No i nadszedł czas, kiedy chciałam
jej wszystko powiedzieć. Było to już w domu. Gdy weszliśmy, siadłam w salonie i
poczekałam, aż zrobi nam kakao. Siadła obok mnie po jakimś czasie.
- Słucham Cię. – powiedziała podając mi kakao. Upiłam z niego trochę zawartości.
- Straciłam przyjaciółkę. – po moim policzku poleciała łza. Spojrzałam na nią. Przytuliła mnie. Czekała na szczegóły ale nie nalegała. Bardzo ją kocham. – Zazdrościła mi od września i mnie znienawidziła. Nie okazywała tego, bo myślała, że zapoznam ją z siatkarzami, albo załatwię m iejsce w jakimś dobrym klubie, ewentualnie kadrze Polski. Pisała to wszystko w pamiętniku. Dawid, mój brat, znalazł go i mi powiedział, przy okazji dając go.
- Ojejku, tak mi przykro. – powiedziała. – Masz setki prawdziwych przyjaciół, nie załamuj się.
- Dziękuję Ciociu. – powiedziałam.
- Przecież nie masz za co. – uśmiechnęła się.
- Wiesz, że mam. – kiwnęłam głową.
- Słucham Cię. – powiedziała podając mi kakao. Upiłam z niego trochę zawartości.
- Straciłam przyjaciółkę. – po moim policzku poleciała łza. Spojrzałam na nią. Przytuliła mnie. Czekała na szczegóły ale nie nalegała. Bardzo ją kocham. – Zazdrościła mi od września i mnie znienawidziła. Nie okazywała tego, bo myślała, że zapoznam ją z siatkarzami, albo załatwię m iejsce w jakimś dobrym klubie, ewentualnie kadrze Polski. Pisała to wszystko w pamiętniku. Dawid, mój brat, znalazł go i mi powiedział, przy okazji dając go.
- Ojejku, tak mi przykro. – powiedziała. – Masz setki prawdziwych przyjaciół, nie załamuj się.
- Dziękuję Ciociu. – powiedziałam.
- Przecież nie masz za co. – uśmiechnęła się.
- Wiesz, że mam. – kiwnęłam głową.
- A co do mamy, to nie przejmuj
się. Przecież ona też ma prawo być szczęśliwa.
Tydzień później jechałam do Wrocławia, bo tam miał odbyć się cztero dniowy turniej Mistrzostw Świata reprezentacji Kadetek. Kwalifikacje były już wcześniej, my jako gospodarz łapiemy się już do ćwierćfinałów. Serbia, USA, Włochy, Polska, Holandia i Czechy. Już jutro gramy w grupie A z Serbią i Holandią. Jeden mecz rano, drugi wieczorem. Wiadomo, że Kadetki to nie to co dorosła siatkówka i czasem nawet gra się po 3 mecze dziennie. Na miejscu byłyśmy o 12. Obiad a potem trening. Potem kolacja no i na basen, a wiadomo po basenie, poszłyśmy coś zjeść. Następnego dnia o 10 miał być mecz. Chodziłyśmy zmobilizowane. Byłam w wyjściowej szóstce. Po rozgrzewce, podeszłam na losowanie.
- Orzeł czy reszka? – zapytał sędzia. Oczywiście po angielsku Tydzień później jechałam do Wrocławia, bo tam miał odbyć się cztero dniowy turniej Mistrzostw Świata reprezentacji Kadetek. Kwalifikacje były już wcześniej, my jako gospodarz łapiemy się już do ćwierćfinałów. Serbia, USA, Włochy, Polska, Holandia i Czechy. Już jutro gramy w grupie A z Serbią i Holandią. Jeden mecz rano, drugi wieczorem. Wiadomo, że Kadetki to nie to co dorosła siatkówka i czasem nawet gra się po 3 mecze dziennie. Na miejscu byłyśmy o 12. Obiad a potem trening. Potem kolacja no i na basen, a wiadomo po basenie, poszłyśmy coś zjeść. Następnego dnia o 10 miał być mecz. Chodziłyśmy zmobilizowane. Byłam w wyjściowej szóstce. Po rozgrzewce, podeszłam na losowanie.
- Orzełek. – stwierdziłam. Zawsze go wybierałam. Podrzucił, pieniążek upadł na ziemię. Orzeł. – Piłka. – powiedziałam.
- Ta strona. – powiedziała i wskazała na bosiko gdzie rozgrzewała się nasza reprezentacja. Po zamienieniu stronami weszłyśmy na boisko. Sprawdzenie ustawienia i jazda. Wygrałyśmy gładko 3:0. Cieszyłam się tym, choć może tak tego ni okazywałam, bo ciągle bolała mnie sprawa z Zuzią, no i z mamą też. Drugi mecz wygrałyśmy po tie breaku, czyli wychodzimy z pierwszego miejsca. Trafiłyśmy na USA. Następnego dnia, mecz był o godzinie 16. O 13 grały pierwszy półfinałowy. Skupione weszłyśmy na boisko. Gdy szłam na zagrywkę, zobaczyłam na trybunach Bartka. Rozmawiałam z nim wczoraj, ale nic nie mówił, że przyjedzie. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Zaczął się mecz. Nie był on jednak udany z naszej strony. Doprowadziłyśmy jednak do tie breaka. Niestety, w tym secie, po prostu nic nie szło, ani zagrywka, ani przyjęcie, ani atak. Nic. Jedynie trochę nas blok ratował. Przy stanie 14:6 dla rywalek, weszłam na zagrywkę, w duchu modliłam się, żeby tego nie spierodlić. Nie nawaidzę takich sytuacji, gdy przy meczowej dla przeciwników, muszę wejść na zagrywkę. Pierwszą zagrywkę pokierowałam w sam prawy róg boiska. As. Dobra, tej nie spieszyłam, teraz kolejna. Drugą zagrywkę Libero źle przyjęła i poleciała ona w trybuny. Spojrzałam na wynik. 14:8 dla nich. Jeszcze tylko minimum 6 piłek. Dasz radę! Poszłam na zagrywkę. Skróciłam. Przyjmująca nie zdołała jej podbić. Zebrałyśmy się na środku jak po każdej akcji. – Ciągniesz! Paulina dawaj! – powiedziała Kaśka.
14:9 dla nich i kolejna moja zagrywka, tym razem w samą boczną linię. Dobra już jest 14:10. Jeszcze tylko trochę. Podrzuciłam piłkę i zaserwowałam. Piłka siadła na taśmie. Kurwa – pomyślałam. Jednak piłka jakimś cudem zawinęła się po niej i wpadła na drugą stronę boiska. Dziewczyny były już mega nakręcone. Ja ciągle trzymałam spokój. 14:11. Już coraz mniej brakuje! Zaserowałam w Libero, szlak by to trafił, co ja zrobiłam, przecież nie serwuje się centralnie w ręce Libero! Przyjęła już teraz perfekcyjnie. Rozgrywająca posłała piłkę do najbardziej punktującej w ich drużynie, która walnęła prostą, centralnie we mnie. Jakimś cudem podbiłam lekko piłkę nad ziemię, a nasza Libero podłożyła nogę. Piłka podbiła się idealnie jak by wystawiona do 1 strefy, gdzie stałam ja. Spojrzałam na linię, nie przekroczę. Chwila zawahania była, ale zrobiłam kroki do ataku i pieprznęłam na pustej siacie z całej siły. Wpadła w
- Z wyskoku. – krzyknął do mnie trener. Spojrzałam na niego zdezorientowana. – Uda Ci się, musi! – dodał. Stanęłam dalej. Zakręciłam piłkę na ręku. Podrzuciłam, wyskoczyłam i walnęłam z całej siły. Spojrzałam na drugą stronę boiska. Piłka weszła idealnie między dwie przyjmujące, które się zderzyły, a piłka powędrowała w trybuny. 14:13. – Jeszcze raz! – krzyknął trener. Stanęłam na miejscu. Spojrzałam na niego, jak gdybym się chciał upewnić.
- Biorę na siebie odpowiedzialność. – powiedział. Kiwnęłam lekko głowę. Zawahałam się, ale podrzuciłam wyżej piłkę i wyskoczyłam. Uderzyłam z całej siły.
---------------------
Przepraszam Was bardzo, naprawdę bardzo, ale nie miałam jak dodać rozdziału. Byłam na Kadrze. Obiecuję przez następny tydzień dodawać codziennie!
Do następnego i mam nadzieję że jeszcze ktoś czyta :*
Ja tu cały czas jestem i codziennie wbijałam na bloga z myślą że pojawi się nowy rozdział. ;) I dzisiaj nie pomyliłam się. ;) Coś taki krótki albo mi sie zdaje. ;) No nic wazne ze jest. ;) Wierzę że dziewczyny wygrają mecz. ;) I wkońcu ułoży się jej z Bartkiem. ;) Pozdrawiam i czekam na kolejny. :* ;) /Igła.
OdpowiedzUsuńNie w takich momentach! :D
OdpowiedzUsuń