciłam :) Następny będzie szybciej :)) 

wtorek, 13 maja 2014

57. To może pokaż?

Kiedy weszłyśmy nikogo nie było na Sali. Weszłyśmy do szatni i tam były wszystkie dziewczyny. Przebrałyśmy się i poszłyśmy na sale. Tam był trener i drugi „trener” czytaj Andrzej.
- Rozgrzewka! – krzyknął Andrzej. A ja popatrzyłam na niego z jedną podniesioną brwią – No już już – krzyknął na mnie i się wyszczerzył. Przekręciłam oczami i zaczęłam biec. W czasie gdy my się rozgrzewałyśmy on rozmawiał z trenerem. Gdy skończyliśmy 25 minutową rozgrzewkę podeszliśmy do trenerów.
- Dziś Andrzej prowadzi trening, ja muszę coś załatwić – powiedział trener i wyszedł.
- Dziś dopracowujemy technikę. Robimy sekcje. Przyjęcie, rozegranie, atak. Trzy sekcje. Rozgrywające tu – i zaczął swoje przemówienie. Potem wytłumaczył nam co robić i patrzył i ewentualnie poprawiał, pomagał. Podszedł do mnie. Popatrzył chwilę i poszedł dalej. Kiedy już wszystkich poprawił (oprócz mnie), zmienił nam ćwiczenia. Podszedł do wszystkich a potem do mnie.
- Wyżej wyskocz przy tej wystawie – powiedział
- Ok. – powiedziałam i skakałam trochę wyżej.
- Bardziej miękkie palce – powiedział spokojnie
- No przecież miękko jest – powiedziałam zirytowana
- Ale nie może być nic słychać, jak odbijasz – odparł
- To może pokaż? – zapytałam
- Jasne – powiedział i odbił.
- Przecież odbijam tak samo – powiedziałam i zmarszczyłam brwi
- U Ciebie jest głośniej – powiedział
- To sobie odbijaj – powiedziałam i siadłam na ławce i napiłam się wody.
- Nie przesadzaj – powiedział – chodź tutaj – przywołał mnie ręką
- No chyba śnisz – powiedziałam – Odbijaj sobie sam – powiedziałam i poszłam do szatni. Przebrałam się szybko i wyszłam. W drzwiach wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Oj sorki – powiedziałam
- nie ma za co – uśmiechnął się rozbrajająco. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam dalej. Usłyszałam jeszcze:
- Jakbym wiedział, że takie dupy tutaj, to bym się uczesał
Na te słowa zaczęłam się śmiać.
*** W tym samym czasie. Perspektywa Andrzeja***
Kiedy wyszła stanąłem bezradnie i popatrzyłem na reszte dziewczyn.
- Co to było? – zapytałem
- Jej humorki – powiedziała Aśka – musisz się przyzwyczaić – odparła
- Ale ona tak codziennie? – zapytałem
- Zgaduj – powiedziała Aśka
- No nie wiem, powiedz mi – odparłem
- Jakoś tak co miesiąc, przez jakieś 5 dni – zaśmiała się
