Takie krótkie streszczenie. :)

Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję zagrania w SMS w Sosnowcu i zamieszkania 400 km od swojego domu, razem z Łukaszem i Agnieszką Żygadło? Zgodziłabyś się opuścić swoją rodzinę, przyjaciółkę, chłopaka? Paulina podejmuje decyzję. Opuszcza swój dom rodzinny, by szkolić się na siatkarkę. Jest rozgrywającą. Praktycznie wszystkie zawodniczki z innych klubów ją lubią. Uwielbia zawierać nowe znajomości. Wydaje się, że przez pewien czas, ma idealne życie tu, w Sosnowcu. Jednak później ono się psuje. Czy Paulina będzie szczęśliwa? A może jej szczęście ograniczy się tylko do postępów w siatkówce? Przekonacie się same!
Serdecznie zapraszam do czytania opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba.

poniedziałek, 13 października 2014

100. Epilog.

ROK PÓŹNIEJ.

- Stresuję się. – powiedziałam.
- Będzie dobrze, przecież! – puścił mi oczko Ziomek.
Właśnie jechaliśmy na zgrupowanie. On na swoje, ja na swoje, tylko, że w tym samym miejscu. Tak jak półtora roku temu w grudniu, Piotr Makowski, powiedział, że będzie stawiał na mnie jako na rozgrywającą, tak też się stało. Byłam mega zestresowana, bo miał co do mnie wielkie oczekiwania.
- Ej! Jesteś mega dobra! – kiwnął głową Ziomek.
- Po tatusiu. – dałam mu buziaka w policzek, a on się uśmiechnął.
Chwilę później byliśmy już w Spale. Bartek pomógł mi wnieść torbę to mojego pokoju. Numer 122. Mam ją mieć z środkową, Agnieszką Kąkolewską. Też młoda, ale jednak starsza odemnie o dwa lata. Ma 20 lat.
- Hej. – powiedziałam nieśmiało, gdy weszłam do pokoju. – Jestem Paulina.
- Agnieszka. – uśmiechnęła się. – Zajęłam sobie łóżko i Tobie zostało tylko to – powiedziała i wskazała ręką na wolne łóżko. – No chyba, że chesz to. – wyszczerzyła się i pokazała na to samo łóżko.
- Wole to pierwsze – wyszczerzyłam się. Już ją lubię. Rozpakowałam się i w tym czasie sporo porozmawiałyśmy. Agnieszka jest bardzo miłą dziewczyną. Bardzo. Gra obecnie w Impelu Wrocłam. Nie ma chłopaka, ma problem ze znalezieniem, gdyż jest bardzo wysoka. Ach te 197 cm wzrostu. O 14 miałyśmy obiad i po obiedzie oficjalna odprawa. Wtedy stresowałam się jeszcze bardziej. Agnieszka jednak mnie pocieszała i mówiła, że dziewczyny są strasznie fajne, żebym się nie przejmowała. I rzeczywiście, są strasznie ciepłymi osabami i jak na razie się dobrze z nimi czuję. Gorzej będzie na treningu…
No i wkońcu nadszedł czas treningu. Kiedy trener kazał przejść na atak, stanęłam na sypie i sypałam. Gdy kolejka ruszyła i jako pierwsza stała Kasia Skowrońska byłam podwójnie zestresowana. Jednak przed dograniem, uśmiechnęła się do mnie ciepło i powiedziała, żebym zagrała szybciej. Tak też zrobiłam, a po chwili z uśmiechem przybiła mi piątkę, mówiąc, że to było genialne.
Dwa miesiące później.
- Wychodzisz w pierwszym. – klepnął mnie po plecach trener, a mi aż zabrakło tchu. – Oddychaj! – puścił mi oczko. – Dasz radę. Wierzę w Ciebie.
Spojrzałam na trybuny, gdzie zobaczyłam tatę, Ciocię, Dawida i Bartka. Ten pierwszy uśmiechnął się do mnie ciepło i pokazał, że trzyma kciuki. Napięcie ze mnie zeszło. Weszłam na boisko i zagrałam dobry mecz.

ROK PÓŹNIEJ.

- Tato, powiedz gdzie mam iść i tyle. – westchnęłam.
- Impel teraz chyba jest na najwyższym poziomie…
- Impel? – zapytałam. Kiwnął głową.
- Bartek?
- Impel. – westchnął.
- Co jest? – zapytałam.
- Bo ja będę w Resovii, niby blisko, ale inne województwo. – zasmucił się.
- Przecież wiesz, że za rok…
- Tak wiem, za rok wyjedziemy gdzieś razem. – kiwnął głową. Ja również.
No i podpisłam umowę z Impetem Wrocław, a Bartek z Resovią. I ja i on na rok. Uwierzyłam trochę w siebie i marzy mi się granie za granicą, w tym samym klubie co Bartek tylko na innych sekcjach. Tak, żeby być razem. W Impelu zaaklimatyzowałam się bardzo szybko. Mieszkam razem z Agnieszką, z którą mam bardzo dobry kontakt, od pierwszego spotkania. Stała się moją przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką.

KOLEJNY ROK PÓŹNIEJ.

- Bartek! – pisnęłam, gdy wkroczyłam do mieszkania.
- Co tam? – zapytał i dał mi buziaka w policzek na przywitanie.
- Zenit! Zenit dzwonił! Chcą mnie! – zaczęłam skakać w miejscu.
- Jejku jak się cieszę! – krzyknął i mnie przytulił. – Jeszcze bardziej się cieszę, bo do mnie też dzwonił… Ponad to, Ziomek też w następnym sezonie do Zenitu…
- Co? – krzyknęłam podekscytowana. – Boże jak się cieszę! Nie będę musiała się z nimi żegnać!
- Zadzwoń do mamy. – uśmiechnął się. – Powiedz, co i jak w następnym sezonie.
- Nie chcę. – fuknęłam. – Nie interesuje się mną, to niech spada. – warknęłam.
- Dobrze, już się nie złość. – pocałował mnie. – Dzisiaj wychodzimy wieczorem! – krzyknął.
- Gdzie? – zapytałam. – Już się z Agą umówiłam…
- To odmów się. Dzisiaj szczególnie musimy być razem tylko we dwójkę.
- No dobra. – jęknęłam.
Wieczorem ubrałam się http://www.faslook.pl/collection/sweet-226/  i wyszłam z Bartkiem z domu.
- Gdzie idziemy? – zapytałam łąpiąc go za rękę.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się. Nic nie powiedziałam tylko szłam. Nagle zawiązał mi opaską oczy. Wchodziliśmy po schodach, po drabinie, po wszystkim co się da. Gdy odwiązał opaskę, zauważyłam, że jetem na dachu. Na podłodze za to, rozłożone są świeczki w kształcie serca. Wokół swieczek, leżą piłki do siatkówki. Zaprowadził mnie w środek serca i klęknął przedemną. Sięgnął do kieszeni i wyjął pudełeczko.
- Paulinko, czy zostaniesz moją żoną? – zapytał i je otworzył. Łzy zaczęły napływać do moich oczu. Zakryłam usta ręką. Pokiwałam energicznie głową twierdząco.
- Tak. – wydusiłam z siebie. Wstał, podnosząc mnie jednocześnie do góry i przytulając. Nagle usłyszałam jedne wielkie piski szczęścia. Bartek odstawił mnie na ziemię, obróciłam się i zobaczyłam wszystkie bliskie mi osoby. Tata i Ciocia stali pierwsi. Przytuliłam ich mocno. Dalej stała cała reprezentacja Polski Kobiet i Mężczyzn. Przytuliłam każdą osobę po kolei. Jako ostatnia stała Agnieszka.
- Wiedziałaś o wszystkim od początku? – zapytałam. Kiwnęła twierdząco głową.
- Kocham Cię. – przytuliłam ją.
- Ja Ciebie też. To nie koniec wrażeń na dzisiaj. – uśmiechnęła się. – Jadę z Tobą do Rosji.
- Żartujesz? – zapytałam niedowierzając
- Nie. – pokręciła głową. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.

