Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

niedziela, 10 sierpnia 2014

94. Jak Ciocia?

- Igła, błagam nie strasz. – wrzasnęłam a on uwiesił się mi na szyi. – Co się stalo, że przyjechałeś? – zapytałam
- Jesteś w strasznym stanie! – obejrzał mnie od góry do dołu. – Idziemy Ci umyć buzie, bo jest cała w tuszu. – przeraził się.
- Igła błagam. – westchnęłam. – Ta królewna Ci o wszystkim powiedziała? – zapytałam.
- Musiałem, bo potrzebujesz porozmawiać z przyjacielem, mi się pozwalasz tylko przytulać. – powiedział. Spojrzałam na niego spod byka.
- No już już, idziemy do łazienki. – powiedział Igła i mnie tam zaprowadził. – Buźka nad zlew, nachyl się, raz dwa!
- Igła – westchnęłam.
- Nachylaj się, nie masz nic do gadania! – powiedział, no cóż, dobra, zrobiłam tak jak mi kazał. Najpierw ochlapał mnie wodą, potem zawiązał ręcznik na szyi. – Buźka do mnie, raz dwa. – powiedział. Stanęłam prosto. – Zamknij oczka. – powiedział, nalewając sobie płynu do mycia buzi na rękę. Westchnęłam i zamknęłam oczy. Zaczął myć mi twarz, a ja zaczęłam się śmiać.
- Dobra dość! – krzyknęłam już rozbawiona i już sama zmyłam płyn z twarzy, a potem wytarłam ją ręcznikiem. Odłożyłam ręcznik i mocno przytuliłam Igłę. – Dziękuję.
- Nie ma za co jeszcze. – wyszczerzył się. – Idziemy coś zjeść, raz dwa! – złapał mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Wprowadził zato do kuchni. Usadził mnie na krześle przy barku. Wyjął małe pomidorki z lodówki.
- Otwórz buzię. – wyszczerzył się i wziął jednego pomidorka do ręki. Odsunął się kilka kroków. – Nooo..!
- Już. – jęknęłam i otworzyłam usta. Wziął pomidorka i rzucił mi do buzi. – Jaki ty masz cel! – krzyknęłam niedowierzając.
- Igła najlepszy. – zaczął się szczerzyć i trafił jeszcze jednym pomidorkiem.
- Teraz ja! Teraz ja! – powiedziałam i wyciągnęłam rękę by dał mi pomidorki. Opakowanie już leżało przedemną, a on odsunął się kilka kroków w tył. Otworzył buzie. Wzięłam pomidorka koktajlowego w dwa palce, namierzyłam przymykając jedno oko i rzuciłam. Niestety zamiast do jego buzi, pomidorek trafił w jego oko. Zaczął się śmiać, a ja z nim.
- Przepraszaam! –krzyknęłam i zatkałam sobie ręką buzię.
- Nie ma za co! Jeszcze raz! – powiedział. Tym razem trafiłam w jego nos. – Już blisko! – roześmiał się i otworzył buzię jeszcze raz. Trafiłam!!! Zaczęłam taniec szczęścia. Wszystko to  z boku obserwował Bartek i śmiał się z nas.
- Igłaaa – zaśmiałam się
- Co tam? – zapytał
- Jesteś najzajebistszy. – przytuliłam go.
- W każdym elemencie nie? – zapytał
- Zawsze i wszędzie. – dałam mu buziaka w policzek.
- Dobra, a teraz czas na poważną rozmowę. – powiedział marszcząc brwi.
- No dobra. – uniosłam ręcę w górę.
- Co to? – krzyknął i wskazał na moją kość biodrową, czy co to tam jest. To takie pod pępkiem, po prawej i lewej stronie brzucha co tak fajnie wystaje. Odsłoniła ją bluzka, gdy podniosłam ręce do góry.
- No kość. – powiedziałam.
- Ale czemu taka posiniaczona? – zapytał zdziwiony.
- Bo jak się rzucam, to tak się dzieję. – wzruszyłam ramionami.
- Dobry przyjmujący się nie rzuca, dobry przyjmujący
- Się dobrze ustawia. – dokończyłam. – Tak tak wiem wiem, ja jednak się rzucam. – wyszczerzyłam się.
- Dobra siadaj. – złapał mnie za rękę i usadził na kanapię. – Bartek, macie jakąś czekoladę w domu? – zapytał.
- Tak mamy
- Nie? Jaka szkoda! Ale to nic, przejdziesz się do sklepu! – wyszczerzył się Igła.
- Było od razu powiedzieć, żebym sobie poszedł. – fuknął Bartek i wyszedł.
- Więc słucham. – zachęcał mnie Igła.
Opowiedziałam mu wszystko, bo mu ufam jak nikomu innemu. Pozatym, przyjechał z samego Rzeszowa, po to, by mnie pocieszyć i spróbować pomóc.
- Musisz wiedzieć, że mama Cię bardzo kocha. – powiedział po skończonym moim monologu. – To jest pewne, jest Twoją mamą, zawsze była i zawsze będzie. To, że Ci nie powiedziała, to nic nie znaczy. Uważała pewnie, że będzie tak dla Ciebie lepiej. Gdybyś wtedy się dowiedziała od niej, pewnie postąpiłabyś podobnie jak teraz, prawda?
- Chyba tak. – westchnęłam.
- Więc nie masz się co dziwić, próbowała tego zapobiec, pozatym mogło jej się wydawać, że możesz w takiej sytuacji zrobić coś głupiego, że jesteś za młoda, żeby usłyszeć tą prawdę.
- Może masz rację, ale ja jej nie wybaczę. Nie po tym, co zrobiła. Każdy wiedział, nawet Dawid.
- Po pewnym czasie, spojrzysz na to świeżym okiem, gdy ochłoniesz, może wyjdziesz wtedy z innego założenia.
- Życie jest do dupy. – westchnęłam
- Życie jest piękne, tylko trzeba o nie walczyć, wracając z tarczą a nie na tarczy. – uśmiechnął się.
- Jaki poeta. – uśmiechnęłam się.
- Wiadomo, majstersztyk. – przytulił mnie do siebie mocno.
- Brakuje mi Zuzi. – westchnęłam. – Ona zawsze mi w takich momentach pomagała…
- Mniej więcej wiem jak to jest. – uśmiechnął się lekko. – Gdy straciłem Arka, było mi bardzo źle, przez pewien czas, nie wychodziłem z domu. Potem jednak stwierdziłem, że tak naprawdę, on jest cały czas obok, tylko go nie widzę. Możesz wyjść z założenia, że zawsze obok Ciebie będzie ta stara, kochana Zuzia. Ta przyjaciółka w której zawsze miałaś poparcie. Ostatnio przeglądałem moje zbiory i stwierdziłem, że prawie cały jeden album jest zapełniony zdjęciami robionymi przez Arka. To jest jedna z najcenniejszych pamiątek, która została mi po nim. Zuzia wprawdzie jest na świecie, żyje, nie tak jak mój przyjaciel, ale zawsze możesz wracać do tych zdjęć, one zawsze będą dla Ciebie ważne, najcenniejsze. Tam są uwiecznione chwile z waszego idealnego wspólnego życia. Mimo tego, że zrobiła Ci taką krzywdę, to i tak na pewno będzie dla Ciebie kimś praktycznie najważniejszym. – po jego policzku poleciała łza. – Przepraszam, wzruszyłem się.
- Nie ma za co. – uśmiechnęłam się lekko. – Dziękuję Ci bardzo. Wiesz.. Chcesz to możemy pojechać na grób Arka. Ostrołęka jest stąd nie daleko, a zawsze chciałam zostawić znicz, nie miałam jednak jak i kiedy.
- Naprawdę chciałabyś? – zapytał.
- Jasne, możemy nawet teraz. – uniosłam kąciki ust ku górze. Wstałam. – idziemy?
- Tylko zadzwoń najpierw do Bartka. Będzie się martwił.
- Zaraz pewnie wróci. Ale dobra, zadzwonię. – zadzwoniłam do niego, oczywiście się wtrynił i stwierdził, że jedzie z nami. Wyszliśmy na zewnątrz i zobaczyłam Bartka siedzącego na ławce. Uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam.
- Kocham Cię. – powiedziałam i go pocałowałam. Odwzajemnij pocałunek.
- Nie wiem jak Ty to zrobiłeś, ale jesteś genialny. – powiedział do Igły i przybili sztamę.
- Igła jest najgenialniejszy na świecie, zdecydowanie. – wzruszyłam ramionami i go przytuliłam trzymając jednak w ręku rękę Bartka.
Dwa dni później.
Dowiedziałam się właśnie o tym że Ciocia jest w bardzo złym stanie. Bartek mi dopiero teraz to powiedział. No dziękuję, że łaskawie w ogóle mu się przypomniało… Stoję przed drzwiami i zastanawiam się czy wchodzić. Nie otworzyłam jednak drzwi, zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył mi Ziomek.
- Jak Ciocia? – zapytałam i weszłam od razu do domu.
- Nie najlepiej. – powiedział. Weszłam do sypialni. Ciocia leżała, była nieobecna.
- Ciociu. – podeszłam do niej, położyłam koło niej i przytuliłam ją. – Przepraszam, to moja wina. – westchnęłam i po moim policzku poleciała łza.
- Nie płacz, nie prawda. Nie Twoja. – spojrzała na mnie. – Już mi trochę lepiej, muszę się oswoić z tą myślą, że poroniłam. – ostatnie słowo powiedziała trochę ciszej. Przytuliłam ją mocno. Leżałam z nią jakieś półtora godziny. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, omijając temat dzieci. Później wstałyśmy, stwierdzając, że musimy coś zjeść. Weszłyśmy do kuchni, gdzie urzędował Wujek… wujek? Czy może tata? Tfu nie! Ziomek, o tak najlepiej. Gdy zobaczył, że ciocia też przyszła szeroko się uśmiechnął.
- Kochanie, co sobie życzysz do jedzenia? – zapytał całując ją w czoło.
- Możesz zrobić tosty. – uśmiechnęła się lekko.
- To ja lecę, pa – wstałam, przytuliłam ciocię i wyszłam. Stanęłam, wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer Bartka. Trening ma na 13 jest 10 więc chyba da radę po mnie przyjechać. Tak też powiedział. Gdy czekałam, nagle ktoś wyszedł z domu. Stanął koło mnie. 

3 komentarze:

  1. Kto wyszedł? Obstawiam Ziomka! Jak z domu to mogłaby być też teoretycznie Agnieszka... Ale i tak wydaje mi się, że to Ziomek ;> Igła jaki przyjaciel - najgenialniejszy! Zgadzam się z tym :> rozdział świetny ;> no i niech w końcu Paula porozmawia z Łukaszem!!
    Ściskam mocno, buziaczki ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
    P.S. Jestem pierwsza?? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny ;> zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

      Usuń
  2. Nadrobilam wszystkie rozdziały ! Są zajebiste ,cieszę się ze Paulina znowu jest z Bartkiem. Strasznie mi szkoda Agnieszki , Ziomek ojcem Pauli szok ! Paula ma strasznie niską samoocene mam nadzieję że popraxuje jakos nad tym . Czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie na blogi na każdym nowy rozdział:
    dajszansemilosci.blogspot.com
    nienawiscrodzimilosc.blogspot.com
    naszahistoriamilosci.blogspot.com buźki :*

    OdpowiedzUsuń