- Boże przez całe pięć dni, będzie mieć takie humorki? – złapałem się za głowę – przecież ja z nią zwariuję – powiedziałem a wszystkie się zaśmiały. Poprowadziłem jeszcze pół godziny trening, a potem weszła na sale grupa chłopców. Dziewczyny poszły się przebrać, a ja poszedłem do niej, ale po drodze, zahaczyłem o automat i kupiłem dwie gorące czekoladę. Zapukałem.
- Spadaj Andrzej – krzyknęła zza drzwi. Uchyliłem je i zobaczyłem ją leżącą na łóżku i robiącą coś na lapku. Wychyliłem zza drzwi kupki z gorącą czekoladą. – No dobra wchodź – powiedziała, a ja uśmiechnięty siadłem obok i dałem jej czekoladę.
- Co robisz? – zapytałem
- Gram w simsy – powiedziała całkiem poważnie
- Co? – zapytałem i siadłem tak, że widziałem co robi. Zacząłem się śmiać – serio Simsy? – zapytałem i położyłem głowę na jej ramieniu.
- Tak serio – powiedziała i napiła się trochę czekolady. Do obiadu czyli jakąś godzinę graliśmy w simsy.
- Nie! Ona nie może go zdradzić – krzyknąłem ( tak trochę nas wciągnęła ta gra )
- No ale to nie będzie ciekawiej, ile może być tylko z nim? – zapytała
- W życiu też z takiego założenia wychodzisz? – zapytałem i się zaśmiałem
- Co? – zapytałam z uśmiechem
- No też sądzisz, że tak długo z jedną osobą nie można być? – zapytałem całkiem poważnie
- Głupi? – zapytała i odepchnęła lekko moją głowę. – W życiu – uśmiechnęła się – Prawdziwe uczucie, co by się nie działo, nigdy nie przemija – powiedziała i zamknęła laptopa – Idziemy na obiad – wstała
- Czyli kochasz jeszcze Bartka? – zapytałem, a ona od razu zmarkotniała – Przepraszam – powiedziałem
- Nie spoko – uśmiechnęła się – Wiesz, chyba nie, nie wiem – powiedziała i wyszła. Stanąłem w miejscu – No idziesz czy nie? – zapytała i się wychyliła do mnie
- Idę idę – powiedziałem i z uśmiechem wyszedłem, a ona zamknęła drzwi.
*Perspektywa Pauli *
 Poszliśmy na obiad. Po obiedzie dzisiaj zajęcia na siłce. Po zrobieniu przydzielonych mi ćwiczeń, umyłam się, przebrałam i poszłam do pokoju. Z racji tego, że skończyłam o pół godziny wcześniej, wzięłam z szafki chipsy i siedziałam na fejsie. O 18:20 zeszłam na dół na kolacje. Zjedliśmy i poszłyśmy na górę, spakować się na basen. Dowiedziałam się, że obok basenu jest lodowisko. Stwierdziłam, że sobie pojeżdżę, więc zeszłam na dół, bez żadnego plecaka.
- A Ty ręcznika nie potrzebujesz? – zapytał ze śmiechem Andrzej.