2 LATA PÓŹNIEJ.

- Jak panie się poznały? – zapytała dziennikarka, która właśnie przeprowadzała wywiad ze mną i Agnieszką,  na temat naszej przyjaźni. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Agę.
- Zgrupowanie. Byłam pierwszy raz, zdygana, zestresowana, przyszłam do pokoju, który miałam dzielić z Agą. Od razu złapałyśmy świetny kontakt i przy pierwszej rozmowie dowiedziałyśmy się o sobie prawie wszystkiego.
- A kiedy zaczęło to przerażać się w przyjaźń?
- Po zgrupowaniu, kiedy wróciłyśmy do domu, szybko stwierdziłyśmy, że za sobą strasznie tęsknimy. Potem jak Paula zaczęła grać w Impelu, to byłyśmy w niebo wzięte. Potem w Rosji i tak się potoczyło..
- Chciałabym jeszcze zapytać, pani Pauliny. Czy to prawda, że Łukasz Żygadło to pani tata.
- Tak, to prawda. Bardzo się z tego cieszę, mimo, że dowiedziałam się tego, gdy miałam 17 lat, to pokochałam go i traktuję jak tatę. Wiele mnie nauczył i bardzo mi pomaga. W telewizji można zauważyć, że przed każdym moim meczem, podchodzę do niego i Cioci Agnieszki, a on mi daje kilka podpowiedzi. Kocham Go bardzo.
- A Czy to prawda, że od zawsze był pani idolem? – zapytała
- Tak. – zaśmiałam się. – Łukasz Żygadło od zawsze był moim idolem, zawsze chciałam być taka jak on. Dawał mi świetny przykład. Chciałam być po prostu tak genialnym graczem i człowiekiem jak on. Wie pani, przeważnie idole się zmieniają, jak się ma 10 lat, to jest nim ten o którym się najwięcej mówi, potem ten, który jest najprzystojniejsze, potem ten, który jest najmilszy, a wreszcie ten, który gra na Twojej pozycji i zainteresował Cię swoją grą. U mnie było inaczej. Gdy obejrzałam pierwszy mecz siatkówki, już chodziłam na treningi. Umiałam odbić piłkę, zaserwować. Gdy tylko zobaczyłam jak poszczególni gracze grają, od razu w oczy rzucił mi się zawodnik z numerem 15. Potem, przeglądałam jego życiorysy, cytaty, czytałam z nim wywiady. Był dla mnie takim wzorem do naśladowania, gdy ten mój wzór do naśladowania, przyjechał do Torunia, by oznajmić mi, że dostałam powołanie do Sosnowca, zaczęłam skakać ze szczęścia, tak, że aż upuściłam nowego tableta. Potem wyszło, że mama wiedziała o tym już wcześniej, ale on chciał mi to oznajmić. – zaśmiałam się. – Pamiętam jak, byłam na meczu, pierwszy raz, potem naściemniałam jakiemuś ochroniarzowi, że zbierałam na bilet bardzo długo i tak dalej, że przyjechałam z daleka, gdy tak naprawdę na halę miałam pół godziny drogi, ochroniarz wpuścił mnie tam, gdzie stał autokar reprezentacji Polski. Ziomek akurat wchodził do niego, ja pobiegłam za nim, prosząc o zdjęcie. W rezultacie wyszedł i sobie ze mną je zrobił. Byłam w niebo wzięta i po tym jednym zdjęciu poszłam od razu do domu, cała zapłakana ze szczęścia. To zdjęcie dałam tacie 23 czerwca. Z perspektywy czasu jestem mega szczęśliwa, że tak się życie ułożyło. Bardzo mi pomaga, jest takim idealnym tatą. – uśmiechnęłam się.
- Pytanie do pani Agnieszki. Czy to prawda, że znalazła pani miłość? – zapytała.
- Tak, to prawda. Tak właściwie, to Paula mnie z nim zapoznała. Stwierdziła, ża pasujemy do siebie jak ulał. – zaśmiała się. – Nie myliła się.
- Możemy wiedzieć kim jest ten szczęśliwiec?
- Dmitrij Muterki. – uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo za wywiad.
- Nie ma za co. – powiedziałyśmy razem i się zaśmiałyśmy.
*
- A w sobotę, 20 lipca? – zapytał Bartek. Tak, planowaliśmy właśnie datę słubu.
- Z Rosją gramy. – powiedziałam.
- A kiedy wylatujecie?
- W piątek.
- To ślub będzie w czwartek. Idę to załatwić. – powiedział, dał mi całusa i wyszedł.
- Całe życie na wariata. – zaśmiałam się.
- Co zrobisz. – zaśmiała się Aga.

2 I PÓŁ LATA PÓŹNIEJ.

- I jak? – zapytał zniecierpliwiony Bartek. – chłopiec czy dziewczynka?
- I chłopiec i dziewczynka. – uśmiechnął się ginekolog, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Będą mieli państwo bliźniaków. – uśmiechnął się. – Widzicie tutaj? – pokazał nam małe punkciki na ekranie. – Tu jest mały Kurek, a tu mała Kurka. – zaśmiał się, a my razem z nim.
**
- Słońce, myślałaś o imionach? – zapytał mnie Bartek, gdy oglądaliśmy film w salonie.
- Chłopiec to będzie Matt. – uśmiechnęłam się, a on się skrzywił.
- Czemu niby Matt? – zapytał.
- A temu. Od kąd skończyłam 14 lat, chciałam mieć synka Matta. – uśmiechnęłam się.
- Ale on będzie mi przypominać Andersona. – skrzywił się.
- To chyba dobrze, jak będzie aż tak przystojny, nie? – zapytałam.
- Lepiej będzie jak będzie tak przystojny jak tatuś. – powiedział a ja się zaśmiałam.
- No co? – zapytał zdenerwowany. – Matt jest przystojniejszy, tak? – zapytał.
- Misiek, nie złość się. – pocałowałam go. – Ty jesteś najprzystojniejszy. – uśmiechnęłam się szeroko. – Ale synek to będzie Matt. Matthew.
- Niech Ci będzie, ale córeczka Angelika.
- Angelika? – zapytałam. – Brzydkie imie. – westchnęłam.
- Brzydkie imie, to Matt.
- A nie lepiej jak nasza córeczka, będzie miała na imię Anastazja? – zapytałam.
- Nie. – fuknął. – Moja córka będzie Angelika. – założył ręce na piersi.
- Nasz córka, nasza. – uśmiechnęłam się i do niego mocniej przytuliłam. – Niech Ci będzie, niech będzie Angelika.

