Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

sobota, 5 kwietnia 2014

49. Jak Ty to zrobiłaś?

- Boże Kaśka co się stało!? – krzyknęłam widząc ją całą zapłakaną.
- Siatkarze są do dupy! Słyszysz? Zerwij z tym Twoim Bartusiem, bo oni wszyscy są tacy sami, wszyscy rozumiesz! Dają Ci nadzieję a potem znikają, cieszą się z tego jak robisz z siebie pośmiewisko, bo wierzysz im we wszystkie słowa!!
- Kasiu, nie płacz, nie warto – powiedziałam i ją przytuliłam
Trochę mi zeszło, zanim ją uspokoiłam, ale w końcu około 1:30 poszłyśmy spać.
Następnego dnia ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie, razem z Kaśką, która była już w normalnym stanie. Na śniadaniu nie mogłam siąść z chłopakami bo był tak Bartek. Po śniadaniu trening, potem godzina odpoczynku. Gdy wychodziłam z Sali również minęłam się z Bartkiem, nie mogąc nic powiedzieć.. Cały dzień trenowałam ciężko, jadłam i odpoczywałam na zmianę. Wieczorem, po kolacji, przyszedł a raczej wpadł do mojego pokoju wujek Krzysiek i nic nie mówiąc złapał mnie za rękę i wyszedł ciągnąc mnie za sobą.
- Wujek – powiedziałam spokojnie, zero reakcji – Wujek! – powiedziałam głośniej, zero reakcji – Igła do cholery jasnej gdzie Ty mnie prowadzisz? – krzyknęłam i stanęłam twardo na ziemi. Nic to nie dało bo wziął mnie na ręce i zaprowadził do Swojego pokoju. Chyba do swojego pokoju, bo nic nie widziałam, bo przełożył mnie przez ramie. Postawił mnie. Spojrzałam na niego a on się szeroko uśmiechnął.
- I to wszystko, żeby mnie zaprowadzić do Twojego pokoju? – zapytałam
- Tak – pokiwał głową
- Było powiedzieć, przyszłabym sama – powiedziałam, obejrzałam się za siebie, byli tam praktycznie wszyscy. Siadłam obok Bartka.
- Ejejejje! – rozległy się krzyki w pokoju.
- Dobra już dobra! – krzyknęłam i siadłam obok Ziomka. – Wujek, oni na mnie krzyczą – powiedziałam oburzona ze smutną minką.
- Nie krzyczeć proszę na moją Paulinkę – powiedział i objął mnie ręką.
- Gramy w karty? – zapytał Michał.
- Gramy – odpowiedzieli wszyscy razem.
- Umiesz już grać? Wiesz o co chodzi? – zapytał mnie Igła
- Umiem, umiem – powiedziałam. No i zaczęliśmy grać. Ale kto musiał przegrać pierwszą runde? Oczywiście, że ja. – No słucham? – powiedziałam poirytowana do Dzika.
- Przedłużam Wasze nie odzywanie, nie zbliżanie się do siebie do tygodnia. – wskazał na mnie i Bartka.
- Ale tak nie można! – powiedzieliśmy razem
- Można, można – puścił do nas oczko Dziku.
- Ja już więcej nie gram, po się kurde przedłuży do 2 miesięcy – wywróciłam oczami i siadłam na łóżku.
- I ja też! – krzyknął Bartek i siadł obok mnie.
- Nie tak blisko! – powiedział Igła
- Walcie się – powiedział i mnie pocałował
- BĘDZIE UBAW NA OBIEDZIE! – Krzyknął Winiar.
- Ty mówisz – powiedzieliśmy naraz i się zaśmialiśmy.
- Bądź mężczyzną, weź to na siebie! – powiedział Fabian.
- No dobra – fuknął i pocałował mnie w czoło.
 Następnego dnia na obiedzie Bartek podszedł do kucharki Zosi i powiedział
- Dzień dobry szanownej pani!
- Czego chcesz? – powiedziała oschle a my patrzyliśmy na to z boku
- Chciałbym powiedzieć, że dzisiejszy kotlet był niedogotowany i miał dziwny smak – powiedział powoli
- Tak? – zaczęła krzyczeć – Mam do wykarmienia tak dużo chłopów i dziewuch, a Ty mi mówisz, że kotlet był nie dogotowany? Proszę! Proszę! Chodź stań chociaż dzień tutaj! – krzyczała cały czas a chłopaki mieli polewę. Stwierdziłam, że wkroczę do akcji
- Ale proszę się nie denerwować – powiedziałam i stanęłam obok Bartka – mojemu chłopakowi pewnie chodzi o to, że jego mamusia lepiej gotuje, wie pani jacy są chłopcy, mamusia gotuje najlepiej i tyle, a jak jej zabraknie to wybrzydza, że to takie to takie, może dla niego było niedogotowane, może dla mnie też, ale jakby się pani nie starała tak nie dogodzi pani wszystkim, jakby było bardziej, to pewnie przyszedłby i powiedział że przegotowany – puściłam jej oczko – Choć Bartuś nie zawracaj pani głowy – powiedziałam a ona się do mnie uśmiechnęła.
- Dziękuję córeczko – powiedziała jeszcze na odchodne
- Nie ma za co – uśmiechnęłam się
Przeszłam obok nich, obkręciłam się trzy razy i powiedziałam
- Taaadaaaam
- Jak Ty to zrobiłaś? – niedowierzali
- Normalnie – zaśmiałam się
Wygląda na to, że nie mogę bez niego wytrzymać, no cóż to chyba dobrze! Po wieczornym treningu byłam w holu i zobaczyłam Fabiana siedzącego na ławce przed ośrodkiem, zgarnęłam bluzę z pokoju i wybiegłam w stroju treningowym do niego.
- hej – powiedziałam a on podniósł na mnie wzrok i się uśmiechnął – mogę?
- jasne siadaj – odparł
- Coś się stało? – zapytałam
- Chyba tak – spuścił głowę – chyba się zakochałem – odparł
- Oo a to w kim? – zapytałam
- W tobie?
- Fabian… przerabialiśmy już to..
- Wiem, ale
- Fabian nie ma żadnego ale, zrozum, błagam…
- Dobra już nic – powiedział wstał i poszedł. Ehhh wstałam i również poszłam do pokoju. Reszta zgrupowania, przebiegła normalnie, rano śniadanie, potem trening, potem obiad, następnie drugi trening, co 2 dni był on na siłowni, kolacja i raz na 3 dni jeździłyśmy same na basen. Gdy nie było basenu siedziałam z chłopakami oglądając filmy lub grając w karty. To tyle, całe zgrupowanie, bardzo skupiłam się na trenowaniu i chciałam w 100% wykorzystać ten czas i nauczyć się nowych rzeczy, czy też dopracować przyjęcie, rozegranie czy atak. Najwięcej trenowałam sype. Ale mi to pasowało. Uwielbiam stać na rozegraniu.
Po 2 tygodniach treningu byłam wręcz wniebowzięta tym wszystkim, tym całym światem siatkarskim. Wracałam do domu zadowolona, na pewno zadowolona bardziej niż kiedykolwiek byłam. Niby moja przygoda na ten rok się kończy z kadrą, ale i tak było zarąbiecie. Święta spędziłam w rodzinnej atmosferze, w sylwestra spędzonego z siatkarzami i ich rodzinami 5 minut przed północą wyleciałam na dwór i stanęłam patrząc na fajerwerki, bo niektórym już się zachciało puszczać. Niektórzy w nich nic nie widzą, ja, gdy na nie patrzę, przypominają mi się wszystkie ważniejsze zdarzenia z tego roku. Począwszy od stycznia, aż do teraz. Tak szybko ten rok zleciał… Nagle poczułam ręce oplatające mnie w pasie.
- Kocham Cię skarbie – powiedziałam

- Ja Ciebie też misiu – pocałował mnie w policzek.
- 10! – zaczęli odliczać
….
- Jeden!
- Zeroo!
I rozległ się huk fajerwerek… Patrzyłam z zachwytem na każdą jedną i się uśmiechałam, przypomniało mi się, jak poznałam Ziomka, który tak naprawdę wywrócił moje życie do góry nogami, jak poznałam chłopaków, krótki, ale ważny związek z Fabianem, Te wszystkie świetne chwile, spędzone z Zunią i naszymi braćmi, szkoda, że ich tutaj nie ma.. Na koniec przypomniał mi się trwający związek z Bartkiem. Nasz pierwszy pocałunek za halą, nasz wspólny trening, naszą kłótnie, jeszcze, jako przyjaciele, naszą przerwę w związku, widziałam jego całującego się z Aśką.. ale mnie to teraz nie bolało, cieszyłam się, że nadal go mam. Odwróciłam się do niego i wpiłam w jego usta.
--------------------
No i jest kolejny :)
Bardzo szkoda tej wczorajszej kontuzji Alka, czy tylko ja miałam łzy w oczach, gdy tak się wił z bólu pod siatką? Tak czy siak, Alek jest prawdziwym kapitanem. Jedni by się załamali, a on dzisiaj o kulach zjawił się na treningu, by popatrzyć na swoją drużynę. Wracaj nam szybko do zdrowia, bo jesteś ważnym ogniwem Sovii! Szkoda, że Resovia wczoraj przegrała, bo moje serce należy do niej :) A Wasze? Kogo widzicie na miejscu Mistrza Polski 2013/2014? Dzisiaj kolejny mecz i kolejna szansa na wygranie! #GoSovia! :*
Pozdrawiam i do następnego! :*

5 komentarzy:

  1. Kotlet niedogotowany?? Tylko Bartuś mógł wpaść na coś takiego xD dobrze, że Paula wkroczyła bo pani Zosia chyba wzięłaby Kurka do siebie na kurs i wtedy by wiedział, że kotlety to się smaży xD cudowny, cudowny i jeszcze raz fantastyczny.
    Nominowałam Cię do Liebster Award, więcej informacji u mnie na blogu zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahha i zamiast siatkarzem to kuchareczką by został haha :D
      Ojoj, dziękuję bardzo :*

      Usuń
    2. Bardzo chętnie bym wpadała do jego lokalu na każdy możliwy posiłek :)*
      Nie masz mi za co dziękować, zasługujesz na takie wyróżnienie, ten blog jest wspaniały :)*
      zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

      Usuń
  2. Wracam po dłuższej nieobecności :) Wszystkie rozdziały są świetne. Fenomenalnie :D

    OdpowiedzUsuń