Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

poniedziałek, 21 lipca 2014

89. Zgoda, przyjaciele.

Wyciągnął swoją i uścisnął ją moją.
- Zgoda, przyjaciele. – uśmiechnął się lekko. – Może tak będzie lepiej. – Westchnął. Uśmiechnęłam się do niego. Przytuliłam go i zaczęłam kołysać się z jednej nogi na drugą, a on razem ze mną. Zaśmialiśmy się.
- I zapamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym. – uśmiechnęłam się.
- Ty dla mnie też. – powiedział.
- Nasze Gołąbeczki znów raaazeeem!! – zaczął skakać wokół nas Igła. Zaśmiałam się i oderwałam od Andrzeja.
- Jak mi w Twojej bluzie? – zapytałam. Oblukał mnie od góry do dołu. Pokazał palcem żebym się odkręciła. Gdy już to zrobiłam oznajmił z francuzkim akcentem.
- Znakomicie, znakomicie.
- A Twoim zdaniem Bartuś? – zapytałam.
- Jest ok. – powiedział krótko.
- Tylko ok? – zapytałam i obróciłam się wokół własnej osi, na koniec skacząc na dwie nogi i rozkładając ręce.
- No jest ok, ale w bluzie Skry byłoby Ci lepiej. – wyszczerzył się.
- Niestety takowej nie mam. – zasmuciłam się.
- Jak to? – zapytał zdziwiony.
- Piteeer! – krzyknął, a przez okno wyjrzał Piotrek. – Zrzuć moją bluzę Skry!
- Łap! – krzyknął po chwili i zrzucił. Złapał
- Dzięki! – odkrzyknął. Wziął bluzę i założył mi ją na głowę. – Rączki – powiedział i włożył moje ręce do rękawów. – Obróć się. – powiedział. Zrobiłam to.
- No i jest genialnie. – zaśmiał się. Spojrzałam się na siebie.
- Tylko ciutkę za duża. – powiedziałam.
- Mało widoczne. – puścił mi oczko.
- Igła co o tym myślisz? – zapytałam.
- W mojej lepiej. – kiwnął głową. Zaśmiałam się i zdjęłam bluzę Skry.
- Gorąco. – stwierdziłam i oddałam Bartkowi bluzę.
- Przecież to dla Ciebie! – powiedział i mi ją oddał.
- Dziękuję – wyszczerzyłam się i dałam mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się. – Będę nosiła na zmianę. Swoją drogą, która jest godzina? – zapytałam.
- 16:55 – powiedział Ziomuś.
- Ło Cie Kurwa! – krzyknęłam i pobiegłam. – Trening mam! – krzyknęłam jeszcze przelotem. Zdyszana wbiegłam do pokoju, potem do szatni, a potem spóźniona na salę gimnastyczną.
- Wiśniewska 100 karnych kułeczek dookoła Sali! – krzyknął trener gdy tylko mnie zobaczył. Dziewczyny już się rozciągały.
- 50! – Negocjowałam.
- Kompromis! 75!
- Dobra! – fuknęłam i zaczęłam biegać. Po około 40 minutach było już 74 kułeczka.
- Chodź tu już! – krzyknął trener – Fragmenty! – Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Ustawiłam się pod siatką, bo gramy 4 ustawienie. Pierwsza akcja przyjęcie perfektycjnie pół metra od siatki.
- Kiwaj! – krzyknął szybko trener. Jak powiedział tak zrobiłam. Pole. Następna akcja. – Tył! – krzyknął. Jak powiedział tak zrobiłam, zablokowana. Następna akcja. – lewy! – Tym razem zagrałam środek. Następna akcja. – Pajp! – krzyknął. Zagrałam pajpa, zablokowana. Następna akcja. – tył! – krzyknął. Zagrałam przód. Czysta siata. Następna akcja. – Krótka! – kiwnęłam z drugiej. Pole. Następna akcja. – Lewy! – zagrałam prawy. Pojedynczy. Trener przywołał mnie i drugą sypaczkę ręką. Podeszłam, ona też.
- Mam grać to co trener mówi? – zapytałam.
- Teraz tak, mają potrafić radzić sobie z podwójnym, potrójnym. Jak masz prostą gałe, to graj środek, na potrójnym, podwójnym, mają kręcić do prawej, albo lewej, łapać wysoko, nad blokiem. To samo prawy. Masz wysuniętą piłkę na prawą stronę, graj dzisiaj z takich prawy, mają też się uczyć nad blokiem. Pajpa graj wysokiego, wtedy dojdą blokujące i na potrójnym, a one mają sobie poradzić. To jest dzisiejszy trening, o to w nim chodzi. To samo lewy, masz blisko lewego, to wysoko na lewy. Ma blok zdąrzyć dojść i skoczyć. Tylko kiwać masz z zaskoczenia. To samo się Ciebie tyczy Daga. – powiedział a ona kiwnęła głową. Weszłyśmy na boisko. – Do roboty! – krzyknął. No dobra przyznam trenerowi, zrobił dzisiaj zajebisty trenig, ale straszna harówa była. Straszna! Nawet nam się z Kaśką nie chciało biec i zajmować łazienki. Szłyśmy ramie w ramie i rozmawiałyśmy.
- Czemu się spóźniłaś? – zapytała nagle.
- Rozmawiałam. – powiedziałam
- Z kim? – zapytała.
- Najpierw z Bartkiem, potem z Andrzejem. – powiedziałam
- Z kim? – pisnęła.
- Z Andrzejem.
- To po co ja mu mówiłam, że nie chcesz go widzieć i rozmawiać z nim?
- No bo tak było, dopóki Bartek nie powiedział, że powinnam z nim porozmawiać i nawet mu wybaczyć, żeby być szczęśliwą.
- Tak powiedział? To on nie chciał do Ciebie wrócić?
- Powiedział, że chce żebym była szczęśliwa i, że jak byłam z Andrzejem, to byłam szczęśliwa, więc lepiej będzie jak do siebie wrócimy.
- Wróciliście do siebie? – zapytała..przerażona?
- Nie i chyba nie wrócimy. – odpowiedziałam. – Zajmuję łazienkę!
- Zajmuj! 74 kułka! Należy Ci się! – zaśmiała się.
Po prysznicu poszłam do Bartka. W sumie zakazy są po to by je łamać.. Czy jakoś tak, no nie ważne. Chodzi o to, że nie można się wzajemnie odwiedzać, chłopcy dziewcząt i odwrotnie. Ale zaraz, zaraz.. Chłopcy? Przecież to są mężczyźni, a to co innego! Eee to lajcik! Weszłam do jego pokoju a ten owinięty samym ręcznikiem wokół bioder i z kroplami wody na torsie. Spojrzałam na niego. Czy się speszyłam? Nie za bardzo. Ominęłam go i klapnęłam na łóżko. Z jego szafki nocnej wygrzebałam żelki.
- Ejej! – krzyknął i podszedł do mnie. Automatycznie schowałam żelki za plecy. – Oddaj po dobroci, albo będzie z Tobą źle. – powiedział spokojnie, wyciągając przedemnie swoją rękę. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową.
- Nie? – zapytał. Kiwnęłam głową. – Nie? – zapytał jeszcze raz i już sięgał rękami w okolice mojego brzucha, a dokładniej tam, gdzie są łaskotki.
- Dobra stop! – krzyknęłam. – Oddam.
- No, grzeczna dziewczynka. – uśmiechnął się i odchylił odemnie, po czym wyciągnął rękę. Wyciągnęłam zza siebie żelki, wzięłam wielką garść i wpakowałam sobie do buzi. To nic, że zostały tylko 3 żelki. Mam pojemną buzię, może kiedyś to pogryzę i połknę. No ale to były te żelki akuku! A ich jest mało! Spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się wielkie.
- Jak? Ty? To? – zapytał zdziwiony. Chwilę trwało to, zanim zjadłam żelki, które miałam w buzi, ale ostatecznie po 5 minutach mu odpowiedziałam.
- Pojemna buźka. – wyszczerzyłam się.
- I bardzo śliczna. – uśmiechnął się. – Już Ci wybaczam te żelki, mam jeszcze 10 paczek, zajebałem prawie każdemu po jednym opakowaniu.
Uśmiechnęłam się, on odwzajemnij i wszedł do łazienki się ubrać. Po około 7 minutach wyszedł i siadł koło mnie. Akurat siedziałam na fejsie i pisałam z Michałem.
- Coś mi człowiek mówi, jego profilowe i sposób pisania z Tobą– stwierdził po chwili.
- Michał, Resovia… - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Aaaaa! No tak! Nadal z nim piszesz? – zapytał
- No tak, a czemu nie? – zapytałam.
- Andrzej nie jest zazdrosny?
- Czemu ma być, skoro jestem jego przyjaciółką? – zapytałam.
- To nie wróciliście do siebie? – zdziwił się.
- Nie. – ucięłam krótko. Uśmiechnął się lekko. – Stwierdziłam, że tak będzie lepiej.
Kadra, kadra i po kadrze. Zleciało to bardzo szybko. Baaardzo szybko. Serio.
- Trenujcie, a potem złoto mi przywieść proszę. – Uśmiechnęłam się, gdy żegnałam się z chłopakami.
- Będziemy! – powiedział Igła. – Ty też złoto masz przywieść za tydzień!
- Przywieziemy. – puściłam mu oczko. – Przynajmniej się postaramy.
- No ja myślę. – Wtrącił Ziomek.
- Lecę, bo czekają na mnie. Papa. – powiedziałam i dałam buziaka w policzek odpowiednio: Igle, Ziomkowi, Andrzejowi, Pawłowi i Bartkowi. Tylko Ci się ze mną żegnali. Z innymi zrobiłam to wcześniej. Z tym ostatnim, przez te dni w Spale, bardzo się zbliżyłam.
W domu byłam półtora godziny później. Przyjechała po mnie ciocia Aga.
Dwa dni później byłam w Toruniu. Weszłam do domu, gdzie od razu się na mnie mama rzuciła (przytuliła), mówiąc, że się bardzo stęskniła. W sumie to ja też.
- A gdzie moje lamusy? – zapytałam mamy
- Kłócą się w pokoju Twojego brata. – powiedziała mama. Zdziwiona weszłam tam bez pukania. Od razu zwróciłam na siebie ich wzrok.
- Może naucz się pukać? – zapytała Zuzia kpiącym tonem.
- Mi też miło Cię widzieć – Syknęłam. – O co się kłócicie? – zapytałam brata.
- Zapytaj jej. – powiedział wkurzony. Spojrzałam na nią.
- Tylko jej piśniesz słówko, a będzie z Tobą źle. – syknęła na niego. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- Nic nie muszę mówić, wystarczy, że jej pokażę. – powiedział i dał mi jakiś zeszyt.
- Oddaj to Jezu! – krzyknęła i się na mnie rzuciła.
- Kurwa mać, przestańcie! – Krzyknęłam. – Siadać, raz dwa! – Krzyczałam nadal. Usiedli. – Co jest? Mówić prosto z mostu!
- Chcesz wiedzieć tak? – zapytał mnie brat.
- Tak. – kiwnęłam głową. – O co się kłóciliście?
- O Ciebie. – powiedział. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- O mnie? – zapytałam.
- Tak, o Ciebie. – kiwnął głową. – Nie masz takiej idealnej przyjaciółki, ona Cie nie nawiedzi, znalazłem jej pamiętnik. Tam wszystko jest napisane. Od września udawała Twoją BFF, bo myślała, że poznasz ją z siatkarzami, albo skołujesz jakieś dobre miejsce w drużynie.
- To prawda? – zapytałam ze łzami w oczach.
- Daj mi spokój! – krzyknęła i wyszła. Otworzyłam nerwowo pamiętnik i zaczęłam czytać. Z każdym przeczytanym słowem, zdaniem, coraz bardziej płakałam. Nie mogłam już, schowałam ten zeszyt do torebki i zadzwoniłam do Cioci.
- Ciociu – powiedziałam smutnym, zapłakanym głosem.
- Co się stało skarbie? – zapytała.
- Mogłabyś zawrócić i po mnie przyjechać? – zapytałam.
- Jasne, już zawracam, ale co się stało?
- Potem – chlipnęłam – Potem Ci powiem.
- Dobrze, ja już jadę.
- Dziękuję. – powiedziałam i się rozłączyłam.
- Przepraszam – powiedział Dawid.
- Przecież nie masz za co. – przytuliłam się do niego. – Dziękuję, że otworzyłeś mi oczy.
- Musisz jechać? – zapytał. Pokiwałam głową. – Czemu?
- Bo tu będzie mi wszystko przypominać Zuzię.
Poszliśmy do mamy. Powiedziałam jej wszystko. Przytuliła mnie.
- Muszę Wam coś powiedzieć, może nie jest to najlepszy moment, ale musicie wiedzieć, a chce powiedzieć Wam razem.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Nie. To znaczy nie wiem. – zaplątała się.

- Mów mamuś. – powiedziałam.
- Miał tu przyjechać Jacek, będzie za chwilę, ale mogę nie zdąrzyć przed Twoim wyjazdem. Chciałabym Wam powiedzieć, że poznałam kogoś…
- Co? – nie dokończyła bo jej przerwałam.
- Jacek to naprawdę kochany człowiek…
- Aha! Fajnie wiedzieć! – krzyknęłam i wyleciałam z domu. Akurat Ciocia była, więc wsiadłam do samochodu płacząc i podkuliłam nogi pod brodę. Nic nie mówiąc odjechała. Byłam jej wdzięczna, że nie naciska i nie nalega, żebym jej powiedziała co się stało. Wiem, że będę musiała jej powiedzieć. Nie tyle co musiała, ale będę chciała.. 

niedziela, 20 lipca 2014

88. Wybaczysz mi?

Porozmawiać z nim? W sumie, jestem ciekawa, co ma mi do powiedzenia. Czemu nie. Gorzej już chyba z nami być nie może. Stwierdziłam, że porozmawiam z nim przed kolacją. Najpierw jednak muszę zapytać Kasi, co jej takiego powiedział i co najważniejsze, co ona mu powiedziała. Teraz skupiamy się na treningu. A nie, nie, nie! Najpierw to skupiamy się na prezencie od Igły. Poleciałam szybko do Igły i Ziomka pokoju. Zapukałam. Otworzył mi Ziomek. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do pokoju.
- Nagroda. – odchrząknęłam.
- Łap! – rzucił we mnie jakąś bluzą. Spojrzałam na nią. Jego bluza klubowa! Asseco Rasovii z nazwiskiem Ignaczak. Zaczęłam piszczeć.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję – rzuciałam się na niego. Gdy już go wyściskałam i stanęłam, wskazał swój policzek. Dałam mu soczystego, długiego buziaka w policzek z głośnym mlasknięciem na koniec. Założyłam ją.
- Proszę – uśmiechnął się. Wyszczerzyłam się i wyszłam. Wróciłam się jeszcze.
- Kocham Cię – krzyknęłam.
- Wiem! Ja Ciebie też! – odkrzyknął, gdy byłam już na korytarzu. Odwróciłam się w stronę tamtego pokoju i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle przedemną wyrósł ktoś, a ja piepsznęłam w niego i runęłam jak długa na ziemie.
- Szlak by to trafił – powiedziałam i wstałam.
- Przepraszam – powiedział.
Spojrzałam w górę.
- Nie ma za co. – powiedziałam – Moja wina.
- Porozmawiamy? – zapytał.
- Masz 5 minut. – westchnęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Naprawde?
- Jak nie chcesz, to możemy nie rozmawiać. – wzruszyłam ramionami i chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za rękę.
- Wiesz, że chce.
- Wiem.
Poszliśmy na ławkę przed ośrodkiem. Usiadłam po turecku przodem do niego. Patrzył się na mnie z 2 minuty w ciszy.
- Masz jeszcze tylko 3 minuty, wydaje mi się, że do rozmawiania należy użyć ust. – Po tych słowach się otrząsnął.
- Chcę Cię przeprosić – powiedział – Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwi, ale ja zobaczyłem w gazecie Twoje zdjęcie z Pawłem, potem przyjeżdżam do domu, a on siedzi u nas.. Może za dużo wtedy nie myślałem..
- Andrzej, błagam Cię. Widziałeś w jakim był stanie. Miałam go tak zostawić płaczącego i powiedzieć mu „Nie nie przytulaj mnie, bo Andrzej może to, albo tamto”? No zastanów się trochę. Nie chce nic mówić, ale to Ty się kurde prawie całowałeś z jakąś niunią, gdyby dziennikarz nie podszedł, to kto wie, może i byście się całowali na środku i to wy byli w gazecie na pierwszej stronie jako para tygodnia. – Zakończyłam swój monolog. Spojrzał na mnie. Nie wiedział co powiedzieć. – No słucham, kto to był? – zapytałam
- To była moja koleżanka. – powiedział
- Koleżanka? – zapytałam.
- Tak… Koleżanka..
- A co ona tam robiła? – zapytałam
- No zaprosiłem ją.
- Jasne, i to Ty masz być zazdrosny o mnie i wytykać mi, że śpie z każdym po kolei, a ja mam normalnie patrzeć jak miziasz się z jakąś blondyną? – zapytałam
- Za to też przepraszam, bo ja nie wiem czemu, ale ona mnie oczarowała…
- No to nie mamy o czym mówić. – przerwałam mu i wstałam.
- No Paulina! Nie zachowuj się jak dziecko!
- Znowu zaczynasz? - zapytałam i siadłam znowu. – Zobacz jaki Ty jesteś w stosunku do mnie. Raz przepraszasz, potem na mnie krzyczysz.
- Wiem, przepraszam, ale ja mam mętlik w głowie.
- Może po prostu mnie już nie kochasz? Może ta blondynka Cię tak oczarowała, że się w niej zakochałeś? – zapytałam ze łzą na policzku.
- Ja nie wiem – schował twarz w dłonie. Po chwili jednak podniósł wzrok.
- Czego nie wiesz? – zapytałam – Prosta sprawa, kochasz ją lub nie. Tak lub nie.
- Ja Ciebie kocham – powiedział i złapał mnie za ręce. Odruchowo je przyciągnęłam do siebie.
- Jakbyś mnie kochał, to ona by Cię nie oczarowała. – powiedziałam.
- Wiem, ale ona dla mnie nic nie znaczy, naprawdę Cię kocham. – spojrzał mi w oczy.
- Nie wiem, nie mam pewności – powiedziałam i wstałam.
- No i gdzie idziesz? – zapytał – Porozmawiajmy jak dorośli.
- Kurwa mać, ja z Tobą rozmawiam jak dorosły. Ale Ty się zachowujesz jak dziecko. Raz jesteś milusi, raz chamski.
- Dobra, przepraszam za to też – wciął mi się – Wybaczysz mi? – zapytał. Spojrzałam na niego i patrzyłam przez jakiś czas.
- Przyjaciele. – powiedziałam.
- Co? – zapytał
- Przyjaciele, albo nie wybaczam. – powiedziałam.
- Jak to? Chcesz, żebym był Twoim przyjacielem? A jak Bartek, chciał Ci zaproponować przyjaźń, to powiedziałaś, że nie możesz być jego przyjaciółką, bo nie chcesz widzieć jak układa sobie życie z kimś i tym kimś nie jesteś Ty..

- Wiem co mówiłam, ale to była inna sytuacja. Decyduj się. Przyjaciele czy nie? – zapytałam i wyciągnęłam przed niego rękę. Spojrzał na mnie i na rękę.
--------------------
Jeszcze raz przepraszam za tą całą długą nieobecność!
Nadrobię to, obiecuję! :)
Jak rozdział? Może być? Zobaczymy, może dzisiaj będzie jeszcze jeden.. :))
Aaa jeżeli chodzi o tej turniej, na którym byłam, to nam nie wyszło, zajęłyśmy 6 miejsce w grze i 6 w klasyfikacji końcowej, sędziowie strasznie przewalali, albo po prostu byli niedoszkoleni, bo strasznie młodzi. Ale ogólnie, mogę się Wam pochwalić, że zostałam powołana na kampy kadry Polski 00', z czego się naprawdę bardzo cieszę :) Do następnego! :* (Jeżeli ktoś wgl jeszcze to czyta.)

niedziela, 13 lipca 2014

87. Tak, kocham Cię.

 Zgodzić się czy nie? Oto jest pytanie.. Nie myśląc za dużo pokręciłam przecząco głową.
- Nie. – powiedziałam i po policzku poleciała mi łza. – W ogóle to, mnie tu nie ma. Żyjcie tutaj tak, jakby mnie nie było ok.? – zapytałam i otarłam łzę.
- Nawet ja? – odezwał się Igła.
- Ty to wyjatek – powiedziałam i poszłam weszłam do stołówki. Wow byłam 2! Ale gdzie Kaśka? Spojrzałam za drzwi stołówki. Stała i gadała z Andrzejem. Tak bardzo ją kocham. Najlepsza koleżanka ever! Po zjedzonym śniadaniu poszłam do pokoju. Potem na trening. Ubrałam się w dres, założyłam skarpetki i klapki. Japonki. A co, nie będę przemęczać nóg w butach. Szłam tak, gdy nagle usłyszałam śmiechy.
- Stylowo! – krzyknął za mną Pit.
- Wiadomo – odkrzyknęłam nie odwracając się. Wiedziałam, że za mną idą wszyscy siatkarze. Oni mają teraz siłkę. Skręciłam i wpadłam na kogoś.
- O a tu jest nasza siatkareczka, Paulina. Paula powiedz widzą dzieńdobry – mówił Igła kierując na mnie kamerą.
- Witam, witam – uśmiechnąłam się – Ale nie nagrywaj mnie, za brzydka na Igła Szyte – powiedziałam
- Chyba za ładna! – krzyknął z boku Winiar. Pokręciłam głową z uśmiechem i odeszłam. Po treningu, ścigałam się z Kasią, kto pierwszy się myje i wygrywając zajęłam łazienkę. Po 20 minutach wyszłam z łazienki, a do niej na szybkości weszła Kaśka. Nagle ktoś zapukał do drzwi. W myślach błagałam, żeby to nie był żaden siatkarz. Otworzyłam drzwi. Siatkarz.
- Rozpieszczasz swoich fanów tą kamerą – powiedziałam, gdy zobaczyłam Igłę z kamerą w dłoni.
- A to właśnie nasza Paulinka. Tak właśnie mieszka. Tu jest jej łóżko, tu jest łóżko Kasi, tu jest ich bałagan ubraniowy – pokazał na krzesło pełne czystych koszulek jeszcze w folijkach, tych czerwonych z napisem Polska. – A tu, łooo A tutaj mają żelki – pokazał na złote misie haribo leżące pod łożkiem.
- Jak Ty to wychaczyłeś? – zapytałam zdziwiona
- Wzrok żelkożercy – skwitował – Ale jak trener się dowie…
- Nie dowie się – przerwałam mu. Przekręcił kamerę na siebie.
- No dobra, nie dowie się. – i wyłączył kamerę. – Jak tam pięknoto? – zapytał i siadł na łóżku.
- Mów co chcesz – zmrużyłam oczy.
- Za 10 minut idziesz na spacer. – uśmiechnął się. – Taki 10 minutowy.
- Że niby z kim? – zapytałam
- Niespodziankaaa – oznajmił i rozkładając ręce zaczął nimi robić dziwne ruchy, jakby wkręcał żarówki, czy coś w tym stylu.
- Igła błagam Cię. – westchnęłam i rzuciłam się na łóżko.
- No co? – zaczął mnie łaskotać.
- Nie wkurwiaj mnie. – przekręciłam się na plecy.
- Paskuda jedna – skwitował.
- Ty nie lepszy – pokazałam mu język. – Nie idę z żadnym siatkarzem na spacer. ŻADNYM. – przeliterowałam mu ostatnie słowo.
- Nawet ze mną i Ziomkiem? – zasmucił się.
- No dobra to z Wami mogę iść. – powiedziałam.
- To za 10 minut na dole. – powiedział – na dworze, już będziemy - wyszedł. Wstałam i podeszłam do szafy. Gdy już wybrałam w czym idę. Ubrałam się w to i zeszłam na dół. Poszłam do trenera, powiedziałam, że idę się przejść. Zgodził się. Poszłam przed ośrodek, ale zamiast zobaczyć Igłę i Ziomka, zobaczyłam Bartka. Pokręciłam głową i odwracając się, chciałam wejść do środka.
- Jak pójdziesz dostaniesz prezent. – zjawił się przedemną Igła.
- Jaki? – zapytałam.
- Oryginalny, niezastąpiony, genialny! – powiedział entuzjastycznie.
- No dobra. – westchnęłam i poszłam w stronę Bartka. – Nie, miałam się z wami nie kontaktować – westchnęłam i chciałam wrócić.
- Chodź. – złapał mnie za rękę i troszkę pociągnął za sobą. Spojrzał na mnie i obkręcił mnie wokół swojej ręki, jak w tańcu i póścił moją rękę. – Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję – zaśmiałam się – ale to nic nadzwyczajnego, spodnie, bluzka i buty.
- Nawet jak byś założyła worek to byś ładnie wyglądała.
- Jasne, jasne – zaśmiałam się.
Szliśmy chwilę w ciszy. Nagle siadł na ławce. Widząc to, też siadłam.
- Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, żebyś się uśmiechała. – powiedział – Co mogę zrobić?
- Chyba nic. – westchnęłam. – Chciałam odciąć się tutaj od Was wszystkich, ale widzę, że nie mogę, bo to jest dla Was za dużo.
- To nie tak. – powiedział szybko. – Po prostu martwię się. Niby miało Ci być lepiej, ale Ty nawet grając się nie uśmiechasz. – powiedział.
- Za góra tydzień mi minie, naprawdę – uśmiechnęłam się lekko.
- Nie może już teraz? Może powinnaś z nim porozmawiać, może jak go wysłuchasz i przyjmiesz przeprosiny, może będzie Ci lepiej? Byłaś szczęśliwsza, będąc z nim, może powiniście do siebie wrócić? – zapytał
- Serio jesteś za tym, żebym do niego wróciła? – zdziwiłam się.
- Jeżeli dzięki temu, będzie Ci lepiej, będziesz szczęśliwa, to tak. Jak się kogoś kocha, to się chce tylko i wyłącznie szczęścia tej osoby. – uśmiechnął się lekko.
- Kochasz mnie? – zapytałam zdziwiona. Coraz bardziej mnie zadziwia.
- Tak, kocham Cię, nigdy nie przestałem. – powiedział. – I nigdy nie przestanę. – stwierdził. Spojrzałam na niego. Chyba mówił na serio.
- Przecież ja.. Ja Ci dużo złego wyrządziłam. To znaczy, no bo, nie chciałam z Tobą rozmawiać, nie chciałam Cię wysłuchać, przekreśliłam Cię, gdy się dowiedziałam o jej ciąży, potem jak się okazało, że to nie Twoje dziecko, to nie chciałam do Ciebie wrócić… - Chciałam wyliczać dalej ale mi przerwał.
- To się nie liczy – stwierdził. – To się wyniosło z danej sytuacji, nie mogłaś 4 miesiące czekać na mnie i myśleć, że może jednak, to nie będzie moje dziecko.
- Wracamy już? – zapytałam.
- Jeżeli chcesz, to czemu nie – powiedział wstając. Szliśmy chwilę. Poczułam, że chciałabym się teraz do kogoś przytulić. Spojrzałam na Bartka. Chyba wiedział o co chodzi, bo od razu mnie przytulił.
- Dziękuję – powiedziałam.
- Nie masz za co. – odparł. Wróciliśmy do środka. – Porozmawiaj z nim. – puścił mi oczko i każdy rozszedł się w swoją stronę.

Porozmawiaj z nim, porozmawiaj z nim, porozmawiaj z nim.. Porozmawiać z nim? Znów to samo pytanie..
-----------------
Jednak, udało mi się dodać coś przez 20. :) Trener się zgodził, że jak ktoś mieszka blisko, to jak bardzo chce, może wyskoczyć na 2 godzinki do domu, odrazu pomyślałam o dodaniu rozdziału, a że mieszkam blisko, to mama po mnie przyjechała i takim sposobem mamy 87 :)
Przepraszam za tak długą nieobecność :(
Mam zgrupowanie i nie mam jak wziąć tam laptopa, na którym są wszystkie rozdziały, pozatym 3 treningi dziennie + posiłki i jakieś tam dodatkowe rzeczy, typu spacery poobiednie. Jestem strasznie zmęczona, a jeszcze czekają mnie takie 7 dni.
Przepraszam jeszcze raz, następny 20 lipca :*

sobota, 5 lipca 2014

86. Boże, jak się stęskniłem.

Wstałam i otworzyłam.
- Tak trenerze? – zapytałam
- Ten telefon cały czas wibruje – powiedział załamany
- Rozchwytywana – krzyknęła Kaśka z łazienki.
- I to jak – złapał się za głowę. – A teraz na poważnie, zrób coś z tym – powiedział i mi go dał.
- Proszę niech trener poczeka – powiedziałam wpuszczając go do środka. Siadł sobie. Spojrzałam na telefon. 59 nieodebranych połączeń. Złapałam się za głowę.
- Od kogo to? – zapytał trener
- Mało ważne – westchnęłam.
- Jednak chyba dużo – uśmiechnął się lekko do mnie – Jak Ci telefon dzwoni co 3 minuty. Masz jakieś problemy? – zapytał z troską.
- Nie trenerze, wszystko ok. – powiedziałam
- Na pewno? – zapytał.
- Tak, żeby się pan tak nie martwił, to powiem, że dzwoni były chłopak – powiedziałam pisząc sms. 
- Aaaa – wyszczerzył się – Tak bardzo kocha?
- Trenerze! – pisnęłam – Co pan taki ciekawski? – zapytałam i dałam mu telefon.
- Chce wiedzieć, jak tam sobie żyje moja ulubienica – wyszczerzył się.
- Oooo – zaśmiałam się.
- Dobra idę – uśmiechnął się – za pół godziny kolacja.
- Lajcik – powiedziałam i położyłam się na łóżku. Pokręcił głową z uśmiechem i wyszedł.
Po kolacji był trening na siłowni. Przyszłam wcześniej to i wyszłam wcześniej, a te lamusy siedziały pół godziny dłużej. Po prysznicu, położyłam się na łóżku i zasnęłam. A obudziłam się o 5 rano. Potem nie mogąć dłużej spać, weszłam na tableta. Gdy weszłam na fejsa, od razu pokazał mi się post Andrzeja.
„Jadymy do spały” i zdjęcie z Karolem, Zatim, Fabianem, Ziomkiem, Bartkiem i Wlazłym na stacji benzynowej. 5 miunt temu a już 500 lajków. Siedziałam na fejsie godzinę. Potem mi się znudziło więc poszłam się umyć i ubrać. Potem wzięłam słuchawki, włączyłam muzykę i leżałam. Pół godziny później ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i otworzyłam. Gdy zobaczyłam po drugiej stronie Andrzeja, zatrzasnęłam przed nim drzwi. Zaczął się dobijać.
- Kurwa mać Paulina – powiedziała zaspana Kaśka.
- No to nie ja – wzruszyłam ramionami z bezradności.
- Kurwa, tak dobijaj się – wstała i podeszła do drzwi. Otworzyła je.
- Paula – zaczął.
- Nie nie Paula, Kasia jestem miło mi, ale jakbyś tak kurwa dał mi spać byłoby mi jeszcze milej. – powiedziała i zatrzasnęła przed nim drzwi.
- Paula wyjdź, porozmawiaj ze mną – powiedział. Nie odzywałam się, a po chwili usłyszałam jak siada pod drzwiami. Wkurwiona, taka wiecie, na maxa wkurwiona, wstałam, złapałam za regulamin, który był w każdym  pokoju, wzięłam długopis, zaznaczyłam punkt w którym było napisane, że nie wolno się odwiedzać, podreśliłam zdanie „Za nie stosowanie się do regulaminu, kadrowicz może zostać wydalony ze zgrupowania lub usunięty z kadry” dopisałam tam: „Jak się nie dostosujesz, to możesz się pakować”. Otworzyłam drzwi, dałam mu to i weszłam z pokrotem. Chyba podziałało, bo usłyszałam jak wstaje i odchodzi.
- I kto tu jest genialny? – zapytałam.
- Ty to kurwa jesteś pojebana – skwitowała.
- Dzięki Kasiu, też Cię kocham – powiedziałam.
- No taka prawda, Paula, jakbyś nie mogła wyjść, powiedzieć mu, że jest między Wami skończone, albo nie wiem, że go kochasz, ja naprawdę nie wiem co czujesz, ale no nie kurwa się do niego nie odzywać.
- Żeby to było takie łatwe. Nie wiesz ile razy mu mówiłam, żeby nie dzwonił, że to koniec, że to, że tamto, że sramto. Ile jeszcze razy musze mu to powtarzać? – zapytałam i z bezradności poleciały po moich policzkach łzy. Gdy to zobaczyła siadła koło mnie.
- Dobra masz rację – przytuliła mnie – Ja sobie z nim porozmawiam, a Ty masz się skupić teraz na siatkówce – powiedziała.
- Tylko mu nie mów, że mój telefon jest u trenera. – powiedziałam.
- Oki. Ale porozmawiam z nim, wtedy kiedy będziemy się mijać, bo iść tam nie mogę.
- Oki – dałam jej buziaka w policzek. Wyszczerzyła się i poszła się ogarnąć. Potem wyszłyśmy na śniadanie. Okazało się, że w holu mają zbiórkę siatkarze. Wszyscy tam stali. Kasia się zatrzymała, a ja szybko podbiegłam do Ziomka, który stał z Fabianem i Zatim do mnie bokiem i go przytuliłam bardzo mocno. Gdy spostrzegł, że to ja, uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. Tak wiem, miałam od nich wszystkich odpocząć, ale Ziomek…
- Co jest? – zapytał i nachylił się, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Co ma być? – zapytałam – Stęskniłam się – powiedziałam.
- Tak? – zapytał
- Andrzej dzisiaj pół godziny dobijał mi się do drzwi – mruknęłam.
- Mieliśmy go pilnować, ale nam umknął – powiedział – Sorki.
- Nie ma przecież za co – uśmiechnęłam się.
- Hej Paula – odezwał się Fabian i roześmiał się.
- Hej Fabian – uśmiechnęłam się i odwracając się, przytuliłam go.
- Hej Paula – powiedział nikle uśmiechając się Zati.
- Hej Zati – przytuliłam go.
- Przepraszam – powiedział mi do ucha.
- Za co? – zdziwiłam się
- Przezemnie się z nim rozstałaś. – spuścił wzrok.
- Nie masz za co – uśmiechnęłam się i poczułam ręce oplatające mnie w talii od tyłu.
Gwałtownie się odwróciłam.
- Igła! – pisnęłam
- Pauli! – pisnął i mnie mocno przytulił.
- Boże jak się stęskniłam – powiedziałam tkwiąc w jego uścisku.
- A myślisz, że ja nie? Stęskniłem się bardzo za moją ulubienicą.
- Mm już druga osoba dzisiaj mówi, że jestem jej ulubienicą. Czuję się zaszczycona – zaśmiałam się.
- Moją też! – odezwał się Ziomek.
- No i moją też! – powiedziali naraz Zati i Fabian.
- Już 5 osób! – powiedziałam uradowana.
- No i moją też! – powiedział Pit. Pit!
- Piit! – pisnęłam. Za dużo piszczę, zdecydowanie.
- Paulinka! – przytulił mnie.
- Za Paulinkę, masz plusa. – przybiłam z nim piątke.

- Hej Paula – powiedział ktoś z tyłu. Znałam ten głos, bardzo dobrze. Nie odwracając się, dałam kroka i znalazłam się za plecami Ziomka. Odwróciłam się. – Porozmawiasz ze mną? – zapytał z nadzieją. Spojrzałam w jego oczy. Pełne bólu… Zgodzić się czy nie?

środa, 2 lipca 2014

85. Nowa Paulina.

 Gdy Andrzej usłyszał kroki, od razu się odwrócił, a gdy mnie zobaczył, od razu wstał i podszedł do mnie. 
- Paulina – westchnął – Wróciłaś? – zapytał i chciał mnie przytulił.
- Wariat? – zapytałam i go odepchnęłam – Oddaj mi mój telefon – powiedziałam i podałam mu jego. – Dałeś mi swój.
- Serio? Jejku nie wiedziałem.
- Tak tak, jasne. I jeszcze powiedz, że przed chwilą nie sprawdzałeś moich połączeń, sms i zdjęć – powiedziałam i spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- No dobra, musiałem wiedzieć – powiedział lekko zdenerwowany. Ominęłam go i wzięłam ip.
- I co dowiedziałeś się? – zapytałam – Zdradzałam Cię, umawiałam się, całowałam i kurwa spałam z wszystkimi siatkarzami?
- Nie – powiedział cicho.
- Pewnie tego oczekiwałeś – powiedziałam i poczułam łzy na policzkach. – Niestety okazałam się wierna, mam za to przepraszać? – zapytałam.
- Kurde Paula, przepraszam – powiedział i znów chciał mnie przytulił.
- Kurde Andrzej nie – powiedziałam i omijając go wyszłam z domu. Gdy byłam już prawie w samochodzie Bartka, stanęłam i poszłam jeszcze raz do domu. Weszłam, zastałam go patrzącego w ekran. Podeszłam od tyłu i wzięłam od niego telefon. Usunęłam swój numer i mu go oddałam.
- Twój numer znam na pamięć – powiedział.
- To możes go zapomnieć, nie wiem, co tam chcesz, tylko do mnie nie dzwoń – powiedziałam i wyszłam.
Bartek zawiózł mnie do domu. Potem poszliśmy spać, odwrotnie, ja na łóżku on na kanapie. Jutro mam być tam na 11. Wstałam rano o 7, spakowałam się, naszykowałam, zjadłam śniadanie, które przyszykował mi Bartek. Miał na 12 na trening, zadeklarował się, że mnie zawiezie, nie miałam nic przeciwko, bo musiałabym się tłuc jakimiś autobusami czy busami, bo wkońcu połączenie Spała-Bełchatów. Zawiózł mnie do Spały, jechaliśmy około 45 minut.
- Dziękuję – powiedziałam.
- Nie ma za co – uśmiechnął się wyciągając walizkę z bagażnika. – Dozobaczenia jutro – zaśmiał się
- Co? Serio jutro macie zgrupowanie? – zażenowałam się.
- Tak – pokiwał głową.
- Mam prośbę, trzymaj odemnie wszystkich z daleka, Ty też jakbyś mógł, muszę się skpić na treningach, mam kadrę, to jest bardzo ważne, nie mam czasu na żadnych kolegów, tym bardziej na Andrzeja. Pozatym muszę pobyć sama. – powiedziałam.
- Ja też nie mogę? – zapytał. Pokręciłam głową.
- Nie. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Papa – powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Zabrałam walizki i weszłam do ośrodka. Przywitałam się entuzjastycznie z trenerami i dziewczynami. Dostałam numerek pokoju i poszłam się rozpakować. Pokój miałam z Kasią. Kasia, to moja najlepsza koleżanka z kadry. Akurat wtedy, gdy zdąrzyłyśmy się rozpakowakować i odświeżyć po podróży, trener wszedł, oznajmił, że za 5 minut mamy być na dole na rozprawie. Zeszłyśmy i siadłyśmy na kanapie. Niedługo potem były już wszystkie zawodniczki razem z trenerem.
- Chodźmy do Sali konferencyjnej – powiedział trener. Przeszliśmy. – No więc zacznijmy. Po pierwsze regulamin. Trzeba się dobrze zachowywać, Nie mogą Was odwiedzać chyba, że na to zezwolę – powiedział i wyłonił nos znad kartki – Nie pozwolę – wyszczerzył się i czytał dalej. – Nie wolno wam oddalać się od grupy. Nie wolno odwiedzać się nawzajem w pokojach, to znaczy nie wolno wam odwiedzać chłopców, a chłopcy dziewcząt, a jest tu dużo chłopców. Nie wolno się kąpać bez ratownika lub trenera z uprawnieniami ratownika – tu nastąpił dziki śmiech. Trener przecztał to jeszcze raz.. – No, że w basenie! – pokręcił głową – już spokój! Nie możecie pić, palić, narkotyki inne używki… To wiecie.
- Czy możemy przejść dalej? – zapytałam – Przecież regulamin czytamy na każdej kadrze – przypomniałam.
- Dobra mniejsza, za złamanie regulaminu kadrowicz może być wydalony z obozu lub ewentualnie usunięty z kadry. – powiedział – Zrozumiano?
- Tak jest! – zasalutowaliśmy.
- To podpisać każda – powiedział. Gdy to zrobiłyśmy kontynuował. – Telefony zabieram o godzinie 22. – tu były jęki nie zadowolenia. – Nie ma nie, trenujemy, nie ma czasu na chłopaków – powiedział i spojrzał na mnie.
- Ale czemu trener na mnie patrzy? – oburzyłam się.
- Chyba każdy wie czemu – puścił mi oczko i się wyszczerzył. Przewróciłam oczami ze śmiechem. – Treningi. Dzisiaj jeszcze 2, za pół godziny obiad i potem trening i po kolacji trening. Od jutra przez 4 dni są po trzy treningi. Rano o 9, popołudniu o 13 i potem o 17. O 8 jest śniadanie. O 12 jest obiad. O 20 jest kolacja. O 21 basen, z ratownikiem! Rano trening 2h, popołudniu trening 2h, a wieczorem 2,5h.
- Aż taka harówa? – mruknęłam.
- Aż taka harówa, zapierdzielać trzeba, jak na kapitana przystało.
- Kapitan to kapitan, ale czemu od razu wszystkie? – mruknęła Kaśka
- Dobra, Paulina wieczorem ma trening indywidualny zamiast basenu. – powiedział.
- Trenerze! – krzyknęłam.
- No co? – zapytał.
- No to! Nie ma tak! Równe traktowanie, wie trener co to? – wstałam.
- I za to jesteś kapitanem! Bo umiesz się przeciwstawić – puścił mi oczko. Zaśmiałam się. – No i masz gadane i niezły wpływ na boisku jak na nie krzykniesz.
- Noo jak rykniesz to masakra – złapała się za głowę Magda.
- Przesadzacie – wykręciłam oczami – Po prostu czasem trzeba Was do pionu ustawić.
- Dokładnie – przytaknął mi trener. – Będą od jutra tu siatkarze, chyba hotkami nie jesteście nie? To prosimy nie zbliżać się do nich, a jak już to tylko po zdjęcie i już.
 - Siatkarze będą!  – pisnęła mi do ucha Magda.
- Ta kurwa zajebiście -  mruknęłam, ale akurat wtedy było cicho i mnie wszyscy słyszeli. Pytam, czemu?
- Coś Paulinko nie pasuje? – zapytał.
- Za tą Paulinkę to wszystko gra – zironizowałam.
- Tobie nie wolno się w ogóle do nich zbliżać – powiedział – bo z tym swoim humorem to prędzej ich zagryziesz. To chyba wszystkie sprawy organizacyjne. Możecie rozejść się do pokojów – powiedział, a kiedy wszyscy kierowali się do wyjścia dodał – po to, żeby za 10 minuty zjawić się na obiedzie!
Stwierdziłyśmy z Kasią, że nie opłaca się wchodzić na górę do pokojów więc poszłyśmy od razu na obiad. Gdy siedziałyśmy przy stoliku i rozmawiałyśmy o różnych sprawach, rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam. Andrzej dzwoni. Ta kurwa niech se dzwoni. Odrzuciłam.
- Kto to? – zapytała.
- Kolega – powiedziałam.
- Kolega? – zapytała podejrzliwie.
- Dokładniej to ex – powiedziałam.
- To już wiadomo skąd Twój humor.
- Co Wy się czepiacie o ten humor kurwa, mam jaki mam, trudno się mówi. Jak stwierdzisz, że ze mną nie wytrzymasz to powiedz, sobie wezmę oddzielny pokój.
- Ej Paula, widzę, że to było coś poważniejszego niż byle jaki związek. – powiedziała.
- A daj spokój – powiedziałam i znów zadzwonił mój telefon. Andrzej. Znowu odrzuciłam.
- Może chce przeprosić? – zapytała.
- Niech sobie w dupe wsadzi to przepraszam. – powiedziałam i znów go odrzuciłam.
- A o co poszło? – zapytała. Kolejny raz rozdzwonił się mój telefon. Znów on odrzuciłam.
- Mało ważne – powiedziałam. Znów telefon dał o sobie znać. Bez namysłu odebrałam.
- Kurwa mać, mówiłam, żebyś do mnie nie dzwonił, a Ty jak głupie durne dziecko się do mnie dobijasz. Mówiłam już Andrzej, że swoje przepraszam możesz sobie wsadzić w dupe. I nie ma żadnego ale. – powiedziałam i się rozłączyłam. Znów zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na Kasie błagalnym wzrokiem. Spojrzałam na telefon. Kurek? Odebrałam.
- Tak? – zapytałam.
- Andrzejem to ja nie jestem – zaśmiał się za wstępie.
- To Ty dzwoniłeś? – zapytałam.
- Nooo tak.
- Sorki, bo on już z 7 razy dzwonił, cały czas go odrzucałam. Myślałam że tym razem też dzwonił on. Wkurzyłam się i odebrałam. – Wypuściłam powietrze.
- Młoda nie denerwuj się, miałaś trenować.
- Wiem. Dlatego, jak coś to pod telefonem nie będę dostępna przez całe zgrupowanie. Oddaje go trenerowi wyłączony. Tylko nikomu nie mów. Ja zadzwonię do tych osób do których powinnam.
- Nawet ja nie mogę dzwonić?
- W szczególności żaden chłopak. Kończę pa – powiedziałam i się rozłączyłam. Przez całą rozmowę Kasia się na mnie dziwnie patrzyła.
- Muszę zadzwonić do Wujka, mamy, Zuni, brata i drugiego Wujka, że nie będę pod telefonem.
- Naprawdę? Paulina bez telefonu przez 5 dni? – zrobiła głupią minę i tym mnie rozśmieszyła.
- Paulina robi się bardziej dorosła i nie uzależniona od swojego ajfona. – wyszczerzyłam się sztucznie. Zadzwoniłam do wszystkich wyżej wymienionych wciskając kit, że trener zabiera nam telefon. No oprócz  Ziomkowi i Igle. Im powiedziałam wprost. A no i wspomniałam, żeby nikomu nie mówili. Zatiemu wysłałam sms, że nie będzie mnie dostępnej na tel. przez 5 dni. Akurat wszyscy zaczęli się zbierać. Dostałam obiad. Gdy zjadłam, wyciszyłam telefon i poszłam do trenera.
- Trenerze?
- Tak?
- Przechowa mi pan telefon na czas zgrupowania? – zapytałam. Spojrzał na mnie na idiotkę. – I jak nawet będę chciała to proszę mi go nie oddawać – powiedziałam. – Muszę się skupić na grze.
- Jasne – przytaknął i go wziął.
- Dziękuję.
- Nie ma za co – puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam do Kasi. Tam już stały dziewczyny.
- Czy Ty właśnie, oddałaś trenerowi telefon? – wyszczerzyły oczy.

- Nowa Paulina – uśmiechnęłam się. One też. Poszłyśmy do swoich pokoi. Gdy weszłyśmy na łóżkach miałyśmy już wszystkie koszulki, spodenki i nawet skarpetki. Spakowałam się do torby treningowej i położyłam się na łóżko. Rozmawiałam z Kasią jakieś pół godziny, a potem poszłyśmy na salę. Najpierw do szatni znaczy się. Po treningu mega zmęczone poszłyśmy od razu pod prysznic. Oczywiście ja zajęłam sobie pierwsza. Zmęczona położyłam się na łóżku. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-------------
Przepraszam za pomyłkę z poprzednim rozdziale :) W ramach rekompensaty, dzisiejszy rozdział troszkę dłuższy :*
Pozdrawiam i udanych wakacji życzę :*

wtorek, 1 lipca 2014

84. Teraz lepiej, prawda?

Otworzył mi z zaskoczeniem. Tak! Chociaż otworzył! Spojrzał na mnie zatroskany.
- Paula co się stało? – zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Możesz mnie przytulić? – zapytałam, a on kiwnął głową i mnie mocno przytulił. Potem zamknął drzwi i przeszliśmy do salonu.
- Kakao? – zapytał
- Tak – pokiwałam głową i siadłam na kanapie. Po chwili przyszedł z kakao.
- Twoje ulubione, w Twoim ulubionym kubku – uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję Bartek – powiedziałam.
- Powiesz mi co się stało? – zapytał.
- A będzie mi wtedy lepiej czy gorzej? – zapytałam.
- Zawsze lubiłaś mi się wygadać – uśmiechnął się. Fakt, zawsze jak się mu wygadałam, było mi lepiej. Zawsze wtedy dopytywał lub przytakiwał. Był zainteresowany. Potem mnie mocno przytulał i było już dobrze. Tak też było i tym razem.
- Dziękuję Ci bardzo, że mnie wysłuchałeś – powiedziałam, jeszcze bardziej przytulając się do jego piersi.
- Nie ma za co – powiedział i lekko pocałował mnie w czubek głowy.
- I przepraszam – powiedziałam.
- Za co? – zapytał zdziwiony.
- Po pierwsze za to, że przychodzę do Ciebie w nocy, po drugie za to, że psuję Ci tą chwilę, gdy powinieneś się cieszyć, po trzecie za to, że przytłaczam Cię moimi problemami, i najważniejsze, po czwarte za to, że gdy Ty chciałeś mi coś powiedzieć, ja nie potrafiłam Cię wysłuchać, tak jak Ty zrobiłeś to teraz – westchnęłam. – Jestem jednak jeszcze bardzo niedojrzała.
- Po pierwsze nie masz za co przepraszać, pamiętasz naszyjnik? Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, po drugie, nie dziwię się, że nie chciałaś mnie wysłuchać – westchnął. - Po trzecie, nie jesteś niedojrzała, jesteś właśnie bardzo dojrzała. Naprawdę. Żadna dziewczyna będąca w liceum nie jest tak dojrzała jak Ty. – uśmiechnął się.
- Jesteś naprawdę najlepszym człowiekiem pod słońcem – powiedziałam. – Zasługujesz na jakąś najlepszą dziewczynę pod słońcem – zaśmiałam się.
- Na Ciebie? – wyszczerzył się – Ty jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem – skwitował.
- Dziękuję, ale Ty zasługujesz, na kogoś lepszego – powiedziałam.
- Nie ma nikogo lepszego – westchnął i przytulił mnie mocniej.
- Nie uduś mnie – zaśmiałam się, a on razem ze mną. – Bartek – westchnęłam.
- Tak? – zapytał.
- Przenocujesz mnie dwa dni? – zapytałam.
- Jasne – uśmiechnął się.
- Dziękuję – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Wiesz – powiedział – Może dzisiaj za szczęśliwa nie jesteś z Andrzejem, ale jeżeli ogólnie jesteś, to ja się nie będę wcinać, ale chciałbym, żebyśmy mieli chociaż takie stosunki.
- Ja też – uśmiechnęłam się – Teraz zrozumiałam, że jesteś dla mnie bardzo ważny – uśmiechnęłam się.
- A co po tych dwóch dniach?
- Wiesz co, za dwa dni wyjeżdżam na zgrupowanie na 5 dni – uśmiechnęłam się.
- A no to lajcik – zaśmiał się – Jutro pójdziemy, żebyś się spakowała – puścił mi oczko.
- Ta i wzięła telefon – roześmiałam się.
- Nie wzięłaś? Przecież Ty się nie ruszać nigdzie bez telefonu – zdziwił się.
- No ale go nie było w torebce – zasmuciłam się – Nie zrobimy sobie słitki – powiedziałam.
- Jak nie! – używił się i wyjął swój telefon. Przechwyciłam go.
- No retriki nie ściągnąłeś? –zapytałam i pokręciłam głową.
- Oj tam, czepiasz się – powiedział.
Po miłym spędzonym wieczorze, nie czekajcie.. Po miłej spędzonej połowie nocy (przyszłam do niego o 00:00 i siedzieliśmy do 04:00.) poszłam się myć, dostałam jego koszulkę (tą moją ulubioną eh..) i zaczęliśmy się kłócić, czy on mi udostępnia łóżko, i idzie na kanapę, czy ja idę na kanapę.
- Ja idę na kanape i spadówa – powiedziałam i się położyłam na kanapie. – Ale możesz mnie przykryć. – zrobiłam maślane oczka. Wziął koc, podszedł do mnie, przykrył i nagle podniósł i przeniósł do sypialni.
- Dobranoc – powiedział, odwrócił się i odszedł. Szybko wstałam i omijając go wleciałam na sofe i się przykryłam.
- No dobranoc – zaśmiałam się.
- Dobra, niech Ci będzie – westchnął – Ale jutro zamiana – stwierdził – Kolorowych snów.
- Nawzajem! – krzyknęłam. Od razu usnęłam. Następnego dnia wstałam o 16. Gdy tylko otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek  stanęłam na równe nogi.
- Boże już 16! – krzyknęłam.
- No szesnasta, szesnasta - odpowiedział mi z uśmiechem Bartek który siedział na fotelu i przeglądał chyba fejsa na tablecie. Wstał, poszedł do kuchni i przyniósł mi kanapki. Zjadłam. – Idziesz ze mną na 18 do kościoła? – zapytał.
- To dzisiaj niedziela? – zapytałam zdziwiona.
- Tak – zaśmiał się.
- To idę – powiedziałam. Umyłam się, umalowałam, ubrałam w te same ubrania co wczoraj, bo nie wzięłam żadnych innych i pojechaliśmy do kościoła. Po kościele pojechaliśmy po moje ubrania. Weszłam do mieszkania i chwilę później przed sobą widziałam Andrzeja.
- Paulina, wreszcie jesteś – powiedział i złapał mnie za ręce – Przepraszam.
- W dupe sobie wsadź to swoje przepraszam – powiedziałam wyrywając ręce i omijając go poszłam do garderoby. Wzięłam torbę i zaczęłam się pakować.
- Co Ty robisz? – zapytał.
- Pakuję się, nie widać? – powiedziałam szorstko.
- Paulina co Ty do cholery wyprawiasz? – zapytał.
- Przecież Ci powiedziałam, że się pakuję. – powiedziałam spokojnie. Stał na środku, a ja krążyłam między nim i walizką i pakowałam ubrania, buty… Jedną już zamknęłam  złapałam za torbę treningową. Spakowałam 3 pary butów, bluzki na trening, terme, spodenki, nakolanniki.. Potem poszłam do łazienki, wzięłam kosmetyczkę i spakowałam.
W między czasie już nie było Andrzeja. Zaczęłam szukać po całym domu telefonu.
- Widziałeś mój telefon? – zapytałam.
- Tak – powiedział i spojrzałam na jego ręce. Wyciągnęłam rękę, ale on nie chciał mi go dać.
- Gdzie masz zamiar teraz mieszkać? – zapytał.
- Gówno Cię to obchodzi – powiedziałam.
- Czemu się spakowałaś? – zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Bo jadę na zgrupowanie jutro – powiedziałam obojętnie.
- A gdzie dzisiaj będziesz nocować?
- Możesz mi oddać mój telefon? – zapytałam zdenerwowana.
- Najpierw mi musisz odpowiedzieć – powiedział.
- Nic nie muszę – wkurzyłam się.
- Gdzie dziś będziesz nocować? – zapytał.
- Gdzieś! Nie Twoja sprawa!
- Paulina to moja sprawa! Co może pojechałaś wczoraj do Pawełka co? W jednym łóżeczku spaliście może? – krzyknął.
- A weź spierdalaj – powiedziałam zdenerwowana już zalana łzami. – Oddaj mi ten jebany telefon – krzyknęłam i wtedy do domu wszedł Bartek.
- Aaa to u Bartka byłaś? – zapytał.
- Wiesz co – powiedziałam – Jak to ma tak wyglądać, to kurde to jest koniec – powiedziałam i wyrwałam mu telefon z ręki. – Możesz skasować mój numer, wszystkie moje zdjęcia, nie wiem co jeszcze, a po reszte moich rzeczy przyjadę po zgrupowaniu. – powiedziałam i skierowałam się z walizką w stronę drzwi, a Bartek wziął torbę.
- Jak to koniec? – zapytał. Chyba dopiero teraz to do niego doszło.
- Takto – powiedziałam i wyszłam. Wyszedł za nami.
- Paulina! – krzyknął.
- Daruj sobie – westchnęłam i siadłam w samochód. Bartek włożył walizkę i torbę do bagażnika, a potem siadł na miejscu kierowcy. Właczył się w ruch uliczny. Podkuliłam nogi, oparłam brodę o kolana i patrzyłam w lewo. Zaczął padać deszcz i patrzyłam jak krople spadają po szybie. Prawie jak po moich policzak łzy…
- Nie płacz, bo nie mogę na to patrzeć – powiedział i na chwilę ujął moją dłoń w swoją. Chlipnęłam tylko i chwilę później byliśmy przed jego blokiem. Wyszłam i od razu weszłam na górę. Poczekałam chwilę na Bartka, a gdy otworzył drzwi od razu poszłam na kanapę i się położyłam na brzuchu. Bartek siadł sobie na fotelu.
- Puk puk! – powiedział po 30 minutach siedzenia cicho.
- Kto tam? – powiedziałam w poduszkę.
- Zakupy! – powiedział
- Zakupy? – pisnęłam i siadłam uśmiechnięta. Gdy mnie taką zobaczył, wyszczerzył się tak bardzo, że chyba jeszcze nigdy takiego wielkiego uśmiechu nie widziałam.
- Wstawaj, idziemy – powiedział i sam wstał.
- Wyglądam pewnie jak…
- Ósmy cud świata – przerwał mi i puścił mi oczko – Zawsze wyglądasz pięknie.
- Sratatata – powiedziałam i wyjmując z walizki kosmetyczkę poszłam do łazienki. 10 minut i już miałam nowy makijaż i ubranie.

- Teraz lepiej, prawda? – zapytałam i obkręciłam się wokół własnej osi. Uśmiechnął się tylko i otworzył mi drzwi. Wyszłam, on za mną i zamknął drzwi. Poszliśmy na zakupy, spędziliśmy tam 4 godziny, aż nas wyprosili, bo stwierdzili, że do 23 są sklepy otwarte. Wróciłam z zakupów z nową sukienką i nowymi spodniami i koszulą. Bartek kupił tylko dwie  koszule . Zakupy zawsze mi poprawiały humor. Tak było i tym razem. Wsiadłam do samochodu i zaczęliśmy rozmawiać. Pytał jak mi się tu gra, jak trenuje, opowiadałam mu zawzięcie całą drogę i jeszcze pół godziny w domu. Zerknęłam na telefon. Tapeta odblokowywania – zdjęcie moje i Andrzeja. Przesunęłam i wpisałam kod. Wpisuje raz, drugi, trzeci… źle? Obejrzałam telefon od góry do dołu. Kurwa, to jest telefon Andrzeja. Wpisałam jego kod i się odblokował od razu.
- Barteek – powiedziałam.
- Co tam?
- Bo on mi dał swój telefon, a mój został w domu – powiedziałam i podrapałam się po głowie.
- Wstawaj, jedziemy – westchnął.
- Dziękuję Ci bardzo – powiedziałam, a on pokazał na swój policzek. Zaraz moje usta się tam znalazły. Pojechaliśmy jeszcze raz do Andrzeja. Weszłam bez pukania od razu do salonu.
------------
Trochę szkoda, że tylko 1 komentarz pod rozdziałem, ale co zrobisz, nic nie zrobisz :(
Oddaje w wasze ręce 44. :D