2 LATA PÓŹNIEJ.

- Skarbie, bo masz trening pół godziny później, zadzwoń po opiekunkę! – powiedziałam pakując torbę.
- Mówisz masz!
- Kocham Cię. Dzieci śpią. – podeszłam do niego i go pocałowałam. – Lecę.
- Powodzenia! – powiedział. Uśmiechnęłam się i wyszłam na mecz. Po meczu, wróciłam z Bartkiem, bo skończył trening i po mnie przyjechał.
- I jak? – zapytał na dzień dobry.
- Wygrany 3:1. – uśmiechnęłam się.
- Gratulację. – powiedział i dał mi buziaka w usta. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do naszego mieszkanka. Gdy weszliśmy usłyszeliśmy śmiech naszych bliźniaków. Poszliśmy za odgłosem do salonu.
Gdy nasze pociechy nas zobaczyły, podbiegły do nas i wskoczyły nam na ręce. Matt do mnie, Andżelika do Bartka. Mają po niecałe dwa latka.
- Dziękuję, że z nimi zostałaś. – powiedziałam.
- Nie ma za co. – uśmiechnęła się opiekunka. Natalia jest też naszą znajomą.
- Kawy? Herbaty? – zapytałam, mając cały czas Matta na rękach.
- Nie dziękuję, będę lecieć. – uśmiechnęła się. – Papa. – pocałowała mnie w policzek.
- Bartuś, zapłać Naci. – powiedziałam. – Papa kochana.
Gdyby ktoś kilka lat wcześniej powiedział, że w wieku 27 lat, będę mieć już dwójkę dzieci to bym go wyśmiała. W sumie, dzieci planowane nie były, ale się stało. Miałam 10 miesiącową przerwę, bo od razu po urodzeniu wzięłam się za treningi i robienie na nowo brzucha na siłowni.

5 LAT PÓŹNIEJ.

- Mamo no! Zapisz mnie na siatkówkę! – powiedział Matt. Razem z Andżeliką bez problemowo mówił i po Polsku i po Rosyjsku. W Rosji gramy nadal. Mieliśmy dwa lata przerwy w graniu w Rosji i wtedy obydwoje graliśmy we Włoszech, ale szybko tu wróciliśmy.
- Skarbie. – kucnęłam koło niego. – Jesteś jeszcze za mały, dopiero będziesz iść do pierwszej klasy.
- Ale ja już chcę! – krzyknął, tupnął nogą i obrażony pobiegł do swojego pokoju. Westchnęłam.
- Bartuś. – podeszłam do męża.
- Co tam Paulinka? – przytulił mnie.
- Może by go zapisać? – zapytałam. – Już pół roku nam truje, że on chce grać. – westchnęłam.
- Powiem mu, że od następnego roku szkolnego pomyślimy, a teraz szykuj się do Spały. – uśmiechnął się, pocałował w skroń i poszedł do pokoju Matta.
- Mamuś. – przyszła do mnie Andżela.
- Co tam skarbie?
- Czemu zawsze na wakacje wyjeżdżacie? Chcecie odpocząć sami, bez nas? – zapytała, a mnie ścisnęło w dołku.
- Nie Ana, to nie tak. – podniosłam ją i posadziłam na blacie w kuchni. – Wiesz, że gramy w siatkówkę, prawda? – zapytałam.
- No tak. – przytaknęła.
- Co roku w wakcję, zaczyna się sezon reprezentacyjny. Czyli tacy najlepsi obywatele Polski są zwoływani i reprezentują nasz kraj jak najlepiej tylko potrafią. – uśmiechnęłam się.
- Ja też tak będę? – zapytała, a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- A chcesz grać? – zapytałam.
- Jak będziecie zapisywać Matta, to mnie też zapiszcie. – powiedziała pewna siebie.
- Cieszy mnie to, że chcecie obydwoje iść za nami.
- Macie super pracę, pozatym kocham siatkówkę. – wyszczerzyła się i zeskoczyła z blatu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam na górę się pakować.
- A dziadek Łukasz? – mała przybiegła do mnie na górę.
- Ale co? – zapytałam.
- On też gra jeszcze?
- Nie, skarbie. – uśmiechnęłam się. – Dziadek jest trenerem taty.
- Aaaa. – zamyśliła się. – To dziadek jest tam najważniejszy?
- Tak córciu, najważniejszy. – zaśmiałam się.
Pół godziny później do drzwi zapukała Aga.
- Kto tam? – zapytał Matt przez drzwi, który jako pierwszy tam dobiegł.
- Ciocia Agnieszka. – powiedziała, a on jej otworzył i razem z Andżeliką ją przytulili.
- Hej Ciociu.
- Hej szkraby. – uśmiechnęła się. – Jedziemy? – zwróciła się do mnie.
- Jasne. – przytaknęłam. – Chodźcie tu do mnie. – przywołałam dzieci, kucając. – Będziecie tęsknić za mamusią? – zapytałam, gdy byli do mnie przytuleni.
- Będziemy. – Powiedzieli zgodnie. – Musisz jechać? – zapytała z nadzieją Ana.
- Muszę. – odpowiedziałam. – Niedługo się zobaczymy, obiecuję.
- Kochamy Cię. – dopowiedział Matt.
- Ja Was też bardzo, bardzo. – powiedziałam i pocałowałam ich w czułka.
- Bartuś, pamiętasz, że.. – zaczęłam ale mi przerwał.
- Tak pamiętam, za dwa dni mamy lot, odbiorą nas rodzice, zawiozą mnie do Spały i zajmą się dzieciakami. – pocałował mnie.
- Pozdrów rodziców. – powiedziałam i go przytuliłam.
- Pozdrowię. – uśmiechnął się
- Pa dzieciaki. – przytuliłam je jeszcze raz i wyszłam z Agą. Pojechałyśmy na lotnisko, gdzie po odprawie wsiadłyśmy do samolotu i poleciałyśmy do Polski.
- Jak ja kocham to powietrze. – powiedziałam, gdy wyszłyśmy z samolotu.
- To Polskie? – zapytała.
- Zdecydowanie. – kiwnęłam głową.

9 LAT PÓŹNIEJ.

Marcowe popołudnie. Sobota. Siedzimy w domu i się obijamy. Matta gdzieś wywiało, a Ana wyszła podobno tylko na chwilę. Usłyszałam dźwięk otwierania się drzwi.
- Hej mamuś! – krzyknęła od progu Andżela.
- Hej skarbie. – odkrzyknęłam jej. Nagle usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Andżelikę trzymającą za rękę jakiegoś chłopaka. Uśmiechnęłam się i wstałam.
- Mamuś, to jest Kacper. Kacper to jest moja mama. – uśmiechnęła się.
- Dzieńdobry. – uśmiechnął się szczerze. Oho! Już lubię tego chłopaka!
- Hej. – uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego rękę.
- Mama my idziemy na górę. – powiedziała.
- Jasne. – uśmiechnęłam się. – Zrobić Wam herbatkę albo kakao? – zapytałam.
- Kakao. – odpowiedzieli zgodnie i się uśmiechnęli. Tak Ana ma to po mnie, że kocha kakao.
- Oki, to Ana zejdziesz za 10 minut na dół, dobrze? – zapytałam. Przecież nie będę im przeszkadzać i wchodzić do pokoju.
- Jasne mama, dzięki. – pocałowała mnie w policzek.
- Tata będzie za jakieś pół godziny… - zaczęłam.
- Szlak, miał wrócić jutro. – westchnęła, a ja się zaśmiałam.
- Przygotuję go jakoś na tą wiadomość. – mrugnęłam do niej okiem.
- Dziękuję, kocham Cię. – powiedziała i weszli na górę.
Gdy siedziałam z Bartkiem w pokoju, postanowiłam jakoś zacząć drażliwy temat.
- Bartuś, wiesz, że Ana już jest dużą dziewczynką? – zapytałam.
- Że dużą to ja wiem, całe 180. – zaśmiał się.
- Wiesz, że przy niej niedługo pojawi się jakiś chłopak? – zapytałam.
- Głupoty pleciesz, ona ma jeszcze dużo czasu na chłopaków, jeszcze jest za młoda.
- Kochanie, ja w tym wieku poznałam Ciebie. – przypomniałam mu.
- To nie to samo. – jęknął.
- Dobra, teraz się nie denerwuj. U Andżeli jest Kacper, jej.. – nie dokończyłam, po wstał zdenerwowany i ruszył na górę. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam za nim, nie zdąrzyłam jednak go zatrzymać, wparował do pokoju gdzie dzieciaki siedzieli przytuleni i oglądali film.
- Co to ma znaczyć? – ryknął Bartek, a Kacper drygnął.
- Spokojnie, zaraz mu przejdzie. – powiedziała do niego Ana.
- Przepraszam bardzo, ale nie życzę sobie, żebyś tutaj siedział. – powiedział Bartek i chciał już wyprowadzać Kacpra.
- Boże Bartek! – krzyknęłam na niego i pociągnęłam za rękę. – Raz dwa na dół! Ale to już! – krzyknęłam zdenerwowana.
- Nie wtrącaj się, Paula! – powiedział.
- Ja mam się nie wtrącać? Kurde, już na dół, pogadamy! – wypchałam go za drzwi. Jakim cudem to ja nie wiem, ale wypchałam! – Przepraszam Was. – powiedziałam jeszcze do dzieci.
- Nic się nie stało. Dziękuję Ci bardzo mamuś. – powiedziała Ana a Kacper przytaknął. Uśmiechnęłam się szeroko i zeszłam na dół, pogadać z mężem, a raczej nakrzyczeć na męża i przemówić mu do rozumu.

***
- Mamo, mamo! – krzyknęła od progu Ana. Mieszkamy teraz w Bełchatowie, a Bartek jest tam drugim trenerem. Pierwszym jest Igła. Ja za to pracuję w SMS w Sosnowcu. Tam gdzie się wszystko zaczęło..
- Cotam córuś? – zapytałam.
- Dostałam się do Sosnowca! – krzyknęła.
- Gratulacje! – uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.
- Ty o tym już wiedziałaś, prawda? – zapytała po chwili.
- Pracuję tam, więc wiem wszystko, a Tobą są zainteresowani od 4 lat. – puściłam jej oczko. Wyszczerzyła się.
- Mamo, mamo! – krzyknął Matt, gdy wpadł do mieszkania.
- Co tam synek? – zapytałam.
- Dostałem się do Spały! – krzyknął i mocno mnie przytulił. Czuję się niska, on już ma 195cm, za to Ana ma już 180cm.
- Tak bardzo się cieszę! – powiedziałam.
- A Twoja siostra do Sosnowca. – uśmiechnęła się Ana.
- Naprawdę? – zapytał.
- Tak. – kiwnęłam głową.
- Jejku, tak się cieszę! – Przytulił ją bardzo mocno.
- Mam bardzo utalentowane dzieci. – skwitowałam.
- Po rodzicach. – przytulili mnie z dwóch stron.
- Ja też chce przytulasa! – do mieszkania wpadł Bartek.
- Nasze dzieciaki dostali się do Spały i Sosnowca. – powiedziałam, a on, bardzo się z tego ciesząc, przytulił ich bardzo mocno.
- Zgniatasz, tato. – jęknęła Andżelika. Zaśmialiśmy się wszyscy. Nagle do mieszkania wpadł tata i ciocia.
- A co tu takie przytualnko? – zapytał.
- Tato! – krzyknęłam i go przytuliłam. – Co tutaj robicie? – przytuliłam też i ciocię.
- Przyjechałem, bo się dowiedziałem, że mój wnuczek dostał się do Spały. – uściskał Matta.
- A Twoja wnuczka do Sosnowca. – powiedziałam, a on bardzo ucieszony ją mocno przytulił.
- Jaką ja mam siatkarską rodzinę. – skwitował.
- I to wszysto, zaczęło się od Ciebie. – zaśmiałam się.
- Mniej więcej. – wyszczerzył się.
--------------------------------------
No i to już koniec L
Dziękuję Wam bardzo za wszystko, za każde miłe słowo, za każdą dobrą radę, za każdy komentarz, za wszystko, za każde wyświetlenie, za każdą małą rzecz, za każdą motywację. Niestety jak na razie to moje ostatnie opowiadanie, może jeszcze wrócę, zobaczymy! Jak na razie muszę poukładać kilka spraw i znaleźć czas na pisanie.. :))))
Około 29 tysięcy wyświetleń, 331 komentarzy, 221 stron w Wordzie, 100 rozdziałów.. Kocham Was i jeszcze raz wielkie Dzięki za wszystko! <3 JESTEŚCIE WIELKIE! DZIĘKI TYM WYŚWIETLENIOM, KOMENTARZOM, POMYŚLĘ NAD NASTĘPNYM OPOWIADANIEM! NARAZIE MUSZĘ POSZUKAĆ WENY I CZASU <3 

niedziela, 12 października 2014

99. Prezent dla córci.

Zdziwiłam się, ale ucieszyłam.
- Mianowicie? – zapytałam.
- Budowlani Łódź i Pałacu Bydgoszcz. – uśmiechnął się. – Ale zastanów się, bo ja na Twoim miejscu, dokończył bym naukę w Sosnowcu. Wiesz, mówię Ci całkowicie szczerze, bo wiesz, że nasz główny cel, to wychować dziewczyny do OrlenLigi. Ale wydaję mi się, że nauka jest bardzo ważna, bo siatkówka to jednego dnia jest, drugiego nie ma, bo wydarzy się jakaś poważna kontuzja. Nie daj boże, bo życzę Ci bardzo dobrze, jesteś genialną zawodniczką.
- Tak rozumiem. – potwierdziłam. – Pozatym ja tutaj się bardzo dużo uczę jeżeli chodzi o siatkówkę.
- Dokładnie. Pozatym w następnym roku, będą dwa treningi dziennie z Twojego rocznika i najprawdopodobniej zostajesz w roczniku starszym, więc jeszcze na jeden dodatkowo być musiała chodzić, chyba, że nie pociągniesz. – powiedział a ja pokiwałam głową.
- Przedyskutuje to jeszcze z tatą – zaczęłam i ugryzłam się w język.
- Tatą? – podłapał temat. Uśmiechnęłam się. Pewnie wiedział o co chodzi.
- Tatą. – kiwnęłam głową. Uśmiechnął się ciepło.
- To przedykutuj i dajcie mi znać, tata ma mój numer.
- Dobrze. – kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam. – Dousłyszenia w takim razie.
- Dousłyszenia. – uśmiechnął się. Wyszłam i zadzwoniłam do taty.
- Halo? – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki i automatycznie się uśmiechnęłam.
- Hej tatuś. – powiedziałam.
- Hej córcia, co tam? – zapytał.
- Już po zakończeniu roku. Mam dobre, albo złe wieści, nie wiem.
- Mów szybko! – powiedział.
- Dostałam propozycję do dwóch klubów OrlenLigi.
- I chciałaś podjąć decyzję, czy odejść, czy dokończyć tutaj naukę? – zapytał.
- Tak. – kiwnęłam głową do telefonu.
- Zostań. – powiedział. – Jeżeli teraz Cie chcą, to potem też będą chcieli, a naukę musisz dokończyć, a w tych klubach będziesz musiała mieć zajęcia indywidualne.
- Budowlani Łodź, Pałac Bydgoszcz. – uprzedziłam jego pytanie.
- Za dwa lata będziesz wybierała między Serie A we Włoszech, Jakimś Zenicie w Rosji, a Chemiku Police. – zapewnił.
- Trzymam za słowo. – zaśmiałam się.
- A ja jestem tego pewien.
- Dobra, to nie przeszkadzam, dziękuję Ci bardzo. Jeszcze jakbyś mógł, to zadzwoń do trenera i powiedz, że zostaję.
- Dobra, to papa.
- Papa. – uśmiechnęłam się i rozłączyłam. No to wakcje! Poszłam do domu i zobaczyłam tam mamę.
- Co Ty tu robisz? – zapytałam chłodno.
- Nie odbierasz odemnie telefonu już miesiąc. – podeszła do mnie i złapała mnie za ręce.
- Byłam ciekawa, czy pofatygujesz się wcześniej i przyjedziesz, ciekawa byłam, czy Cię interesuję, czy jestem dla Ciebie najważniejsza razem z Dawidem, wiesz? No i się dowiedziałam. Teraz przyjeżdżasz? Po miesiącu? Za taką mamę to ja dziękuję. – powiedziałam i poszłam do kuchni. Wzięłam sobie szklankę i sok.
- Proszę Cię wybacz mi.
- Błagam Cię mama, czego Ty odemnie jeszcze żądasz? Wiesz jak mnie skrzywdziłaś? – zapytałam i poczułam, że oczy mnie szczypią. Miałaś już nie płakać! – Nie dość, że mnie okłamałaś, to potem potrafiłaś zadzwonić raz dziennie. Nie przyjechałaś. Tak Ci byłam potrzebna. Nie zawalczyłaś o mnie, a ja byłam w rozsypce. Potrzebowałam kogoś, kto będzie przy mnie. I znalazłam. Ciocia była przy mnie cały czas. Tata też. – powiedziałam, a jej oczy stały się wielkie.
- Marcin? – zapytała.
- Nie. Mój prawdziwy, biologiczny tata. – odrzekłam. – Bartek też był cały czas ze mną. Nawet Dawid był przez ten miesiąc u mnie dwa razy. A Ty? Ty nic. – powiedziałam. – Już wiem, że Cię nie interesuję, możesz wyjść. – Popatrzyłam na nią. Płakała. Czyżby ją to zabolało? Ale nie, nie ma tak dobrze. Nie wybaczę jej tego. Wyszła z domu bez słowa. Ciocia do mnie podeszła i mnie przytuliła.
- Dobrze robię? – zapytałam.
- Jeżeli tak czujesz, jeżeli czujesz to, co powiedziałaś, to tak. Na mnie, na Łukasza i na Bartka możesz zawsze liczyć.
- Dziękuję. – pocałowałam ją w policzek.
Około dwa tygodnie później, byłam http://www.faslook.pl/collection/for-back-to-school-tomorrow/ razem z ciocią w Spale. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam Bartka, podbiegłam do niego, a on złapał mnie i obkręcił wokół własnej osi, po czym pocałował.
- Jak ja się cieszę, że Cię widzę. – powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Tęskniłam.
- Ja bardziej. – przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Jak fajnie widzieć, że jesteś szczęśliwa. – powiedział tata. Uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
Cały dzień spędziliśmy bardzo miło. Najpierw w czwórkę pojechaliśmy do Łodzi do kina. Potem na lody, a na koniec na zakupy. Chłopaki nawet nie majaczyli, że za długo chodzimy, tylko ciągnęli nas do kolejnych sklepów.
- Masz, przymierz. – uśmiechnął się Bartek. Spojrzałam na sukienkę. Była śliczna. Uśmiechnęłam się, ale niechętnie poszłam do przymierzalni. Byłam mega zmęczona. Przymierzyłam i wyglądałam w niej cudownie. Taka tak skromna Paulinka. Taka prosta, skromna, a ma w sobie coś takiego, że wyglad się w niej ślicznie. Wyszłam w niej i moja trójka towarzyszy była w niebo wzięta. Gdy ją zdejmowałam, skrzywiłam się. Wyszłam przegrana i odwiesiłam ją na wieszak.
- Co jest? – zapytał Bartek.
- 2 tysi za to nią nie dam. – powiedziałam.
- To ja dam. – wzruszył ramionami Ziomek i poszedł do kasy. Zanim ogarnęłam co powiedział i zdążyłam zaprotestować, on już płacił. Pokręciłam głową i mu podziękowałam.
- Nie musiałeś. – stwierdziłam.
- Prezent dla córci. – uśmiechnął się. – Zaległy, za dzień dziecka. – objął mnie ramieniem i przytulił. Uśmiechnęłam się.
-----------------------
JESTEM, JESTEM, JESTEM! W KOŃCU JESTEM!
Kurcze, jest mi tak przykro, że musiałyście czekać na te rozdziały. Niestety, choć bardzo chciałam, to nie mogłam nic wstawić. Od ostatniego rozdziału, który był w sierpniu, na początku sierpnia, nie używałam komputera, przeniosłam się do innego klubu, zmieniłam szkołę, mieszkam w bursie i musiałam poukładać wszystkie sprawy, poza tym nie brałam tam laptopa, tylko tablet, więc nie miałam już napisanych rozdziałów. Bardzo Was przepraszam i nie zdziwię się, jak nie będzie pod tymi rozdziałami żadnego komentarza. Przepraszam, też że zaniedbałam Wasze blogi, niestety na to też nie miałam czasu. Mam teraz urwanie głowy. Szkoła, trening, niekiedy nawet dwa treningi bo i w kadetkach czasem gram, czasem w juniorkach, a jestem starszą młodziczką. Po treningu muszę dojechać do bursy autobusem, odrabiam lekcje i idę spać i tak w kółko. Bardzo jednak cieszy mnie to, że pod sierpniowym rozdziałem, było niecałe 500 wyświetleń. Jesteście wielkie, kocham!! 

97 + 98.

NA SAMYM POCZĄTKU PRZEPRASZAM ZA TAKĄ WIELKĄ NIEOBECNOŚĆ! :(

Pięć dni później.
- Nienawidzę startować. – jęknęłam do cioci i złapałam się za uszy, które mi się zaczeły zatykać.
- Ja też. – jęknęła również. – i lądować. – powiedziała, a ja przytaknęłam. 2 godziny później byłyśmy już na miejscu. Wyszłyśmy z samolotu i poszłyśmy przed siebie. Rozglądałyśmy się za dwoma wielkoludami. Ujrzałam Bartka. Stał tyłem, a Ziomek przodem do nas i ostro nad czymś dyskutowali. Gdy ich zobaczyłam, zostawiłam bagaż i szybko pobiegłam w ich stronę, przechodząc jeszcze pod barierką. Gdy byłam już blisko, zauważył mnie Ziomek i się szeroko do mnie uśmiechnął. Wtedy też Bartek odwrócił głowę, a ja byłam już wtedy w jego ramionach. Podniósł mnie do góry i pocałował. Po chwili odstawił na ziemię.
- Tęskniłam. – powiedziałam.
- Ja też. – pocałował mnie jeszcze raz.
- A to jest właśnie przywitanie się młodej pary. Życie siatkarza jest jednak trudne. – powiedział ktoś z tyłu. Tego ktosia wszędzie rozpoznam. Igła w rzeczy samej razem ze swoją kamerą. Właśnie teraz kręcił ludzi dookoła. Spojrzałam na nich. Wszyscy się na nas patrzyli i uśmiechali. Uśmiechnęłam się również i rzuciłam na szyję Ignaczakowi, który ze śmiechem mocno mnie uściskał.
- Też tęskniłem, nie tylko oni.
- Wiem wiem, też tęskniłam. – uśmiechnęłam się.
- Ekhem. – usłyszałam nad sobą. Obejrzałam się i zobaczyłam Ziomka.
- Najlepsze na koniec. – zaśmiałam się i go przytuliłam.
- Tęskniłem najbardziej z nich wszystkich. – powiedział.
- Wiadomo. – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Koniec tej czułości. – zaśmiała się ciocia. Zobaczyłam na nią, tarzgała moją walizkę.
- Jezu Ciocia tak bardzo Cię przepraszam, zapomniałam całkowicie o niej.
- Nie ma za co. – zasmiała się. – Dobrze, że na kułkach, ale musiałąm zrobić jakieś mega koło, bo przez barierki bym nie przeskoczyła. – zaśmiała się. – Hej Łukasz. – przytulili się.
- Tęskniłem bardzo, bardzo, bardzo. – pocałował ją w czoło.
- Ja też. – przytuliła się do męża. Jak dobrze, że już wszystko jest ok.
Pojechaliśmy do hotelu. Mieszkaliśmy w tym samym co siatkarze. Miałam pokój z ciocią, ale to tylko taka formalność, bo jak przyjechaliśmy o 12, ciocia poszła do Ziomka, który dzielił jakimś trafem pokój z Bartkiem, a Bartek przyszedł do mnie. Jest 18 i nadal tak siedzimy.
- Po kolacji Ci coś powiem. – powiedział Bartek.
- Teraz. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Po kolacji. – uśmiechnął się.
- Teraz. – zmrużyłam oczy.
- Po kolacji. – zaśmiał się. – i koniec kropka.
- Na Bartuś! – powiedziałam i się do niego przytuliłam. – Wiesz jak ja Cię bardzo bardzo bardzo kocham? – zapytałam.
 - Wiem. – pocałował mnie. – Ja Ciebie jeszcze bardziej. – wyszczerzył się.
- No powiedz mi! – tupnęłam nóżką.
- Mała złośnica. – pocałował mnie w czubek głowy.
- Mała, to może być..
- Nie dokończaj. – przerwał mi ze śmiechem. – Chodź na tą kolację. – pociągnął mnie za rękę.
- Nie lubie Cię. – fuknęłam do niego.
- Też Cię kocham. – pocałował mnie namiętnie.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytałam.
- Ja Cię tylko trzymam w niepewności, nic Ci się nie stanie, jak trochę poczekasz. – Objął mnie ręką. Poszliśmy na kolację, gdzie byli już prawie wszyscy. Potem stwierdzili, że idziemy się przewietrzyć i prawie siłą nas zaciągnęli na dwór. Siedzimy tak już pół godziny i gadamy.
- Co robimy? – jęknął Piotrek. Zauważyłam wtedy krawężnik.
- Wiecie, ja mam pewien pomysł. – uśmiechnęłam się i nagle wszyscy popatrzyli na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Graliście kiedyś w krawężniki? – zapytałam a wszyscy kiwnęli głową. - Kiedyś jak byłam mała, to żeby poznać się, albo dowiedzieć wszystkie tajemnice, grało się tak z kilkoma osobami, ale najpierw pisało się na kartce pytania. Jeżeli osoba nie trafiła w krawężnik piłką, to musiała odpowiedzieć na pytania. Ta która pierwsza odpowiedziała na wszystkie pytania przegrywała. Można zagrać w takie coś, tylko ułożyć zadania i jak już ktoś dane zadanie zrobi, to się je wykreśla. Ewentualnie można zrobić losowanie i ktoś sobie losuje. Potem odkłada i jak się skończą, to liczymy ile ktoś zadań zrobił i ten kto najwięcej przegrywa. – skończyłam – Taka tam może trochę badziewska gierka, ale zawsze będzie ciekawiej. – wzruszyłam ramionami.
- Badziewska? – zapytał Zati.
- To chyba będzie nowa gra reprezentacji Polski! – klasnął w dłonie Winiarski. Zaśmiałam się.
- Andrzej leć skołować piłkę. – uśmiechnęłam się. Dobrze wiedziałam, że ma ją w pokoju. Zawsze wszędzie z piłką. – Zati, kartki i długopisy, dużo długopisów, bo jest nas dużo, a każdy będzie wymyślał po dwa zadania. – uśmiechnęłam się. – Igła jakaś reklamówka czy coś takiego na te losy i nożyczki.
- Ty dziewczyno jesteś genialna.! – przytulił mnie Pit. O własnie, na kolacji się ze wszystkimi przywitałam.
- Ręce przy sobie! – powiedział od razu Bartek, każdy zaczął się śmiać. – No co? – zapytał bezradny.
- Mój mały zazdrośnik. – przytuliłam go.
- Mały? – prychnął. – Jestem stąd prawie najwyższy.
Pół godziny później zaczynaliśmy grę.
- Ułóżcie jakąś sensowną kolejkę i niech każdy wie, po kim jest. – powiedziałam. – No kto idzie pierwszy? – zapytałam. Cisza. Zaczęłam się śmiać. – Dobra pierwsza ja. – powiedziałam. – Ochotnik na drugiego? – zapytałam. Zgłosił się Winiar, no i potem jakoś poszło. – Zza tej lini nie można wyjść, bo automatycznie zadanie. – powiedziałam, a każdy przytaknął. Wzięłam piłkę i bez problemu wcelowałam w krawężnik.
- To jest chyba jakieś łatwe. – podrapał się w skroń Igła. Wzruszyłam ramionami. Rzucał Winiar, też trafił, nie pełnie ale trafił. Trzeci Igła. Pewny siebie stanął i rzucił piłką. Nie wcelował, piłka obiła się od asfaltu i poleciała w ręce Ziomka, który tam stał z ciocią i mieli za zadanie łapać piłki. Każdy zaczął się śmiać.
- Łatwe wujek? – zapytałam, a on coś tam pomamrotał pod nosem i poszedł wylosować zadanie.
- Wskocz do basenu, bez zdejmowania jakich kolwiek ubrań. – przeczytał na głos. Poszliśmy za nim. Wyjął telefon i wskoczył do basenu. Chyba woda musiała być bardzo zimna, bo gdy wyszedł cały się trząsł. Po chwili gdy kazałam mu się iść przebrać, przestał, i powiedział, że tylko udawał. Jasne, jasne, starej dupy się nie chciało ruszyć i tyle! Następny celował Zati. Jak swój starszy kolega też nie trafił. W pierwszej kolejce praktycznie nikt nie trafił i w rezultacie miał już jedno zadanie na koncie. A właśnie! Bartek trafił! Najdziwniejsze zadanie jednak było dla Pita.
- Zjedź kawałe tynku. – przeczytał na głos. – Boże i po co ja to pisałem. – podrapał się w skroń, a po chwili chyba zorientował się, że powiedział to na głos. Śmiechu było co niemiara. Igła oczywiście uwiecznił Pita, jedzącego ścianę. Nie wcale to dziwnie nie wyglądało. Ani trochę!
- A jeszcze zapomniałam powiedzieć, że ten kto nie wykona zadania, kupuje każdemu biorącemu udział po 2 paczki żelków.
- Haribo złote misie! – dodał Igła.
- Tak właśnie. – wyszczerzyłam się. Kolejna kolejka, rzucam pierwsza, trafiłam. Mówiłam już, że jestem mistrzem w tą grę, opanowałam ją do perfekcji i nigdy w nią nie przegrałam?
- To nie fer, Ty oszukujesz! – krzyknął Pit. Spojrzałam się na niego jak na idiotę.
- Piotruś wytłumacz mi proszę, w jaki sposób niby oszukuję?
- No bo… No bo… No nie wiem. – westchnął. Pozostawiliśmy to bez komentarza. Winiar znów wcelował. Niezły cel, nie powiem! Gdy patrzyliśmy jak Igła sobie mierzy kąty, przymyka oczy, mierzy kroki do krawężnika i tak dalej, zapytałam go:
- Grałeś już w to, prawda? – zapytałam.
- Całe dzieciństwo, ale ciii. – zaśmiał się, a ja razem z nim.
Ta cała szopka Igły która trwała dobre 5 minut się opłaciła, bo wcelował. Z zadowolenia aż krzyknął i podszedł do mnie.
- No i kto jest najlepszy?
- Przypominam Ci, że nadal ze mną przegrywasz.
- Sratatata. – fuknął i odszedł.
A Zati co? Znów nie wcelował.
- Na najbliższym meczu, w czasie przerwy, podejdź do najładniejszej dziewczyny podającej piłki i ją przytul. – przeczytał i zaniemówił. Zaczęliśmy się śmiać.
- Przypominamy o żelkach. – wyszczerzył się Bartek, a on przełknął ślinę.
- Kogo zadanie? – zapytał Igła. Nastała głucha cisza. – Dobra, ja ogarnę. – powiedział i podszedł do kartki. – Paula, geniuszu, Twoje pismo. – zaśmiał się i przybił ze mną piątkę co uczynili też i inni, no oprócz Pawła. Ten się zfochał. Po 2 godzinach zabawy, skończyliśmy gre. Nie miałam żadnego zadania, Winiar także. Piter gdy miał zadanie by wyjść na mecz, bez koszulki, rozciągać się bez koszulki i dopiero na granie ją założyć, nie zgodził się i poleciał do sklepu. Kupił każdemu po dwie paczki złotych misiów i siedział ofukany do końca naszej zabawy. Potem mu przeszło. Ostatecznie przegrał Zati.
- Więc słucham. – powiedziałam, gdy byliśmy u mnie w pokoju.
- Wiesz chyba, że podpisałem kontrakt z Maceratą, prawda? – zapytał, a mnie wbiło w ziemię. Zapomniałam o tym całkowicie.

ROZDZIAŁ 98.

- Tak, pamiętam. – przełknęłam głośno ślinę.
- Wczoraj go zerwałem i udało się przedłużyć ze Skra. – powiedział. Z jednej strony mnie uszczęśliwił, z drugiej strony byłam na siebie wściekła.
- Bartek, to jest dla Ciebie wielka szansa i nie możesz jej zmarnować przezemnie. – powiedziałam.
- Ale ja już zdecydowałem. – odparł.
- Masz telefon dzwoń do nich, podpisuj jeszcze raz. – powiedziałam i dałam mu telefon.
- Nie Paulina, chcę być przy Tobie. Jak skończysz liceum to obydwoje gdzieś wyjedziemy, do klubu, który ma sekcję i żeńską i męską. – pocałował mnie w czoło.
- Bartek, przepraszam. – powiedziałam.
- Nie masz za co. – powiedział. – Mam 22 lata, jeszcze będzie czas, żeby wyjechać za granicę. – dodał. Westchnęłam.
- Przezemnie się nie rozwijasz.
- Dzięki Tobie się rozwijam. – pocałował mnie w czoło.
- Oooo, a tak tu sobie siedzą zakochańce! – tak, to igła ze Swoją kamerą.
- Igła. – warknęłam. Przekręcił kamerę na siebie
- Robi się groźnie, należy się ewakuować! – pisnął i wyleciał jak z procy, trzaskając drzwiami.
- To było dziwne. – stwierdziałam.
- Zdecydowanie. – westchnął tuląc mnie do siebie jeszcze bardziej.
- Wiesz.. – zaczęłam, ale się zacięłam.
- Hym? – zapytał i pocałował mnie we włosy.
- Jak przyjeżdżałam do sosnowca, moim największym idolem był Łukasz Żygadło. Byłam strasznie mega szczęśliwa, wtedy gdy rozmawiałam z nim na basenie. – uniosłam kącik ust do góry. – W jednym roku szkolnym, stał się dla mnie najlepszym wujkiem, wspierał mi pomagał, a potem dowiedziałam się, że ten, na którym wzorowałam się przez mniej więcej już 6 lat, jest moim tatą. Tak z innej perspektywy patrząc, to się bardzo cieszę, bo wiem, że teraz już nie urwie mi się kontakt z moim idolem, z osobą która była dla mnie wzorem do naśladowania.
- Widzisz – uśmiechnął się. – Czyli trochę pozytywu z tej całej sytuacji, też można wyciągnąć. – wzruszyłam ramionami.
- Chyba tak.
- Jutro jest dzień ojca, wiesz? – zapytał.
- Wiem. – przytaknęłam. – Pójdziesz ze mną rano do jakiegoś fotografa? – zapytałam.
- Rano mamy trening, ale – zaczął ale mu przerwałam.
- Nie ma żadnego ale, pójdę z Ciocią, to jeszcze lepiej, zrobię mu niespodziankę. – uśmiechnęłam się.
- Ale co chcesz zrobić? – zapytał.
- Mam takie zdjęcie z Ziomkiem. Kiedyś na meczu reprezentacji Polski, byłam z Zuzią. Nakłamałam jakiejś pani, że przyjechałam z bardzo daleka, zbierałam pieniądze na bilet i ten wyjazd 2 lata. Pozwoliła mi przejść na przepustkę, tam gdzie stał wasz autokar. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych chwil. – Jak wchodziłam na to miejsce to Ziomek wchodził do autokaru. Bez namysłu weszłam za nim. Uśmiechnęłam się bardzo szeroko i zapytałam czy zrobi sobie ze mną zdjęcie. Zaśmiał się, ale wyszedł z autokaru i zrobił sobie ze mną zdjęcie. Mam je. Mimo, że od tamtego czasu miałam z 4 telefony, to cały czas mam je w galerii. Lubie je bardzo, chociaż wyszłam jak Ciota, a Ziomkowi włosy sterczą każdy w inną stronę. – zaśmiałam się, a Bartek za mną.
- Żel przestał działać. – skwitował Bartek. Ze śmiechem przytaknęłam.
- Jestem tam w koszulce z numerem 15. I myślę sobie czy
- Tak. – przerwał mi. – To będzie świetny pomysł. – pocałował mnie w skroń.
Następnego dnia gdy chłopcy mieli trening wyszłam z ciocią na miasto. Już wcześniej wtajemniczyłam ją w ten pomysł. Powiedziała, że Ziomek się mega ucieszy, bo widzi, że jestem dla niego ważna, że traktuje mnie jak córkę. Jak to powiedziała, uśmiechnęłam się i do niej przytuliłam. Zapytałam, czy nie jest jej przykro, albo nie czuje się źle z powodu całej tej sprawy. Powiedziała, że nie, że cieszy się, że my jesteśmy szczęsliwi i jeżeli my będziemy, to ona też. I jak tu jej nie kochać? Dogadałam się tam po angielsku. Ciocia była pod wrażeniem, że tak płynnie mówię w tym języku. Cóż zrobić, że uwielbiam agnielski. Kiedy wróciłyśmy, bo wstąpiłyśmy jeszcze do różnych sklepów, chłopcy już byli w swoich pokojach. Odłożyłam ubrania, które kupiłam razem z ciocią i poszłam z prezentem zapakowanym w ozdobną torebkę do Ziomka. Zapukałam, otworzył mi Bartek. Gdy zobaczył, że to ja, wpuścił mnie, a sam wyszedł. Ziomek leżał na łóżku. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i wstał.
- Co tam? – zapytał.
- No bo.. – westchnęłam. – Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego z okazji dnia Ojca. – uśmiechnęłam się i wręczyłam mu torebkę.
- Jeju. – powiedział ze łzami w oczach. – Dziękuję bardzo. – przytulił mnie mocno. Czułam się w tych ramionach cudownie. Już dawno mnie tata nie przytulał. Ostatni raz było to jak miałam 6 lat, gdy odchodził. Spojrzał w torebkę i wyjął ramkę z naszym zdjęciem.
- To byłaś Ty? – zapytał niedowierzając. Kiwnęłam głową.
- Pamiętasz? – zapytałam.
- Nigdy nie wyszedłem do fanki, zawsze je wyprowadzaliśmy z autokaru. Ty jakoś mnie zaczarowałaś i nie mogłem odmówić. Już teraz wiem dlaczego. – Przytulił mnie. – Dziękuję bardzo. – usłyszałam takie odgłosy jakby płakał. Odchyliłam się trochę i zobaczyłam, że po jego policzkach lecą łzy.
- Nie płacz. – uśmiechnęłam się.
- To ze szczęścia. – powiedział. – Mam cudowną córkę.
- A ja cudownego tatę. – uśmiechnęłam się, a on jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Dziękuję Ci bardzo, że jesteś taka wyrozumiała, że mi wybaczyłaś
- Przecież nie zrobiłeś nic złego. – przerwałam mu.
- Niby tak.. – westchnął. – ale jednak.
- Nie, nie zrobiłeś nic złego. – powiedziałam.
Dwa dni później. Jesteśmy na trybunach, ubrane na biało-czerwono. Kibicujemy z całych sił, razem z ciocią. Dzisiaj po meczu wylatujemy. Lot mamy o północy. Po 3 godzinach meczu, rozgrywanego w 5 setach, wygrywamy Ligę Światową! Razem z ciocią szalejemy przy barierce, a chłopaki na boisku i kiedy podchodzą razem Bartek i Ziomek, ja przytulam mocno Bartka, a ciocia Ziomka. Bartek podnosi mnie do góry, ja za to obkręcam nogi wokół jego brzucha, tak, że przenosi mnie przez barierkę. Całuję go bardzo namiętnie. Szepczę do jego ucha, że był genialny, on dziękuje, stawia mnie na ziemię i jeszcze raz mocno przytula. Odrywam się od Bartka i przytulam Ziomka.
- Gratulację, tato. – powiedziałam. Tak, pierwszy raz powiedziałam do niego tato. Nie wiem, czy to z emocji, nie wiem. Ale powiedziałam. Gdy to usłyszał, spojrzał na mnie i się szeroko uśmiechnął.
- Dziękuję, córciu. – pocałował mnie w czoło. Nagle z objęć taty, wyrwał mnie Igła i zaczął ze mną tańczyć. Śmiałam się strasznie.
- Gratulację Igiełko! – krzyknęłam i go przytuliłam.
- Jesteśmy zajebiści, jesteśmy mistrzami! – krzyknął i podnosząc nad ziemią, obkręcił wokół własnej osi.
- Tak wujek! Jesteście zajebiści!
Pogratulowałam jeszcze każdemu z osobna i potem chłopcy poszli do szatni, by przygotować się do dekoracji.
Kilka godzin później na lotnisku.
- Będę tęsknić. – powiedziałam będąc w objęciach Bartka.
- Wiem. Ja też. – pocałował mnie w czoło. – Szybko zleci, zobaczysz. – uśmiechnął się. – Za dwa tygodnie, mamy dzień odwiedzin rodzin, mam nadzieję, że będziesz.
- A czy ja jestem Twoją rodziną? – zapytał.
- JESZCZE nie. – powiedział naciskając na słowo jeszcze. Uśmiechnęłam się i go pocałowałam. – To do zobaczenia za dwa tygodnie. – powidziałam.
- Dozobaczenia. – uśmiechnął się.
- Pa, tatuś. – uśmiechnęłam się i przytuliłam tatę. Od tamtej chwili, mówię do niego tato i jest mi z tym bardzo dobrze. Nareszcie mam tatę.
- Dozobaczenia za dwa tygodnie, córciu. – przytulił mnie. Uśmiechnęłam się szeroko. Bardzo szeroko. Tak bardzo brakowało mi tej ojcowskiej miłości. Tego przytulenia. Teraz tata przytula mnie co chwilę.
Zakończenie roku szkolnego, poszło szybko. Wychodzę z pierwszej klasy ze średnią 4.85.
- Paulina, zostań jeszcze na chwilę. – powiedział nasz trener, który był naszym wychowawcą, gdy wychodziłam z Sali.
- Jasne. – uśmiechnęłam się i gdy każdy wyszedł trener zaczął mówić.
- Nie będę owijał w bawełnę, masz dwie propozycję od klubów OrlenLigi.