Pięć dni później.
- Nienawidzę startować. – jęknęłam do cioci i złapałam się za uszy, które mi się zaczeły zatykać.
- Ja też. – jęknęła również. – i lądować. – powiedziała, a ja przytaknęłam. 2 godziny później byłyśmy już na miejscu. Wyszłyśmy z samolotu i poszłyśmy przed siebie. Rozglądałyśmy się za dwoma wielkoludami. Ujrzałam Bartka. Stał tyłem, a Ziomek przodem do nas i ostro nad czymś dyskutowali. Gdy ich zobaczyłam, zostawiłam bagaż i szybko pobiegłam w ich stronę, przechodząc jeszcze pod barierką. Gdy byłam już blisko, zauważył mnie Ziomek i się szeroko do mnie uśmiechnął. Wtedy też Bartek odwrócił głowę, a ja byłam już wtedy w jego ramionach. Podniósł mnie do góry i pocałował. Po chwili odstawił na ziemię.
- Nienawidzę startować. – jęknęłam do cioci i złapałam się za uszy, które mi się zaczeły zatykać.
- Ja też. – jęknęła również. – i lądować. – powiedziała, a ja przytaknęłam. 2 godziny później byłyśmy już na miejscu. Wyszłyśmy z samolotu i poszłyśmy przed siebie. Rozglądałyśmy się za dwoma wielkoludami. Ujrzałam Bartka. Stał tyłem, a Ziomek przodem do nas i ostro nad czymś dyskutowali. Gdy ich zobaczyłam, zostawiłam bagaż i szybko pobiegłam w ich stronę, przechodząc jeszcze pod barierką. Gdy byłam już blisko, zauważył mnie Ziomek i się szeroko do mnie uśmiechnął. Wtedy też Bartek odwrócił głowę, a ja byłam już wtedy w jego ramionach. Podniósł mnie do góry i pocałował. Po chwili odstawił na ziemię.
- Tęskniłam. – powiedziałam.
- Ja też. – pocałował mnie jeszcze raz.
- A to jest właśnie przywitanie się młodej pary. Życie siatkarza jest jednak trudne. – powiedział ktoś z tyłu. Tego ktosia wszędzie rozpoznam. Igła w rzeczy samej razem ze swoją kamerą. Właśnie teraz kręcił ludzi dookoła. Spojrzałam na nich. Wszyscy się na nas patrzyli i uśmiechali. Uśmiechnęłam się również i rzuciłam na szyję Ignaczakowi, który ze śmiechem mocno mnie uściskał.
- Też tęskniłem, nie tylko oni.
- Wiem wiem, też tęskniłam. – uśmiechnęłam się.
- Ekhem. – usłyszałam nad sobą. Obejrzałam się i zobaczyłam Ziomka.
- Najlepsze na koniec. – zaśmiałam się i go przytuliłam.
- Tęskniłem najbardziej z nich wszystkich. – powiedział.
- Wiadomo. – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Koniec tej czułości. – zaśmiała się ciocia. Zobaczyłam na nią, tarzgała moją walizkę.
- Jezu Ciocia tak bardzo Cię przepraszam, zapomniałam całkowicie o niej.
- Nie ma za co. – zasmiała się. – Dobrze, że na kułkach, ale musiałąm zrobić jakieś mega koło, bo przez barierki bym nie przeskoczyła. – zaśmiała się. – Hej Łukasz. – przytulili się.
- Tęskniłem bardzo, bardzo, bardzo. – pocałował ją w czoło.
- Ja też. – przytuliła się do męża. Jak dobrze, że już wszystko jest ok.
Pojechaliśmy do hotelu. Mieszkaliśmy w tym samym co siatkarze. Miałam pokój z ciocią, ale to tylko taka formalność, bo jak przyjechaliśmy o 12, ciocia poszła do Ziomka, który dzielił jakimś trafem pokój z Bartkiem, a Bartek przyszedł do mnie. Jest 18 i nadal tak siedzimy.
- Po kolacji Ci coś powiem. – powiedział Bartek.
- Teraz. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Po kolacji. – uśmiechnął się.
- Teraz. – zmrużyłam oczy.
- Po kolacji. – zaśmiał się. – i koniec kropka.
- Na Bartuś! – powiedziałam i się do niego przytuliłam. – Wiesz jak ja Cię bardzo bardzo bardzo kocham? – zapytałam.
- Wiem. – pocałował mnie. – Ja Ciebie jeszcze bardziej. – wyszczerzył się.
- No powiedz mi! – tupnęłam nóżką.
- Mała złośnica. – pocałował mnie w czubek głowy.
- Mała, to może być..
- Nie dokończaj. – przerwał mi ze śmiechem. – Chodź na tą kolację. – pociągnął mnie za rękę.
- Ja też. – pocałował mnie jeszcze raz.
- A to jest właśnie przywitanie się młodej pary. Życie siatkarza jest jednak trudne. – powiedział ktoś z tyłu. Tego ktosia wszędzie rozpoznam. Igła w rzeczy samej razem ze swoją kamerą. Właśnie teraz kręcił ludzi dookoła. Spojrzałam na nich. Wszyscy się na nas patrzyli i uśmiechali. Uśmiechnęłam się również i rzuciłam na szyję Ignaczakowi, który ze śmiechem mocno mnie uściskał.