- Nie – wzruszyłam ramionami.

wtorek, 6 maja 2014

56. Przepraszam.

- Co jak to? – zapytałam mrużąc oczy
- Jedziesz swoim czy z nami? – zapytał trener olewając mnie
- Ale jak to? – pomachałam im ręką przed oczami
- No Andrzej jedzie jako drugi trener – uśmiechnął się mój trener, a ja znów mrużąc oczy popatrzyłam na Andrzeja.
- Nie – powiedziałam i spojrzałam na swoje paznokcie
- Co? – zapytał Andrzej śmiejąc się
- Nie, nie jedziesz – powiedziałam
- Jadę, jadę – puścił mi oczko
- Pff nie będziesz moim trenerem, chyba śnisz – powiedziałam i zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu
- A to tu tkwi problem – zaśmiał się trener – Chodź jedź z nami, pakuj walizkę do bagażnika – powiedział i dopiero teraz ogarnęłam, że obok niego stoi walizka.
- Jak chcecie, i tak nie będę się go słuchać – powiedziałam i weszłam do autokaru.
- Wiecie, że jedzie z nami Andrzej Wrona? – słyszałam rozmowy dziewczyn i aż mi się odechciało z nimi siedzieć. Spojrzałam na miejsca, siedzą z tyłu. Z przodu pewnie będą trenerzy. Oki. Siądę w środku. Siadłam wygodnie i założyłam słuchawki na uszy. Przyszła Aśka, zdjęłam słuchawki
- A Tobie co? – zapytała
- Nie ważne – powiedziałam i założyłam słuchawki. Wzruszyła ramionami i poszła. Chwilę później przyszła znów.
- Ale nie obraziłaś się na nas? – zapytała
- Nie – uśmiechnęłam się
- Czyli pokój ze mną aktualny? – zapytała
- Jasne, ze tak – przesłałam jej buziaka w powietrzu, a ona pokręciła głową i siadła koło mnie. Zaczęliśmy się wygłupiać. Siedziałyśmy tak połowę drogi, a potem ona poszła po żelki. Gdy poszła poczułam czyjś wzrok. Odwróciłam głowę i zobaczyłam stojącego nade mną Andrzeja.
- Można? – zapytał i chciał siąść koło mnie
- Zajęte – zmrużyłam oczy
- Nie gniewaj się na mnie – zrobił smutną minkę – Myślałem, że się ucieszysz, ale chyba się przeliczyłem. – wykręcił oczami i poszedł. No co? No przecież nie będę go słuchać, jejku, będzie się rządzić i jeszcze może mi mówić co mam robić… Ale w sumie fajnie będzie, z nim jest zawsze fajnie… Dobra przydałoby się go przeprosić. Nagle przyszedł trener.
- Paula – westchnął
- Tak trenerze? – zapytałam
- Nie rozumiem. Nie lubisz Andrzeja? – zapytał
- Lubię! Bardzo lubię! – powiedziałam
- To o co chodzi? – zapytał
- No bo, ehhh no bo będzie się rządził i wytykał mi błędy – powiedziałam zrezygnowana
- Na pewno nie będzie – uśmiechnął się trener – On tu pojechał, po to, żeby przede wszystkim spędzić z Tobą więcej czasu – puścił mi oczko
- No ale skąd pan wie? – zapytałam
- To widać – powiedział i poszedł na swoje miejsce. Przyszła Aśka, zjadłyśmy żelki i poszłam do Andrzeja.
- Andrzejkuuuu – siadłam obok niego twarzą skierowana w jego stronę
- Dobra jejku rozumiem, że mnie nie lubisz, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i że się ucieszysz, że jadę, ale dobra – wywrócił oczami
- Przepraszam – powiedziałam ze smutną minką. Patrzyłam się tak na niego, aż uległ.
- No dobra -rozłożył ręce, abym się przytuliła. No i chwilę później siedziałam przytulona do niego, a on opierał się o szybę.
- Jesteś wielką egoistką – westchnął
- No wiem – zaśmiałam się i wyjęłam żelki. Zjadłam jednego i chciałam wziąć do buzi drugiego.
- Ej ja też chce! – powiedział, a ja patrząc do góry wcelowałam w jego buzię. Pokręcił głową. Stanęliśmy na obiad. Zjedliśmy i ruszyliśmy dalej. 2 godziny później byliśmy już na miejscu. Gdy dostałam bagaż (jako pierwsza) stanęłam przed wejściem i czekałam na innych. Przyszedł Andrzej i wziął moją walizkę wchodząc do środka. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej.
- Andrzejku – powiedziałam gdy zatrzymał się przed recepcją i czekaliśmy, aż wszystkie dziewczyny wejdą do środka. – I tak nie będę Cię słuchać – powiedziałam
- Ale co? – zapytał głupio
- Nie będę Cię na treningach słuchać – pokręciłam głową.
- Będziesz będziesz – powiedział i pocałował mnie w czoło.

- Niedoczekanie Twoje – powiedziałam i wtedy wszyscy doszli. Podzieliliśmy się na pokoje. Razem z Aśką poszłyśmy do pokoju i zaczęła się przepychanka kto które łóżko zajmę.
- Ej ale to łóżko co Ty masz jest lepsze – powiedziała Aśka
- No wiem – wyszczerzyłam się
- Za pół godziny trening! – wparował do pokoju Andrzej lecz po chwili się zmył.
- No chyba nie – popatrzyłam się na Aśkę i wybuchnęliśmy śmiechem. Wzięłyśmy prysznic no i zostało nam 10 minut. Położyłyśmy się
- Ej trzeba by było iść – powiedziałam i się przekręciłam na lewy bok, żeby widzieć jej twarz.
- No dobra – powiedziała i niechętnie wstałyśmy. Spakowałyśmy rzeczy na trening i poszłyśmy na salę, która znajdowała się w ośrodku. Oprócz nas była jeszcze w tym ośrodku jakaś grupa siatkarzy.