Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

niedziela, 3 sierpnia 2014

91. Nie płacz.

Spojrzałam na lecącą piłkę. Trafiła w taśmę i się zawinęła. Przeszła a drugą stronę.. Ale w aut. Rywalki zaczęły się cieszyć, dziewczyny z mojej drużyny opuściły ręce. Zawiodłam je. Zawiodłam je, trenera i przedewszystkim siebie. Podziękowałam za grę, kilka dziewczyn przeszło pod siatką i mnie przytuliło. Poszłam podpisać protokół.  Płakałam. Tak po prostu. Zawaliłam po całej lini. Gdy dziewczyny zaczęły się rozciągać, ja wkurwiona na siebie wcześniej rzucając bluzą ległam na podłogę płacząc. Zaraz obok mnie były dziewczyny.
- Nie płacz. – powiedziała Kasia.
- Zawaliłam, może, gdybym nie ja jeszcze byśmy wygrały. – mówiłam przejęta.
- Gdyba nie Ty to byśmy przegrały przy stanie 15:9.
- Nie prawda! – fuknęłam i wstałam kierując się do szatni. Tam stał Bartek. Chciał mnie przytulić, ale ja go szybko odepchnęłam. Zostawiłam go takiego zdezorientowanego. Nie nawidzę, gdy po przegranej mnie ktoś przytula i pociesza. To jest najgorsze co mogłoby być po porażce. Wiem co zawaliłam, wiem, że ja zawaliłam, a jak ktoś będzie mówić, że było dobrze, to prędzej mu obiję mordę, niż się uśmiechnę i podziękuję za słowa otuchy. Nie ze mną takie numery. Ktoś powie, że grałam zajebiście i jestem już szczęśliwa. O nie! Umiem ocenić swoją grę, nie potrzebuję kłamstw na pocieszenie.

**PERSPEKTYWA BARTKA**
Stałem zdezorientowany. Myślałem, że się ucieszy, że przyjechałem. Trener dał mi teraz wolne na mecze w Brazylii i Włoszech. Potem mam się zjawić na Katowicki Spodek i ponowne starcie z Włochami. Ale to za dwa tygodnie. Postanowiłem przyjechać tutaj. Ziomek też dostał wolne, ale pojechał od razu do Agi. Chcą pobyć razem przez te dwa tygodnie, mówił nawet coś o wakacjach.. Grała dzisiaj genialnie i wprost ciągnęła całą grą Polek. Dodawała im otuchy, mobilizowała.. A te zagrywki to było mistrzostwo świata. Stałem i rozmyślałem, aż nagle ktoś mnie zaczepił.
- Przepraszam, czy mógłby pan udzielić małego wywiadu? – zapytała jakaś kobieta w mniej więcej moim wieku.
- Jasne. – uśmiechnąłem się.
- Chciałam złapać Polską rozgrywającą, ale mi uciekła. Chodźmy siądziemy. – powiedziała i skierowała się na trybuny. Po chwili zaczęła wywiad.
- Jak się pan tu znalazł? – zapytała.
- Gra tu moja przyjaciółka. – uśmiechnąłem się. – Rozgrywająca. Paulina Wiśniewska.
- Jak się panu podobał mecz?
- Był bardzo wyrównany, niestety nie daliśmy rady reprezentacji USA, ale szczerze mówiąć, byliśmy bardzo blisko tego. W piątym secie jednak coś się posypało. Widać było, może trochę zmęczenie, może trochę bezsilność. Praktycznie nic się nie udawało. Nie wychodziło przyjęcie, nie wychodził atak. Ratowaliśmy się jedynie blokiem.
- Ale musi pan przyznać, że rozgrywająca naszej drużyny radziła sobie znakomicie. Nie dość, że mobilizowała koleżanki, to jeszcze pomagała przyjąć, nawet atakowała. Pozatym świetnie zagrywała.
- Tak, ja to potwierdzam. Jej będzie gorzej przyjąć to do wiadomości. Jeszcze z nią nie rozmawiałem, ale domyślam się, że wini się za tą zepsutą zagrywkę przy stanie 14:13 dla przeciwniczek. Ale takie rzeczy się zdarzają. Ciągnęła grę, weszła na zagrywkę przy stanie podajrze 14:6 dla rywalek i zagrała 3 asy, 3 punkty zdobyła bezpośrednio z zagrywki, a raz wybroniła atak jedej z najbardziej punktujących zawodniczek USA, później atakując z pajpa. Gdybym miał wybierać Mvp dzisiejszego spotkania, dałbym go jej. Jednak nie ze względu na to, że jest moją przyjaciółką. Zagrała dzisiaj genialne spotkanie. Ja jestem wobec niej szczery więc, gdyby zagrała beznadziejnie, po prostu bym się tak na ten temat nie wypowiadał.
- Przyznam panu rację. Zagrała genialne spotkanie, statuetkę MVP dzisiejszego meczu miałaby jak w banku. Co pan powie jednak o innych zawodniczkach Polskiej reprezentacji?
- Jedna z nich grająca z numerem 6. Spisywała się bardzo dobrze i w przyjęciu i w ataku. Tak szybko licząc, moją matematyką to miała z 70% w ataku i z 60 w przyjęciu. Niestety przeciwniczki wyczuły, że jest ona podporą w przyjęciu i przyjmowała może z 15 razy w całym 5-cio setowym meczu. Nasza rozgrywająca jednak, bardzo dobrze, że zauważyła jej dobrą dyspozycję dnia i często nią grała, lecz nie zapominając o innych. Zagrała bardzo mądrze. Można pochwalić jeszcze środkowe, obydwie, bo genialnie czytały grę rozgrywającej USA. Szczelnie dołączały do bloku, mocno zamykając kierunek. I dobrze. Bardzo świetnie sobie radziły. W sumie każdą można pochalić, ale te które wymieniłem, spisywały się najlepiej.
- Zdecydowanie. Dziękuję panu bardzo za udzielenie wywiadu. – powiedziała i wyłaczyła dyktafon.
- Nie ma za co. – uśmiechnąłem się promiennie. – Lecę szukać tej złośnicy.
- Czy mogłabym z nią przeprowadzić wywiad? – zapytała.
- Jasne, jeżeli tylko się zgodzi. Chodźmy, poczekamy przed szatnią. – Tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Gdy tylko wyszła, uśmiechnąłem się do niej.
- Może teraz się przywitasz? – zapytałem.
- Fajnie, że jesteś. – powiedziała i pocałowała mnie w policzek. – Przepraszam, że Cię odepchnęłam. Wiesz, jaka jestem.
- Nie ma za co. – Puściłem jej oczko. – Pani chciała przeprowadzić z Tobą wywiad.
- Jasne. – westchnęła. – Ty pewnie mnie już wychwaliłeś?
- Powiedziałem prawdę.
- Nie pierdol głupot. – powiedziała. – Zaczynamy? – zapytałam pani.
- Tak jasne. – odpowiedziała. Poszliśmy na salę, siedliśmy na trybunach.
- Zacznę od pytania, czy ciężko grało się z reprezentantkami USA?
- Czy ciężko, to nie wiem. Na samym początku, być może tak było. Potem, przyzwyczaiłyśmy się do nich. Miały dużo zawodniczek leworęcznych, które sprytnie nas ogrywały. Wystarczyło jednak tylko się bardziej skupić i już się miało nad nimi przewagę. Niestety w dwóch pierwszych setach się to nie udało. Piąty też miał wiele do życzenia.
- Jest pani bardzo krytyczna wobec siebie i swojej drużyny, jednak musi pani stwierdzić, że było to dobre spotkanie z pani strony.
- Przepraszam, ale się z panią nie zgodzę. Miałam wielką szansę, byśmy wygrały ten mecz, gdybym przebiła tą nieszczęsną zagrywkę przy stanie 14:13 dla rywalek. Jednak zawaliłam. Jestem na siebie bardzo zła, bo wiem, że potrafię więcej.
- Więcej? – zapytała. – W dzisiejszym meczu była pani podporą naszej drużyny. Czego chcieć więcej? To, że jedna zagrywka się nie udała, to przecież nie oznacza, że przez panią przegraliśmy mecz.
- Ja mam inne zdanie na ten temat. Moim zdaniem, gdybym się skupiła, gdybym może ciut wcześniej złapała piłkę na bardziej wyprostowanej ręce, to przeszła by ona bez problemu. Wyrównałabym chociaż do stanu po 14, a wtedy mogłoby dziać się dalej, to co chciało. Jestem przekonana, że wtedy nawet grając bezpieczną zagrywkę, zamiast ryzykować, zdobyłybyśmy punkt, blokiem, który dzisiaj był genialny.
- Jest pani naprawdę strasznie samokrytyczna. Nikt kto oglądał ten mecz, nie przyzna pani racji. Wchodziła pani do przyjęcia w 4, wtedy kiedy nie wychodziła, przyjmowała w punkt, do środkowej. Atakowała pani, choć jest pani rozgrywającą. Samo rozegranie było świetne, trzeba naprawdę przyznać, że już gra pani na światowym poziomie.
- Nie przesadzajmy. Gram normalnie. Po prostu. Żadnej wspaniałości w tym nie ma, ale pracuję nad tym, żeby było lepiej.
- No i co ja mam powiedzieć? Tylko tylę, że dziękuję pani bardzo za ten wywiad. Życzę też więcej wiary w swoją grę, która była naprawdę świetna.
- Nie ma za co dziękować – uśmiechnęła się. – Wtedy kiedy zagram na takim poziomie, jaki uważam, że potrafię grać, to będę bardziej wierzyć w to, co mówią inni. Teraz wiem, że muszę jeszcze dużo dopracować. – powiedziała a dziennikarka wyłączyła magnetofon.
- Jest pani naprawdę samokrytyczna i to strasznie! Pan Bartosz Kurek mówił serio.
- Nie jestem samokrytyczna, stwierdzam poporstu fakty. – rzekła.
- Nie pierdol głupot już dobrze? – wtrąciłem się. – Wiesz, że był to genialny mecz, w Twoim wykonaniu, każdy to wie, ale nie, Ty sobie musisz ubzdurać, że byłaś do dupy i w ogóle nie powinnać nigdzie dostawać powoływania. – zdenerwowałem się. Jak można, aż tak w siebie nie wierzyć i aż tak na siebie samą najeżdżać.
- Kurwa mać, ja mówię, to co wiem.
- To ja może państwa zostawię samych.. – powiedziała dziennikarka i odeszła.
- Nie mówisz tego co wiesz, mówisz to, co sobie ubzdurałaś. – powiedziałem nadal zdenerwowany. Wstała.
- Tak, bo pan Bartosz Kurek pozjadał wszystkie rozumy i wie lepiej. – fuknęła i zeszła z trybun.
- Kurwa tak, wiem lepiej. Widziałem jak grałaś, widziałem też Piotra Makowskiego, który siedział i co chwilę kiwał głową z uznaniem. Proszę Cię tylko, żebyś otworzyła oczy i zobaczyła, że grasz świetnie!
- Mam otwarte oczy, jasne? – krzyknęła. – I kurwa to, że może Ty wielbisz siebie i uważasz, że jesteś genialny, nawet po tym jak zepsujesz dużo akcji, a Twoja skuteczność będzie miej więcej na poziomie 50% to twoja sprawa. Ja wiem co muszę poprawić i przez to będę jeszcze lepsza. – krzyknęła.
- Chyba nie mówisz serio, że uważasz mnie za zadufanego w siebie chłopca który myśli, że jest genialny? – krzyknąłem.
- A tak nie jest? – zapytała drwiącym głosem.
- Nie kurwa nie jest.
- Otwórz oczy. – krzyknęła na mnie. Tak kłóciliśmy się na hali. Dobrze, że chociaż nikogo już nie było, bo wszyscy oprócz ochroniarza się zmyli.
- Jak widzisz to kurwa mam otwarte!
- Jesteś popierdolony! – krzyknęła. Nie miałem już siły się z nią kłócić. Po prostu wbiłem się w jej usta. Przyciągając do siebie rękoma i trzymając z całych sił. Chwilę się opierała, ale po chwili uległa i oddała pocałunek. Stanęła na palcach, zaplątając ręce wokół mojej szyi.
**PERSPEKTYWA PAULINY**
No dobra uległam. Działam mi na nerwy, ale go po prostu nadal kocham. Przekonałam się o tym w Spale. Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzał mi w oczy, a ja jemu.
- Kocham Cię. – powiedziałam.
- Brakowało mi Cię bardzo, ja Ciebie też bardzo kocham. – odpowiedział i dał mi całusa w czoło.
- Ale jak jeszcze raz powiesz, że dzisiaj grałam genialnie i inne takie to dostanie w ten swój śliczny ryj. – fuknęłam.
- Też Cię kocham. – złapał mnie za rękę i wyszliśmy z Sali. Czekali na mnie wszyscy w autokarze i się niecierpliwili. A to dziwne, przecież siedziałam na hali tylko jakieś pół godziny. Dałam Bartowi buziaka, powiedział, że będzie jutro na moim meczu. Gdy miałam wejść do autokatu, wysiadł z niego Piotr Makowski. Czyli Bartek mówił prawdę, że był..
- Gratulację Paulina, to był jeden z Twoich najlepszych meczów. – powiedział
- To na innych, aż tak beznadziejnie gram? –westchnęłam zrezygnowana.
- Wiem, że masz niską samoocenę i jesteś bardzo krytyczna wobec siebie, ale ja jako trener seniorskiej kadry, widziałem i wiem, że grasz genialnie, a ten mecz był mistrzostwem świata. Jedna zagrywka to nie żadna tragedia. – puścił mi oczko. – Dobranoc! – powiedział i odszedł.
- Dobranoc. – powiedziałam i weszłam do autokaru. – bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za spóźnienie, zatrzymała mnie jakaś dziennikarka…
- Nie ma za co, siadaj. – przerwał mi trener. Posłusznie siadłam. Gdy byłyśmy już w pokojach naszykowane do spania, wszedł trener zarządzając spotkanie w Sali konferencyjnej. Pewnie analizowanie meczu – pomyślałam. Nie pomyliłam się.
- Musimy zacząć od tego, żebyś przestała się obwiniać za tą zepsutą zagrywkę. – powiedział trener. – Widzę, że to Cię gryzie, ale powiedziałem, że biorę na siebie odpowiedzialność. – powiedział.
- Wiem, ale ja potrafię zagrywać z wyskoku, a teraz musiałam zawalić. Przepraszam Was wszystkich. Wiem, że mieliście nadzieję, że wygramy, że mieliście co do mnie większe oczekiwania
- Przestań! – przerwała mi Kasia.
- Zrobiłaś z nas najwięcej, żeby przyczynić się do wyrównania tego meczu. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Gdybyśmy wcześniej zagrały lepiej i nei dopuściły do ich meczowej, to byśmy to wygrały. – powiedziała Andżela.
- Paulina i jeżeli jeszcze raz tak powiesz, to przestaniesz być naszym kapitanem. – powiedział trener. – To zawsze Ty byłaś tą nieugiętą, widzącą swoją wartość zawodniczką. Co się stało? – zapytał.
- Nie ważne. – weschnęłam. Przecież nie powiem mu, że straciłam poczucie własnej wartości, wtedy, gdy chłopak oczarował się inną, przyjaciółka okłamywała mnie i udawała, że mnie kocha i była po prostu fałszywa, chciała tylko odemnie wyczerpać to, co najlepsze, a potem prędzej czy później wbiłaby mi nóż w plecy, tak jak zrobiła mi to teraz, tą całą sytuacją. Nie powiem mu, że moja mama będzie teraz mieć dla mnie tak samo mało czasu jak mój tata, bo znalazła sobie nowego faceta.
- Słuchamy. – powiedział trener.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać, przepraszam. – powiedziałam i wstałam, kierując się do wyjścia. Nagle ktoś mnie złapał za nadgarstek.
- Nie chcesz, nie będziemy o tym rozmawiać. Przeanalizujemy mecz. Usiądź. – jak powiedział, tak zrobiłam. Niby słuchałam o tym, co trzeba poprawić, jak trzeba zagrać, jak ustawić się do przyjęcia, ale jednak teraz przypomniały mi się te wszystkie przykre sytuacje, które mnie po prostu zdołowały. Było tak dobrze i nagle wszystko zawaliło się na moją głowę.
- Paulina?! – zaczął mi trener machać ręką przed twarzą. Ocknęłam się.
- Przepraszam, byłam myślami gdzie indziej.
- Zauważyliśmy. Nie ważne. Mam tylko jedną uwagę. Gdy masz piłkę sytuacyjną, to graj pajpa, nie pierwszą strefą, bo z takich sobie nie radzą nasze atakujące. Dobrze?
- Jasna sprawa. – powiedziałam.
- Na dzisiaj to tyle, jeszcze rano taktyka przedmeczowa. Dziewczyny do dzieła, złota nie ma, powalczmy o brąz! – krzyknął trener. Nastąpił czas na okrzyk. Trener na mnie spojrzał.
- POL! – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam.
- SKA! – odkrzyknęły mi.
Następnego dnia, od rana chodziłam http://www.faslook.pl/collection/szare-6/ zamulona. Ciągle myślałam o mojej przyjaciółce. Wspominałam, jak to zawsze mówiła, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami na zawsze i że to się nie zmieni nigdy. Przysięgałam jej, że tak będie, gdy wyjeżdżałam.

- Zunia kocham Cię wiesz? – powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ja Ciebie też wiesz? – zapytała i obie się zaśmiałyśmy po czym rzuciłyśmy w ramiona. Stałyśmy przez chwilę tak kiedy powiedziałam:
- Pamiętasz, że zawsze jestem u cb na pierwszym miejscu, a Ty u mnie? – zapytałam
- No jasne
- No to jak moi rodzice będą do mnie przyjeżdżać to masz z nimi przyjeżdżać, jak będziesz miała za dużo nauki to weź książkę to pouczymy się razem.
- Z Tobą nauka? – Zaśmiała się
- Oj wolę jak siedzisz przy mnie i się uczysz niż jak Cię nie widzę – powiedział i po moim policzku poleciała pierwsza łza.

I na co to wszystko? Na co te głupie słowa, że mnie kocha? Po co udawała moją przyjaciółkę? Szłam na sniadanie i po moich policzkach ciekły łzy.  Gdy wchodziłam na stołówkę, otwarłam je i lekko się uśmiechnęłam, żeby nie było. Wyłączyłam też muzykę i zdjęłam słuchawki http://www.skapiec.pl/site/cat/49/comp/2243429 z uszu na szyję. Po tym jak nałożyłam sobie śniadanie, siadłam przy stoliku razem z Kaśką. Dołączyła do nas Andżelika z Dagmarą. Nagle poczułam wibracje w telefonie, więc wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam na ekran. Sms o Bartka.
Jak przyjadę na Wasz trening, to mnie wpuszczą?
Odpisałam.
Ciebie zawsze wpuszczają, po co się pytasz J
-
Ale masz fajną obudowę! http://gsmok.pl/28637_etui_back_case_maLpka_iphone_4_4s_niebieski.html  – powiedziała wesoło Daga.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się i zaczęłam spożywać posiłek. Znów poczułam wibracje.
Przestań się dołować i myśleć o tamtej sytuacji. Będę za pół godziny. Dozobaczenia :*
Nic nie odpisałam, bo co miałam napisać? „Masz rację, nie ma po co się dołować, już przestaję o tym myśleć”? Niestety tak nie umiałam. A kłamstwo, że o tym nie myślę, by mnie przeszło. Za dobrze mnie zna. Po śniadaniu poszłyśmy na rozgrych na Sali. Nie był to jakiś wyczerpujący trening, bo kto taki robi przed meczem. Trener włączył trochę do niego przyjęcia, zagrywki i rozegrania. Ataku jednak nie trenowały, a zagrywka tylko stacjonarna. Jedynie na przyjęciu musiały charować. Na treningu już był Bartek i tak jak powiedziałam, jego chody załatwiły wszystko. Siedział sobie na lajcie na trybunach, pewnie nawet nie musiał prosić o wpuszczenie, choć na kadrze nie mogą nas odwiedzać bliscy. Ale wiadomo, siatkarzyna za dyche. Żartuję. No trzeba mu przyznać, że dobry jest. Nie ważne. Jak wychodziłam z Sali, zgarnęłam telefon ze stolika (wszystkie dziewczyny tu go kładą, z racji tego, że w tamtym roku jednej z nas, ktoś zajebał Iphona), który akurat dzwonił. Odebrałam, gdy zauważyłam Igłę na wyświetlaczu.
- Hej Wujek. – uśmiechnęłam się do telefonu.
- Hej Paula. – zaśmiał się. – Jak tam u Ciebie? – zapytał – Oglądałem powtórkę waszego wczorajszego meczu, bo leciał w Internetach. Zajebiście grałaś, gratulację.
- Kolejny mnie zaczyna wkurwiać. – fuknęłam.
- Ta, wywiady też czytałem. Nie bądź taka samokrytyczna.
- Przecież nie jestem, po prostu mam otwarte oczy na rzeczywistość.
- Mniejsza. – westchnął. – Trzymasz się?
- Jeszcze żyje, a to chyba dobrze.
- A coś się jeszcze stało, oprócz tego meczu? Bartek mówi, że jesteś w strasznym stanie.
- Wygadała się księżniczka? No tak, bo języka za zębami nie raczył trzymać. Ale dobra, niech stracę. Zuzia była moją przyjaciółką tylko z pozoru. Nienawidziła mnie, bo mi się udawało, a jej nie. Bo ja miałam powołania, a ona nie. Udawała, żebym ją z Wami zapoznała, albo załatwiła jakieś miejsce w dobrym klubie.
- Co? – zdziwił się. – Jejku Paula.. Tak mi przykro..
- Nie musisz się nademną użalać.
- Wiem, jak to jest stracić przyjaciela. – westchnął.
- Wiem, że wiesz. Spoko nie jest ze mną jeszcze najgorzej, jakoś się trzymam, może mi przejdzie. – powiedziałam.
- Przyjechać? – zapytał.
- Przecież jesteś w Brazyli, jełopie. – zaśmiałam się.
- Trudno, mówisz masz. Jedno słowo i jestem.
- Nie trzeba, naprawdę. Dziękuję Ci za to, że potrafisz mi trochę poprawić humor. Wygadałam się, a nie płaczę, czyli jest lepiej.
- Dzwoń jak coś.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do siebie. – Dziękuję, kończę papa
- Papa, powodzenia.
- Nawzajem. – uśmiechnęłam sięi rozłączyłam. Grają dzisiaj o 20 mecz z Brazylią w trochę okrojonym składzie, gdyż nie ma większości liderów. Ale przecież reprezentacja to reprezentacja, jest dużo siatkarzy, jeżeli Antiga wybrał tych, to znaczy, że nawet rezerwowi dadzą sobie radę z tą drużyną. Bo wszyscy u nas w kadrze są na tym samym poziomie. Szłam do szatni, a przed nią czekał już na mnie Bartek.
- Hej skarbie. – powiedział.
- Hej – uśmiechnęłam się i wystawiłam policzek, na którym zaraz były jego usta.
- Jak się trzymasz? – zapytał.

- Chyba jest lepiej. – powiedziałam. – Idę się przebrać. – powiedziałam.
- Zaczekam. – powiedział. Kiwnęłam głową i weszłam do szatni. Przebrałam się szybko, bo jak długo można zakładać dres i koszulkę? Spakowałam rzeczy do torby i udałam się do wyjścia. Nagle drzwi zagradziła mi Kaśka.
-----------
Wstawiam, ale nie sprawdzałam, przepraszam za jakiekolwiek błędy! :) 

2 komentarze:

  1. ojeju, wreszcie się zeszli, ale fajnie :) czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się cieszę, że oni znowu są razem *_* Igła jaki kochany, chciał wrócić ;> no co ta Kaśka wymyśliła?? Mam przeczucie, że to nie będzie miła pogawędka, tak mi się wydaje i już, nie wiem dlaczego ;>
    Ściskam mocno, buziaczki ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń