Wyciągnął swoją i uścisnął ją
moją.
- Zgoda, przyjaciele. – uśmiechnął
się lekko. – Może tak będzie lepiej. – Westchnął. Uśmiechnęłam się do niego. Przytuliłam
go i zaczęłam kołysać się z jednej nogi na drugą, a on razem ze mną. Zaśmialiśmy
się.
- I zapamiętaj, że zawsze będziesz
dla mnie kimś ważnym. – uśmiechnęłam się.
- Ty dla mnie też. – powiedział.
- Nasze Gołąbeczki znów
raaazeeem!! – zaczął skakać wokół nas Igła. Zaśmiałam się i oderwałam od
Andrzeja.
- Jak mi w Twojej bluzie? –
zapytałam. Oblukał mnie od góry do dołu. Pokazał palcem żebym się odkręciła.
Gdy już to zrobiłam oznajmił z francuzkim akcentem.
- Znakomicie, znakomicie.
- A Twoim zdaniem Bartuś? –
zapytałam.
- Jest ok. – powiedział krótko.
- Tylko ok? – zapytałam i
obróciłam się wokół własnej osi, na koniec skacząc na dwie nogi i rozkładając
ręce.
- No jest ok, ale w bluzie Skry
byłoby Ci lepiej. – wyszczerzył się.
- Niestety takowej nie mam. –
zasmuciłam się.
- Jak to? – zapytał zdziwiony.
- Piteeer! – krzyknął, a przez
okno wyjrzał Piotrek. – Zrzuć moją bluzę Skry!
- Łap! – krzyknął po chwili i
zrzucił. Złapał
- Dzięki! – odkrzyknął. Wziął bluzę i założył mi ją na głowę. – Rączki – powiedział i włożył moje ręce do rękawów. – Obróć się. – powiedział. Zrobiłam to.
- Dzięki! – odkrzyknął. Wziął bluzę i założył mi ją na głowę. – Rączki – powiedział i włożył moje ręce do rękawów. – Obróć się. – powiedział. Zrobiłam to.
- No i jest genialnie. – zaśmiał
się. Spojrzałam się na siebie.
- Tylko ciutkę za duża. –
powiedziałam.
- Mało widoczne. – puścił mi
oczko.
- Igła co o tym myślisz? –
zapytałam.
- W mojej lepiej. – kiwnął głową.
Zaśmiałam się i zdjęłam bluzę Skry.
- Gorąco. – stwierdziłam i oddałam
Bartkowi bluzę.
- Przecież to dla Ciebie! –
powiedział i mi ją oddał.
- Dziękuję – wyszczerzyłam się i
dałam mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się. – Będę nosiła na zmianę. Swoją
drogą, która jest godzina? – zapytałam.
- 16:55 – powiedział Ziomuś.
- Ło Cie Kurwa! – krzyknęłam i
pobiegłam. – Trening mam! – krzyknęłam jeszcze przelotem. Zdyszana wbiegłam do
pokoju, potem do szatni, a potem spóźniona na salę gimnastyczną.
- Wiśniewska 100 karnych kułeczek
dookoła Sali! – krzyknął trener gdy tylko mnie zobaczył. Dziewczyny już się
rozciągały.
- 50! – Negocjowałam.
- Kompromis! 75!
- Dobra! – fuknęłam i zaczęłam biegać. Po około 40 minutach było już 74 kułeczka.
- Dobra! – fuknęłam i zaczęłam biegać. Po około 40 minutach było już 74 kułeczka.
- Chodź tu już! – krzyknął trener
– Fragmenty! – Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Ustawiłam się pod siatką, bo
gramy 4 ustawienie. Pierwsza akcja przyjęcie perfektycjnie pół metra od siatki.
- Kiwaj! – krzyknął szybko trener.
Jak powiedział tak zrobiłam. Pole. Następna akcja. – Tył! – krzyknął. Jak
powiedział tak zrobiłam, zablokowana. Następna akcja. – lewy! – Tym razem
zagrałam środek. Następna akcja. – Pajp! – krzyknął. Zagrałam pajpa,
zablokowana. Następna akcja. – tył! – krzyknął. Zagrałam przód. Czysta siata.
Następna akcja. – Krótka! – kiwnęłam z drugiej. Pole. Następna akcja. – Lewy! –
zagrałam prawy. Pojedynczy. Trener przywołał mnie i drugą sypaczkę ręką. Podeszłam,
ona też.
- Mam grać to co trener mówi? –
zapytałam.
- Teraz tak, mają potrafić radzić
sobie z podwójnym, potrójnym. Jak masz prostą gałe, to graj środek, na
potrójnym, podwójnym, mają kręcić do prawej, albo lewej, łapać wysoko, nad
blokiem. To samo prawy. Masz wysuniętą piłkę na prawą stronę, graj dzisiaj z
takich prawy, mają też się uczyć nad blokiem. Pajpa graj wysokiego, wtedy dojdą
blokujące i na potrójnym, a one mają sobie poradzić. To jest dzisiejszy
trening, o to w nim chodzi. To samo lewy, masz blisko lewego, to wysoko na
lewy. Ma blok zdąrzyć dojść i skoczyć. Tylko kiwać masz z zaskoczenia. To samo
się Ciebie tyczy Daga. – powiedział a ona kiwnęła głową. Weszłyśmy na boisko. –
Do roboty! – krzyknął. No dobra przyznam trenerowi, zrobił dzisiaj zajebisty
trenig, ale straszna harówa była. Straszna! Nawet nam się z Kaśką nie chciało
biec i zajmować łazienki. Szłyśmy ramie w ramie i rozmawiałyśmy.
- Czemu się spóźniłaś? – zapytała
nagle.
- Rozmawiałam. – powiedziałam
- Z kim? – zapytała.
- Najpierw z Bartkiem, potem z
Andrzejem. – powiedziałam
- Z kim? – pisnęła.
- Z Andrzejem.
- To po co ja mu mówiłam, że nie
chcesz go widzieć i rozmawiać z nim?
- No bo tak było, dopóki Bartek
nie powiedział, że powinnam z nim porozmawiać i nawet mu wybaczyć, żeby być
szczęśliwą.
- Tak powiedział? To on nie chciał
do Ciebie wrócić?
- Powiedział, że chce żebym była szczęśliwa i, że jak byłam z Andrzejem, to byłam szczęśliwa, więc lepiej będzie jak do siebie wrócimy.
- Powiedział, że chce żebym była szczęśliwa i, że jak byłam z Andrzejem, to byłam szczęśliwa, więc lepiej będzie jak do siebie wrócimy.
- Wróciliście do siebie? –
zapytała..przerażona?
- Nie i chyba nie wrócimy. –
odpowiedziałam. – Zajmuję łazienkę!
- Zajmuj! 74 kułka! Należy Ci się! – zaśmiała się.
- Zajmuj! 74 kułka! Należy Ci się! – zaśmiała się.
Po prysznicu poszłam do Bartka. W
sumie zakazy są po to by je łamać.. Czy jakoś tak, no nie ważne. Chodzi o to,
że nie można się wzajemnie odwiedzać, chłopcy dziewcząt i odwrotnie. Ale zaraz,
zaraz.. Chłopcy? Przecież to są mężczyźni, a to co innego! Eee to lajcik!
Weszłam do jego pokoju a ten owinięty samym ręcznikiem wokół bioder i z
kroplami wody na torsie. Spojrzałam na niego. Czy się speszyłam? Nie za bardzo.
Ominęłam go i klapnęłam na łóżko. Z jego szafki nocnej wygrzebałam żelki.
- Ejej! – krzyknął i podszedł do
mnie. Automatycznie schowałam żelki za plecy. – Oddaj po dobroci, albo będzie z
Tobą źle. – powiedział spokojnie, wyciągając przedemnie swoją rękę. Spojrzałam
na niego i pokręciłam głową.
- Nie? – zapytał. Kiwnęłam głową.
– Nie? – zapytał jeszcze raz i już sięgał rękami w okolice mojego brzucha, a
dokładniej tam, gdzie są łaskotki.
- Dobra stop! – krzyknęłam. –
Oddam.
- No, grzeczna dziewczynka. –
uśmiechnął się i odchylił odemnie, po czym wyciągnął rękę. Wyciągnęłam zza
siebie żelki, wzięłam wielką garść i wpakowałam sobie do buzi. To nic, że
zostały tylko 3 żelki. Mam pojemną buzię, może kiedyś to pogryzę i połknę. No
ale to były te żelki akuku! A ich jest mało! Spojrzał na mnie, a jego oczy
zrobiły się wielkie.
- Jak? Ty? To? – zapytał
zdziwiony. Chwilę trwało to, zanim zjadłam żelki, które miałam w buzi, ale
ostatecznie po 5 minutach mu odpowiedziałam.
- Pojemna buźka. – wyszczerzyłam
się.
- I bardzo śliczna. – uśmiechnął
się. – Już Ci wybaczam te żelki, mam jeszcze 10 paczek, zajebałem prawie
każdemu po jednym opakowaniu.
Uśmiechnęłam się, on odwzajemnij i
wszedł do łazienki się ubrać. Po około 7 minutach wyszedł i siadł koło mnie.
Akurat siedziałam na fejsie i pisałam z Michałem.
- Coś mi człowiek mówi, jego
profilowe i sposób pisania z Tobą– stwierdził po chwili.
- Michał, Resovia… - nie
dokończyłam, bo mi przerwał.
- Aaaaa! No tak! Nadal z nim
piszesz? – zapytał
- No tak, a czemu nie? –
zapytałam.
- Andrzej nie jest zazdrosny?
- Czemu ma być, skoro jestem jego
przyjaciółką? – zapytałam.
- To nie wróciliście do siebie? –
zdziwił się.
- Nie. – ucięłam krótko.
Uśmiechnął się lekko. – Stwierdziłam, że tak będzie lepiej.
Kadra, kadra i po kadrze. Zleciało
to bardzo szybko. Baaardzo szybko. Serio.
- Trenujcie, a potem złoto mi
przywieść proszę. – Uśmiechnęłam się, gdy żegnałam się z chłopakami.
- Będziemy! – powiedział Igła. – Ty
też złoto masz przywieść za tydzień!
- Przywieziemy. – puściłam mu
oczko. – Przynajmniej się postaramy.
- No ja myślę. – Wtrącił Ziomek.
- Lecę, bo czekają na mnie. Papa. – powiedziałam i dałam buziaka w policzek odpowiednio: Igle, Ziomkowi, Andrzejowi, Pawłowi i Bartkowi. Tylko Ci się ze mną żegnali. Z innymi zrobiłam to wcześniej. Z tym ostatnim, przez te dni w Spale, bardzo się zbliżyłam.
W domu byłam półtora godziny później. Przyjechała po mnie ciocia Aga.
Dwa dni później byłam w Toruniu. Weszłam do domu, gdzie od razu się na mnie mama rzuciła (przytuliła), mówiąc, że się bardzo stęskniła. W sumie to ja też.
- A gdzie moje lamusy? – zapytałam mamy
- Kłócą się w pokoju Twojego brata. – powiedziała mama. Zdziwiona weszłam tam bez pukania. Od razu zwróciłam na siebie ich wzrok.
- No ja myślę. – Wtrącił Ziomek.
- Lecę, bo czekają na mnie. Papa. – powiedziałam i dałam buziaka w policzek odpowiednio: Igle, Ziomkowi, Andrzejowi, Pawłowi i Bartkowi. Tylko Ci się ze mną żegnali. Z innymi zrobiłam to wcześniej. Z tym ostatnim, przez te dni w Spale, bardzo się zbliżyłam.
W domu byłam półtora godziny później. Przyjechała po mnie ciocia Aga.
Dwa dni później byłam w Toruniu. Weszłam do domu, gdzie od razu się na mnie mama rzuciła (przytuliła), mówiąc, że się bardzo stęskniła. W sumie to ja też.
- A gdzie moje lamusy? – zapytałam mamy
- Kłócą się w pokoju Twojego brata. – powiedziała mama. Zdziwiona weszłam tam bez pukania. Od razu zwróciłam na siebie ich wzrok.
- Może naucz się pukać? – zapytała
Zuzia kpiącym tonem.
- Mi też miło Cię widzieć –
Syknęłam. – O co się kłócicie? – zapytałam brata.
- Zapytaj jej. – powiedział
wkurzony. Spojrzałam na nią.
- Tylko jej piśniesz słówko, a będzie z Tobą źle. – syknęła na niego. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- Nic nie muszę mówić, wystarczy, że jej pokażę. – powiedział i dał mi jakiś zeszyt.
- Tylko jej piśniesz słówko, a będzie z Tobą źle. – syknęła na niego. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- Nic nie muszę mówić, wystarczy, że jej pokażę. – powiedział i dał mi jakiś zeszyt.
- Oddaj to Jezu! – krzyknęła i się
na mnie rzuciła.
- Kurwa mać, przestańcie! – Krzyknęłam. – Siadać, raz dwa! – Krzyczałam nadal. Usiedli. – Co jest? Mówić prosto z mostu!
- Chcesz wiedzieć tak? – zapytał mnie brat.
- Tak. – kiwnęłam głową. – O co się kłóciliście?
- O Ciebie. – powiedział. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- O mnie? – zapytałam.
- Tak, o Ciebie. – kiwnął głową. – Nie masz takiej idealnej przyjaciółki, ona Cie nie nawiedzi, znalazłem jej pamiętnik. Tam wszystko jest napisane. Od września udawała Twoją BFF, bo myślała, że poznasz ją z siatkarzami, albo skołujesz jakieś dobre miejsce w drużynie.
- Kurwa mać, przestańcie! – Krzyknęłam. – Siadać, raz dwa! – Krzyczałam nadal. Usiedli. – Co jest? Mówić prosto z mostu!
- Chcesz wiedzieć tak? – zapytał mnie brat.
- Tak. – kiwnęłam głową. – O co się kłóciliście?
- O Ciebie. – powiedział. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- O mnie? – zapytałam.
- Tak, o Ciebie. – kiwnął głową. – Nie masz takiej idealnej przyjaciółki, ona Cie nie nawiedzi, znalazłem jej pamiętnik. Tam wszystko jest napisane. Od września udawała Twoją BFF, bo myślała, że poznasz ją z siatkarzami, albo skołujesz jakieś dobre miejsce w drużynie.
- To prawda? – zapytałam ze łzami
w oczach.
- Daj mi spokój! – krzyknęła i wyszła. Otworzyłam nerwowo pamiętnik i zaczęłam czytać. Z każdym przeczytanym słowem, zdaniem, coraz bardziej płakałam. Nie mogłam już, schowałam ten zeszyt do torebki i zadzwoniłam do Cioci.
- Ciociu – powiedziałam smutnym, zapłakanym głosem.
- Co się stało skarbie? – zapytała.
- Mogłabyś zawrócić i po mnie przyjechać? – zapytałam.
- Jasne, już zawracam, ale co się stało?
- Potem – chlipnęłam – Potem Ci powiem.
- Dobrze, ja już jadę.
- Dziękuję. – powiedziałam i się rozłączyłam.
- Przepraszam – powiedział Dawid.
- Przecież nie masz za co. – przytuliłam się do niego. – Dziękuję, że otworzyłeś mi oczy.
- Musisz jechać? – zapytał. Pokiwałam głową. – Czemu?
- Bo tu będzie mi wszystko przypominać Zuzię.
- Daj mi spokój! – krzyknęła i wyszła. Otworzyłam nerwowo pamiętnik i zaczęłam czytać. Z każdym przeczytanym słowem, zdaniem, coraz bardziej płakałam. Nie mogłam już, schowałam ten zeszyt do torebki i zadzwoniłam do Cioci.
- Ciociu – powiedziałam smutnym, zapłakanym głosem.
- Co się stało skarbie? – zapytała.
- Mogłabyś zawrócić i po mnie przyjechać? – zapytałam.
- Jasne, już zawracam, ale co się stało?
- Potem – chlipnęłam – Potem Ci powiem.
- Dobrze, ja już jadę.
- Dziękuję. – powiedziałam i się rozłączyłam.
- Przepraszam – powiedział Dawid.
- Przecież nie masz za co. – przytuliłam się do niego. – Dziękuję, że otworzyłeś mi oczy.
- Musisz jechać? – zapytał. Pokiwałam głową. – Czemu?
- Bo tu będzie mi wszystko przypominać Zuzię.
Poszliśmy do mamy. Powiedziałam
jej wszystko. Przytuliła mnie.
- Muszę Wam coś powiedzieć, może nie jest to najlepszy moment, ale musicie wiedzieć, a chce powiedzieć Wam razem.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Nie. To znaczy nie wiem. – zaplątała się.
- Muszę Wam coś powiedzieć, może nie jest to najlepszy moment, ale musicie wiedzieć, a chce powiedzieć Wam razem.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Nie. To znaczy nie wiem. – zaplątała się.
- Mów mamuś. – powiedziałam.
- Miał tu przyjechać Jacek, będzie za chwilę, ale mogę nie zdąrzyć przed Twoim wyjazdem. Chciałabym Wam powiedzieć, że poznałam kogoś…
- Co? – nie dokończyła bo jej przerwałam.
- Jacek to naprawdę kochany człowiek…
- Aha! Fajnie wiedzieć! – krzyknęłam i wyleciałam z domu. Akurat Ciocia była, więc wsiadłam do samochodu płacząc i podkuliłam nogi pod brodę. Nic nie mówiąc odjechała. Byłam jej wdzięczna, że nie naciska i nie nalega, żebym jej powiedziała co się stało. Wiem, że będę musiała jej powiedzieć. Nie tyle co musiała, ale będę chciała..
- Miał tu przyjechać Jacek, będzie za chwilę, ale mogę nie zdąrzyć przed Twoim wyjazdem. Chciałabym Wam powiedzieć, że poznałam kogoś…
- Co? – nie dokończyła bo jej przerwałam.
- Jacek to naprawdę kochany człowiek…
- Aha! Fajnie wiedzieć! – krzyknęłam i wyleciałam z domu. Akurat Ciocia była, więc wsiadłam do samochodu płacząc i podkuliłam nogi pod brodę. Nic nie mówiąc odjechała. Byłam jej wdzięczna, że nie naciska i nie nalega, żebym jej powiedziała co się stało. Wiem, że będę musiała jej powiedzieć. Nie tyle co musiała, ale będę chciała..