- Też tęskniłem, nie tylko oni.
- Wiem wiem, też tęskniłam. – uśmiechnęłam się.
- Ekhem. – usłyszałam nad sobą. Obejrzałam się i zobaczyłam Ziomka.
- Najlepsze na koniec. – zaśmiałam się i go przytuliłam.
- Tęskniłem najbardziej z nich wszystkich. – powiedział.
- Wiadomo. – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Koniec tej czułości. – zaśmiała się ciocia. Zobaczyłam na nią, tarzgała moją walizkę.
- Jezu Ciocia tak bardzo Cię przepraszam, zapomniałam całkowicie o niej.
- Nie ma za co. – zasmiała się. – Dobrze, że na kułkach, ale musiałąm zrobić jakieś mega koło, bo przez barierki bym nie przeskoczyła. – zaśmiała się. – Hej Łukasz. – przytulili się.
- Tęskniłem bardzo, bardzo, bardzo. – pocałował ją w czoło.
- Ja też. – przytuliła się do męża. Jak dobrze, że już wszystko jest ok.
Pojechaliśmy do hotelu. Mieszkaliśmy w tym samym co siatkarze. Miałam pokój z ciocią, ale to tylko taka formalność, bo jak przyjechaliśmy o 12, ciocia poszła do Ziomka, który dzielił jakimś trafem pokój z Bartkiem, a Bartek przyszedł do mnie. Jest 18 i nadal tak siedzimy.
- Po kolacji Ci coś powiem. – powiedział Bartek.
- Teraz. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Po kolacji. – uśmiechnął się.
- Teraz. – zmrużyłam oczy.
- Po kolacji. – zaśmiał się. – i koniec kropka.
- Na Bartuś! – powiedziałam i się do niego przytuliłam. – Wiesz jak ja Cię bardzo bardzo bardzo kocham? – zapytałam.
- Wiem. – pocałował mnie. – Ja Ciebie jeszcze bardziej. – wyszczerzył się.
- No powiedz mi! – tupnęłam nóżką.
- Mała złośnica. – pocałował mnie w czubek głowy.
- Mała, to może być..
- Nie dokończaj. – przerwał mi ze śmiechem. – Chodź na tą kolację. – pociągnął mnie za rękę.
- Nie lubie Cię. – fuknęłam do
niego.
- Też Cię kocham. – pocałował mnie namiętnie.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytałam.
- Ja Cię tylko trzymam w niepewności, nic Ci się nie stanie, jak trochę poczekasz. – Objął mnie ręką. Poszliśmy na kolację, gdzie byli już prawie wszyscy. Potem stwierdzili, że idziemy się przewietrzyć i prawie siłą nas zaciągnęli na dwór. Siedzimy tak już pół godziny i gadamy.
- Co robimy? – jęknął Piotrek. Zauważyłam wtedy krawężnik.
- Wiecie, ja mam pewien pomysł. – uśmiechnęłam się i nagle wszyscy popatrzyli na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Graliście kiedyś w krawężniki? – zapytałam a wszyscy kiwnęli głową. - Kiedyś jak byłam mała, to żeby poznać się, albo dowiedzieć wszystkie tajemnice, grało się tak z kilkoma osobami, ale najpierw pisało się na kartce pytania. Jeżeli osoba nie trafiła w krawężnik piłką, to musiała odpowiedzieć na pytania. Ta która pierwsza odpowiedziała na wszystkie pytania przegrywała. Można zagrać w takie coś, tylko ułożyć zadania i jak już ktoś dane zadanie zrobi, to się je wykreśla. Ewentualnie można zrobić losowanie i ktoś sobie losuje. Potem odkłada i jak się skończą, to liczymy ile ktoś zadań zrobił i ten kto najwięcej przegrywa. – skończyłam – Taka tam może trochę badziewska gierka, ale zawsze będzie ciekawiej. – wzruszyłam ramionami.
- Badziewska? – zapytał Zati.
- To chyba będzie nowa gra reprezentacji Polski! – klasnął w dłonie Winiarski. Zaśmiałam się.
- Andrzej leć skołować piłkę. – uśmiechnęłam się. Dobrze wiedziałam, że ma ją w pokoju. Zawsze wszędzie z piłką. – Zati, kartki i długopisy, dużo długopisów, bo jest nas dużo, a każdy będzie wymyślał po dwa zadania. – uśmiechnęłam się. – Igła jakaś reklamówka czy coś takiego na te losy i nożyczki.
- Ty dziewczyno jesteś genialna.! – przytulił mnie Pit. O własnie, na kolacji się ze wszystkimi przywitałam.
- Też Cię kocham. – pocałował mnie namiętnie.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytałam.
- Ja Cię tylko trzymam w niepewności, nic Ci się nie stanie, jak trochę poczekasz. – Objął mnie ręką. Poszliśmy na kolację, gdzie byli już prawie wszyscy. Potem stwierdzili, że idziemy się przewietrzyć i prawie siłą nas zaciągnęli na dwór. Siedzimy tak już pół godziny i gadamy.
- Co robimy? – jęknął Piotrek. Zauważyłam wtedy krawężnik.
- Wiecie, ja mam pewien pomysł. – uśmiechnęłam się i nagle wszyscy popatrzyli na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Graliście kiedyś w krawężniki? – zapytałam a wszyscy kiwnęli głową. - Kiedyś jak byłam mała, to żeby poznać się, albo dowiedzieć wszystkie tajemnice, grało się tak z kilkoma osobami, ale najpierw pisało się na kartce pytania. Jeżeli osoba nie trafiła w krawężnik piłką, to musiała odpowiedzieć na pytania. Ta która pierwsza odpowiedziała na wszystkie pytania przegrywała. Można zagrać w takie coś, tylko ułożyć zadania i jak już ktoś dane zadanie zrobi, to się je wykreśla. Ewentualnie można zrobić losowanie i ktoś sobie losuje. Potem odkłada i jak się skończą, to liczymy ile ktoś zadań zrobił i ten kto najwięcej przegrywa. – skończyłam – Taka tam może trochę badziewska gierka, ale zawsze będzie ciekawiej. – wzruszyłam ramionami.
- Badziewska? – zapytał Zati.
- To chyba będzie nowa gra reprezentacji Polski! – klasnął w dłonie Winiarski. Zaśmiałam się.
- Andrzej leć skołować piłkę. – uśmiechnęłam się. Dobrze wiedziałam, że ma ją w pokoju. Zawsze wszędzie z piłką. – Zati, kartki i długopisy, dużo długopisów, bo jest nas dużo, a każdy będzie wymyślał po dwa zadania. – uśmiechnęłam się. – Igła jakaś reklamówka czy coś takiego na te losy i nożyczki.
- Ty dziewczyno jesteś genialna.! – przytulił mnie Pit. O własnie, na kolacji się ze wszystkimi przywitałam.
- Ręce przy sobie! – powiedział od
razu Bartek, każdy zaczął się śmiać. – No co? – zapytał bezradny.
- Mój mały zazdrośnik. – przytuliłam go.
- Mały? – prychnął. – Jestem stąd prawie najwyższy.
Pół godziny później zaczynaliśmy grę.
- Ułóżcie jakąś sensowną kolejkę i niech każdy wie, po kim jest. – powiedziałam. – No kto idzie pierwszy? – zapytałam. Cisza. Zaczęłam się śmiać. – Dobra pierwsza ja. – powiedziałam. – Ochotnik na drugiego? – zapytałam. Zgłosił się Winiar, no i potem jakoś poszło. – Zza tej lini nie można wyjść, bo automatycznie zadanie. – powiedziałam, a każdy przytaknął. Wzięłam piłkę i bez problemu wcelowałam w krawężnik.
- To jest chyba jakieś łatwe. – podrapał się w skroń Igła. Wzruszyłam ramionami. Rzucał Winiar, też trafił, nie pełnie ale trafił. Trzeci Igła. Pewny siebie stanął i rzucił piłką. Nie wcelował, piłka obiła się od asfaltu i poleciała w ręce Ziomka, który tam stał z ciocią i mieli za zadanie łapać piłki. Każdy zaczął się śmiać.
- Łatwe wujek? – zapytałam, a on coś tam pomamrotał pod nosem i poszedł wylosować zadanie.
- Mój mały zazdrośnik. – przytuliłam go.
- Mały? – prychnął. – Jestem stąd prawie najwyższy.
Pół godziny później zaczynaliśmy grę.
- Ułóżcie jakąś sensowną kolejkę i niech każdy wie, po kim jest. – powiedziałam. – No kto idzie pierwszy? – zapytałam. Cisza. Zaczęłam się śmiać. – Dobra pierwsza ja. – powiedziałam. – Ochotnik na drugiego? – zapytałam. Zgłosił się Winiar, no i potem jakoś poszło. – Zza tej lini nie można wyjść, bo automatycznie zadanie. – powiedziałam, a każdy przytaknął. Wzięłam piłkę i bez problemu wcelowałam w krawężnik.
- To jest chyba jakieś łatwe. – podrapał się w skroń Igła. Wzruszyłam ramionami. Rzucał Winiar, też trafił, nie pełnie ale trafił. Trzeci Igła. Pewny siebie stanął i rzucił piłką. Nie wcelował, piłka obiła się od asfaltu i poleciała w ręce Ziomka, który tam stał z ciocią i mieli za zadanie łapać piłki. Każdy zaczął się śmiać.
- Łatwe wujek? – zapytałam, a on coś tam pomamrotał pod nosem i poszedł wylosować zadanie.
- Wskocz do basenu, bez zdejmowania
jakich kolwiek ubrań. – przeczytał na głos. Poszliśmy za nim. Wyjął telefon i
wskoczył do basenu. Chyba woda musiała być bardzo zimna, bo gdy wyszedł cały
się trząsł. Po chwili gdy kazałam mu się iść przebrać, przestał, i powiedział,
że tylko udawał. Jasne, jasne, starej dupy się nie chciało ruszyć i tyle!
Następny celował Zati. Jak swój starszy kolega też nie trafił. W pierwszej
kolejce praktycznie nikt nie trafił i w rezultacie miał już jedno zadanie na
koncie. A właśnie! Bartek trafił! Najdziwniejsze zadanie jednak było dla Pita.
- Zjedź kawałe tynku. – przeczytał na głos. – Boże i po co ja to pisałem. – podrapał się w skroń, a po chwili chyba zorientował się, że powiedział to na głos. Śmiechu było co niemiara. Igła oczywiście uwiecznił Pita, jedzącego ścianę. Nie wcale to dziwnie nie wyglądało. Ani trochę!
- A jeszcze zapomniałam powiedzieć, że ten kto nie wykona zadania, kupuje każdemu biorącemu udział po 2 paczki żelków.
- Haribo złote misie! – dodał Igła.
- Zjedź kawałe tynku. – przeczytał na głos. – Boże i po co ja to pisałem. – podrapał się w skroń, a po chwili chyba zorientował się, że powiedział to na głos. Śmiechu było co niemiara. Igła oczywiście uwiecznił Pita, jedzącego ścianę. Nie wcale to dziwnie nie wyglądało. Ani trochę!
- A jeszcze zapomniałam powiedzieć, że ten kto nie wykona zadania, kupuje każdemu biorącemu udział po 2 paczki żelków.
- Haribo złote misie! – dodał Igła.
- Tak właśnie. – wyszczerzyłam
się. Kolejna kolejka, rzucam pierwsza, trafiłam. Mówiłam już, że jestem
mistrzem w tą grę, opanowałam ją do perfekcji i nigdy w nią nie przegrałam?
- To nie fer, Ty oszukujesz! –
krzyknął Pit. Spojrzałam się na niego jak na idiotę.
- Piotruś wytłumacz mi proszę, w jaki sposób niby oszukuję?
- No bo… No bo… No nie wiem. – westchnął. Pozostawiliśmy to bez komentarza. Winiar znów wcelował. Niezły cel, nie powiem! Gdy patrzyliśmy jak Igła sobie mierzy kąty, przymyka oczy, mierzy kroki do krawężnika i tak dalej, zapytałam go:
- Grałeś już w to, prawda? – zapytałam.
- Całe dzieciństwo, ale ciii. – zaśmiał się, a ja razem z nim.
Ta cała szopka Igły która trwała dobre 5 minut się opłaciła, bo wcelował. Z zadowolenia aż krzyknął i podszedł do mnie.
- No i kto jest najlepszy?
- Przypominam Ci, że nadal ze mną przegrywasz.
- Sratatata. – fuknął i odszedł.
A Zati co? Znów nie wcelował.
- Na najbliższym meczu, w czasie przerwy, podejdź do najładniejszej dziewczyny podającej piłki i ją przytul. – przeczytał i zaniemówił. Zaczęliśmy się śmiać.
- Przypominamy o żelkach. – wyszczerzył się Bartek, a on przełknął ślinę.
- Kogo zadanie? – zapytał Igła. Nastała głucha cisza. – Dobra, ja ogarnę. – powiedział i podszedł do kartki. – Paula, geniuszu, Twoje pismo. – zaśmiał się i przybił ze mną piątkę co uczynili też i inni, no oprócz Pawła. Ten się zfochał. Po 2 godzinach zabawy, skończyliśmy gre. Nie miałam żadnego zadania, Winiar także. Piter gdy miał zadanie by wyjść na mecz, bez koszulki, rozciągać się bez koszulki i dopiero na granie ją założyć, nie zgodził się i poleciał do sklepu. Kupił każdemu po dwie paczki złotych misiów i siedział ofukany do końca naszej zabawy. Potem mu przeszło. Ostatecznie przegrał Zati.
- Więc słucham. – powiedziałam, gdy byliśmy u mnie w pokoju.
- Wiesz chyba, że podpisałem kontrakt z Maceratą, prawda? – zapytał, a mnie wbiło w ziemię. Zapomniałam o tym całkowicie.
ROZDZIAŁ 98.
- Tak, pamiętam. – przełknęłam głośno ślinę.
- Wczoraj go zerwałem i udało się przedłużyć ze Skra. – powiedział. Z jednej strony mnie uszczęśliwił, z drugiej strony byłam na siebie wściekła.
- Bartek, to jest dla Ciebie wielka szansa i nie możesz jej zmarnować przezemnie. – powiedziałam.
- Ale ja już zdecydowałem. – odparł.
- Masz telefon dzwoń do nich, podpisuj jeszcze raz. – powiedziałam i dałam mu telefon.
- Nie Paulina, chcę być przy Tobie. Jak skończysz liceum to obydwoje gdzieś wyjedziemy, do klubu, który ma sekcję i żeńską i męską. – pocałował mnie w czoło.
- Bartek, przepraszam. – powiedziałam.
- Piotruś wytłumacz mi proszę, w jaki sposób niby oszukuję?
- No bo… No bo… No nie wiem. – westchnął. Pozostawiliśmy to bez komentarza. Winiar znów wcelował. Niezły cel, nie powiem! Gdy patrzyliśmy jak Igła sobie mierzy kąty, przymyka oczy, mierzy kroki do krawężnika i tak dalej, zapytałam go:
- Grałeś już w to, prawda? – zapytałam.
- Całe dzieciństwo, ale ciii. – zaśmiał się, a ja razem z nim.
Ta cała szopka Igły która trwała dobre 5 minut się opłaciła, bo wcelował. Z zadowolenia aż krzyknął i podszedł do mnie.
- No i kto jest najlepszy?
- Przypominam Ci, że nadal ze mną przegrywasz.
- Sratatata. – fuknął i odszedł.
A Zati co? Znów nie wcelował.
- Na najbliższym meczu, w czasie przerwy, podejdź do najładniejszej dziewczyny podającej piłki i ją przytul. – przeczytał i zaniemówił. Zaczęliśmy się śmiać.
- Przypominamy o żelkach. – wyszczerzył się Bartek, a on przełknął ślinę.
- Kogo zadanie? – zapytał Igła. Nastała głucha cisza. – Dobra, ja ogarnę. – powiedział i podszedł do kartki. – Paula, geniuszu, Twoje pismo. – zaśmiał się i przybił ze mną piątkę co uczynili też i inni, no oprócz Pawła. Ten się zfochał. Po 2 godzinach zabawy, skończyliśmy gre. Nie miałam żadnego zadania, Winiar także. Piter gdy miał zadanie by wyjść na mecz, bez koszulki, rozciągać się bez koszulki i dopiero na granie ją założyć, nie zgodził się i poleciał do sklepu. Kupił każdemu po dwie paczki złotych misiów i siedział ofukany do końca naszej zabawy. Potem mu przeszło. Ostatecznie przegrał Zati.
- Więc słucham. – powiedziałam, gdy byliśmy u mnie w pokoju.
- Wiesz chyba, że podpisałem kontrakt z Maceratą, prawda? – zapytał, a mnie wbiło w ziemię. Zapomniałam o tym całkowicie.
ROZDZIAŁ 98.
- Tak, pamiętam. – przełknęłam głośno ślinę.
- Wczoraj go zerwałem i udało się przedłużyć ze Skra. – powiedział. Z jednej strony mnie uszczęśliwił, z drugiej strony byłam na siebie wściekła.
- Bartek, to jest dla Ciebie wielka szansa i nie możesz jej zmarnować przezemnie. – powiedziałam.
- Ale ja już zdecydowałem. – odparł.
- Masz telefon dzwoń do nich, podpisuj jeszcze raz. – powiedziałam i dałam mu telefon.
- Nie Paulina, chcę być przy Tobie. Jak skończysz liceum to obydwoje gdzieś wyjedziemy, do klubu, który ma sekcję i żeńską i męską. – pocałował mnie w czoło.
- Bartek, przepraszam. – powiedziałam.
- Nie masz za co. – powiedział. –
Mam 22 lata, jeszcze będzie czas, żeby wyjechać za granicę. – dodał.
Westchnęłam.
- Przezemnie się nie rozwijasz.
- Dzięki Tobie się rozwijam. – pocałował mnie w czoło.
- Oooo, a tak tu sobie siedzą zakochańce! – tak, to igła ze Swoją kamerą.
- Igła. – warknęłam. Przekręcił kamerę na siebie
- Robi się groźnie, należy się ewakuować! – pisnął i wyleciał jak z procy, trzaskając drzwiami.
- To było dziwne. – stwierdziałam.
- Zdecydowanie. – westchnął tuląc mnie do siebie jeszcze bardziej.
- Wiesz.. – zaczęłam, ale się zacięłam.
- Hym? – zapytał i pocałował mnie we włosy.
- Jak przyjeżdżałam do sosnowca, moim największym idolem był Łukasz Żygadło. Byłam strasznie mega szczęśliwa, wtedy gdy rozmawiałam z nim na basenie. – uniosłam kącik ust do góry. – W jednym roku szkolnym, stał się dla mnie najlepszym wujkiem, wspierał mi pomagał, a potem dowiedziałam się, że ten, na którym wzorowałam się przez mniej więcej już 6 lat, jest moim tatą. Tak z innej perspektywy patrząc, to się bardzo cieszę, bo wiem, że teraz już nie urwie mi się kontakt z moim idolem, z osobą która była dla mnie wzorem do naśladowania.
- Widzisz – uśmiechnął się. – Czyli trochę pozytywu z tej całej sytuacji, też można wyciągnąć. – wzruszyłam ramionami.
- Chyba tak.
- Jutro jest dzień ojca, wiesz? – zapytał.
- Wiem. – przytaknęłam. – Pójdziesz ze mną rano do jakiegoś fotografa? – zapytałam.
- Rano mamy trening, ale – zaczął ale mu przerwałam.
- Nie ma żadnego ale, pójdę z Ciocią, to jeszcze lepiej, zrobię mu niespodziankę. – uśmiechnęłam się.
- Ale co chcesz zrobić? – zapytał.
- Mam takie zdjęcie z Ziomkiem. Kiedyś na meczu reprezentacji Polski, byłam z Zuzią. Nakłamałam jakiejś pani, że przyjechałam z bardzo daleka, zbierałam pieniądze na bilet i ten wyjazd 2 lata. Pozwoliła mi przejść na przepustkę, tam gdzie stał wasz autokar. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych chwil. – Jak wchodziłam na to miejsce to Ziomek wchodził do autokaru. Bez namysłu weszłam za nim. Uśmiechnęłam się bardzo szeroko i zapytałam czy zrobi sobie ze mną zdjęcie. Zaśmiał się, ale wyszedł z autokaru i zrobił sobie ze mną zdjęcie. Mam je. Mimo, że od tamtego czasu miałam z 4 telefony, to cały czas mam je w galerii. Lubie je bardzo, chociaż wyszłam jak Ciota, a Ziomkowi włosy sterczą każdy w inną stronę. – zaśmiałam się, a Bartek za mną.
- Żel przestał działać. – skwitował Bartek. Ze śmiechem przytaknęłam.
- Jestem tam w koszulce z numerem 15. I myślę sobie czy
- Tak. – przerwał mi. – To będzie świetny pomysł. – pocałował mnie w skroń.
Następnego dnia gdy chłopcy mieli trening wyszłam z ciocią na miasto. Już wcześniej wtajemniczyłam ją w ten pomysł. Powiedziała, że Ziomek się mega ucieszy, bo widzi, że jestem dla niego ważna, że traktuje mnie jak córkę. Jak to powiedziała, uśmiechnęłam się i do niej przytuliłam. Zapytałam, czy nie jest jej przykro, albo nie czuje się źle z powodu całej tej sprawy. Powiedziała, że nie, że cieszy się, że my jesteśmy szczęsliwi i jeżeli my będziemy, to ona też. I jak tu jej nie kochać? Dogadałam się tam po angielsku. Ciocia była pod wrażeniem, że tak płynnie mówię w tym języku. Cóż zrobić, że uwielbiam agnielski. Kiedy wróciłyśmy, bo wstąpiłyśmy jeszcze do różnych sklepów, chłopcy już byli w swoich pokojach. Odłożyłam ubrania, które kupiłam razem z ciocią i poszłam z prezentem zapakowanym w ozdobną torebkę do Ziomka. Zapukałam, otworzył mi Bartek. Gdy zobaczył, że to ja, wpuścił mnie, a sam wyszedł. Ziomek leżał na łóżku. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i wstał.
- Co tam? – zapytał.
- No bo.. – westchnęłam. – Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego z okazji dnia Ojca. – uśmiechnęłam się i wręczyłam mu torebkę.
- Jeju. – powiedział ze łzami w oczach. – Dziękuję bardzo. – przytulił mnie mocno. Czułam się w tych ramionach cudownie. Już dawno mnie tata nie przytulał. Ostatni raz było to jak miałam 6 lat, gdy odchodził. Spojrzał w torebkę i wyjął ramkę z naszym zdjęciem.
- To byłaś Ty? – zapytał niedowierzając. Kiwnęłam głową.
- Pamiętasz? – zapytałam.
- Nigdy nie wyszedłem do fanki, zawsze je wyprowadzaliśmy z autokaru. Ty jakoś mnie zaczarowałaś i nie mogłem odmówić. Już teraz wiem dlaczego. – Przytulił mnie. – Dziękuję bardzo. – usłyszałam takie odgłosy jakby płakał. Odchyliłam się trochę i zobaczyłam, że po jego policzkach lecą łzy.
- Nie płacz. – uśmiechnęłam się.
- To ze szczęścia. – powiedział. – Mam cudowną córkę.
- A ja cudownego tatę. – uśmiechnęłam się, a on jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Dziękuję Ci bardzo, że jesteś taka wyrozumiała, że mi wybaczyłaś
- Przecież nie zrobiłeś nic złego. – przerwałam mu.
- Niby tak.. – westchnął. – ale jednak.
- Nie, nie zrobiłeś nic złego. – powiedziałam.
Dwa dni później. Jesteśmy na trybunach, ubrane na biało-czerwono. Kibicujemy z całych sił, razem z ciocią. Dzisiaj po meczu wylatujemy. Lot mamy o północy. Po 3 godzinach meczu, rozgrywanego w 5 setach, wygrywamy Ligę Światową! Razem z ciocią szalejemy przy barierce, a chłopaki na boisku i kiedy podchodzą razem Bartek i Ziomek, ja przytulam mocno Bartka, a ciocia Ziomka. Bartek podnosi mnie do góry, ja za to obkręcam nogi wokół jego brzucha, tak, że przenosi mnie przez barierkę. Całuję go bardzo namiętnie. Szepczę do jego ucha, że był genialny, on dziękuje, stawia mnie na ziemię i jeszcze raz mocno przytula. Odrywam się od Bartka i przytulam Ziomka.
- Gratulację, tato. – powiedziałam. Tak, pierwszy raz powiedziałam do niego tato. Nie wiem, czy to z emocji, nie wiem. Ale powiedziałam. Gdy to usłyszał, spojrzał na mnie i się szeroko uśmiechnął.
- Dziękuję, córciu. – pocałował mnie w czoło. Nagle z objęć taty, wyrwał mnie Igła i zaczął ze mną tańczyć. Śmiałam się strasznie.
- Gratulację Igiełko! – krzyknęłam i go przytuliłam.
- Jesteśmy zajebiści, jesteśmy mistrzami! – krzyknął i podnosząc nad ziemią, obkręcił wokół własnej osi.
- Tak wujek! Jesteście zajebiści!
Pogratulowałam jeszcze każdemu z osobna i potem chłopcy poszli do szatni, by przygotować się do dekoracji.
Kilka godzin później na lotnisku.
- Będę tęsknić. – powiedziałam będąc w objęciach Bartka.
- Wiem. Ja też. – pocałował mnie w czoło. – Szybko zleci, zobaczysz. – uśmiechnął się. – Za dwa tygodnie, mamy dzień odwiedzin rodzin, mam nadzieję, że będziesz.
- A czy ja jestem Twoją rodziną? – zapytał.
- JESZCZE nie. – powiedział naciskając na słowo jeszcze. Uśmiechnęłam się i go pocałowałam. – To do zobaczenia za dwa tygodnie. – powidziałam.
- Dozobaczenia. – uśmiechnął się.
- Pa, tatuś. – uśmiechnęłam się i przytuliłam tatę. Od tamtej chwili,
mówię do niego tato i jest mi z tym bardzo dobrze. Nareszcie mam tatę. - Przezemnie się nie rozwijasz.
- Dzięki Tobie się rozwijam. – pocałował mnie w czoło.
- Oooo, a tak tu sobie siedzą zakochańce! – tak, to igła ze Swoją kamerą.
- Igła. – warknęłam. Przekręcił kamerę na siebie
- Robi się groźnie, należy się ewakuować! – pisnął i wyleciał jak z procy, trzaskając drzwiami.
- To było dziwne. – stwierdziałam.
- Zdecydowanie. – westchnął tuląc mnie do siebie jeszcze bardziej.
- Wiesz.. – zaczęłam, ale się zacięłam.
- Hym? – zapytał i pocałował mnie we włosy.
- Jak przyjeżdżałam do sosnowca, moim największym idolem był Łukasz Żygadło. Byłam strasznie mega szczęśliwa, wtedy gdy rozmawiałam z nim na basenie. – uniosłam kącik ust do góry. – W jednym roku szkolnym, stał się dla mnie najlepszym wujkiem, wspierał mi pomagał, a potem dowiedziałam się, że ten, na którym wzorowałam się przez mniej więcej już 6 lat, jest moim tatą. Tak z innej perspektywy patrząc, to się bardzo cieszę, bo wiem, że teraz już nie urwie mi się kontakt z moim idolem, z osobą która była dla mnie wzorem do naśladowania.
- Widzisz – uśmiechnął się. – Czyli trochę pozytywu z tej całej sytuacji, też można wyciągnąć. – wzruszyłam ramionami.
- Chyba tak.
- Jutro jest dzień ojca, wiesz? – zapytał.
- Wiem. – przytaknęłam. – Pójdziesz ze mną rano do jakiegoś fotografa? – zapytałam.
- Rano mamy trening, ale – zaczął ale mu przerwałam.
- Nie ma żadnego ale, pójdę z Ciocią, to jeszcze lepiej, zrobię mu niespodziankę. – uśmiechnęłam się.
- Ale co chcesz zrobić? – zapytał.
- Mam takie zdjęcie z Ziomkiem. Kiedyś na meczu reprezentacji Polski, byłam z Zuzią. Nakłamałam jakiejś pani, że przyjechałam z bardzo daleka, zbierałam pieniądze na bilet i ten wyjazd 2 lata. Pozwoliła mi przejść na przepustkę, tam gdzie stał wasz autokar. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych chwil. – Jak wchodziłam na to miejsce to Ziomek wchodził do autokaru. Bez namysłu weszłam za nim. Uśmiechnęłam się bardzo szeroko i zapytałam czy zrobi sobie ze mną zdjęcie. Zaśmiał się, ale wyszedł z autokaru i zrobił sobie ze mną zdjęcie. Mam je. Mimo, że od tamtego czasu miałam z 4 telefony, to cały czas mam je w galerii. Lubie je bardzo, chociaż wyszłam jak Ciota, a Ziomkowi włosy sterczą każdy w inną stronę. – zaśmiałam się, a Bartek za mną.
- Żel przestał działać. – skwitował Bartek. Ze śmiechem przytaknęłam.
- Jestem tam w koszulce z numerem 15. I myślę sobie czy
- Tak. – przerwał mi. – To będzie świetny pomysł. – pocałował mnie w skroń.
Następnego dnia gdy chłopcy mieli trening wyszłam z ciocią na miasto. Już wcześniej wtajemniczyłam ją w ten pomysł. Powiedziała, że Ziomek się mega ucieszy, bo widzi, że jestem dla niego ważna, że traktuje mnie jak córkę. Jak to powiedziała, uśmiechnęłam się i do niej przytuliłam. Zapytałam, czy nie jest jej przykro, albo nie czuje się źle z powodu całej tej sprawy. Powiedziała, że nie, że cieszy się, że my jesteśmy szczęsliwi i jeżeli my będziemy, to ona też. I jak tu jej nie kochać? Dogadałam się tam po angielsku. Ciocia była pod wrażeniem, że tak płynnie mówię w tym języku. Cóż zrobić, że uwielbiam agnielski. Kiedy wróciłyśmy, bo wstąpiłyśmy jeszcze do różnych sklepów, chłopcy już byli w swoich pokojach. Odłożyłam ubrania, które kupiłam razem z ciocią i poszłam z prezentem zapakowanym w ozdobną torebkę do Ziomka. Zapukałam, otworzył mi Bartek. Gdy zobaczył, że to ja, wpuścił mnie, a sam wyszedł. Ziomek leżał na łóżku. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i wstał.
- Co tam? – zapytał.
- No bo.. – westchnęłam. – Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego z okazji dnia Ojca. – uśmiechnęłam się i wręczyłam mu torebkę.
- Jeju. – powiedział ze łzami w oczach. – Dziękuję bardzo. – przytulił mnie mocno. Czułam się w tych ramionach cudownie. Już dawno mnie tata nie przytulał. Ostatni raz było to jak miałam 6 lat, gdy odchodził. Spojrzał w torebkę i wyjął ramkę z naszym zdjęciem.
- To byłaś Ty? – zapytał niedowierzając. Kiwnęłam głową.
- Pamiętasz? – zapytałam.
- Nigdy nie wyszedłem do fanki, zawsze je wyprowadzaliśmy z autokaru. Ty jakoś mnie zaczarowałaś i nie mogłem odmówić. Już teraz wiem dlaczego. – Przytulił mnie. – Dziękuję bardzo. – usłyszałam takie odgłosy jakby płakał. Odchyliłam się trochę i zobaczyłam, że po jego policzkach lecą łzy.
- Nie płacz. – uśmiechnęłam się.
- To ze szczęścia. – powiedział. – Mam cudowną córkę.
- A ja cudownego tatę. – uśmiechnęłam się, a on jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Dziękuję Ci bardzo, że jesteś taka wyrozumiała, że mi wybaczyłaś
- Przecież nie zrobiłeś nic złego. – przerwałam mu.
- Niby tak.. – westchnął. – ale jednak.
- Nie, nie zrobiłeś nic złego. – powiedziałam.
Dwa dni później. Jesteśmy na trybunach, ubrane na biało-czerwono. Kibicujemy z całych sił, razem z ciocią. Dzisiaj po meczu wylatujemy. Lot mamy o północy. Po 3 godzinach meczu, rozgrywanego w 5 setach, wygrywamy Ligę Światową! Razem z ciocią szalejemy przy barierce, a chłopaki na boisku i kiedy podchodzą razem Bartek i Ziomek, ja przytulam mocno Bartka, a ciocia Ziomka. Bartek podnosi mnie do góry, ja za to obkręcam nogi wokół jego brzucha, tak, że przenosi mnie przez barierkę. Całuję go bardzo namiętnie. Szepczę do jego ucha, że był genialny, on dziękuje, stawia mnie na ziemię i jeszcze raz mocno przytula. Odrywam się od Bartka i przytulam Ziomka.
- Gratulację, tato. – powiedziałam. Tak, pierwszy raz powiedziałam do niego tato. Nie wiem, czy to z emocji, nie wiem. Ale powiedziałam. Gdy to usłyszał, spojrzał na mnie i się szeroko uśmiechnął.
- Dziękuję, córciu. – pocałował mnie w czoło. Nagle z objęć taty, wyrwał mnie Igła i zaczął ze mną tańczyć. Śmiałam się strasznie.
- Gratulację Igiełko! – krzyknęłam i go przytuliłam.
- Jesteśmy zajebiści, jesteśmy mistrzami! – krzyknął i podnosząc nad ziemią, obkręcił wokół własnej osi.
- Tak wujek! Jesteście zajebiści!
Pogratulowałam jeszcze każdemu z osobna i potem chłopcy poszli do szatni, by przygotować się do dekoracji.
Kilka godzin później na lotnisku.
- Będę tęsknić. – powiedziałam będąc w objęciach Bartka.
- Wiem. Ja też. – pocałował mnie w czoło. – Szybko zleci, zobaczysz. – uśmiechnął się. – Za dwa tygodnie, mamy dzień odwiedzin rodzin, mam nadzieję, że będziesz.
- A czy ja jestem Twoją rodziną? – zapytał.
- JESZCZE nie. – powiedział naciskając na słowo jeszcze. Uśmiechnęłam się i go pocałowałam. – To do zobaczenia za dwa tygodnie. – powidziałam.
- Dozobaczenia. – uśmiechnął się.
- Dozobaczenia za dwa tygodnie, córciu. – przytulił mnie. Uśmiechnęłam się szeroko. Bardzo szeroko. Tak bardzo brakowało mi tej ojcowskiej miłości. Tego przytulenia. Teraz tata przytula mnie co chwilę.
Zakończenie roku szkolnego, poszło szybko. Wychodzę z pierwszej klasy ze średnią 4.85.
- Paulina, zostań jeszcze na chwilę. – powiedział nasz trener, który był naszym wychowawcą, gdy wychodziłam z Sali.
- Jasne. – uśmiechnęłam się i gdy każdy wyszedł trener zaczął mówić.
- Nie będę owijał w bawełnę, masz dwie propozycję od klubów OrlenLigi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz