ROK PÓŹNIEJ.
- Stresuję się. – powiedziałam.
- Będzie dobrze, przecież! – puścił mi oczko Ziomek.
Właśnie jechaliśmy na zgrupowanie. On na swoje, ja na swoje, tylko, że w tym samym miejscu. Tak jak półtora roku temu w grudniu, Piotr Makowski, powiedział, że będzie stawiał na mnie jako na rozgrywającą, tak też się stało. Byłam mega zestresowana, bo miał co do mnie wielkie oczekiwania.
- Ej! Jesteś mega dobra! – kiwnął głową Ziomek.
- Po tatusiu. – dałam mu buziaka w policzek, a on się uśmiechnął.
Chwilę później byliśmy już w Spale. Bartek pomógł mi wnieść torbę to mojego pokoju. Numer 122. Mam ją mieć z środkową, Agnieszką Kąkolewską. Też młoda, ale jednak starsza odemnie o dwa lata. Ma 20 lat.
- Hej. – powiedziałam nieśmiało, gdy weszłam do pokoju. – Jestem Paulina.
- Agnieszka. – uśmiechnęła się. – Zajęłam sobie łóżko i Tobie zostało tylko to – powiedziała i wskazała ręką na wolne łóżko. – No chyba, że chesz to. – wyszczerzyła się i pokazała na to samo łóżko.
- Wole to pierwsze – wyszczerzyłam się. Już ją lubię. Rozpakowałam się i w tym czasie sporo porozmawiałyśmy. Agnieszka jest bardzo miłą dziewczyną. Bardzo. Gra obecnie w Impelu Wrocłam. Nie ma chłopaka, ma problem ze znalezieniem, gdyż jest bardzo wysoka. Ach te197
cm wzrostu. O 14 miałyśmy obiad i po obiedzie oficjalna
odprawa. Wtedy stresowałam się jeszcze bardziej. Agnieszka jednak mnie
pocieszała i mówiła, że dziewczyny są strasznie fajne, żebym się nie
przejmowała. I rzeczywiście, są strasznie ciepłymi osabami i jak na razie się
dobrze z nimi czuję. Gorzej będzie na treningu…
No i wkońcu nadszedł czas treningu. Kiedy trener kazał przejść na atak, stanęłam na sypie i sypałam. Gdy kolejka ruszyła i jako pierwsza stała Kasia Skowrońska byłam podwójnie zestresowana. Jednak przed dograniem, uśmiechnęła się do mnie ciepło i powiedziała, żebym zagrała szybciej. Tak też zrobiłam, a po chwili z uśmiechem przybiła mi piątkę, mówiąc, że to było genialne.
- Stresuję się. – powiedziałam.
- Będzie dobrze, przecież! – puścił mi oczko Ziomek.
Właśnie jechaliśmy na zgrupowanie. On na swoje, ja na swoje, tylko, że w tym samym miejscu. Tak jak półtora roku temu w grudniu, Piotr Makowski, powiedział, że będzie stawiał na mnie jako na rozgrywającą, tak też się stało. Byłam mega zestresowana, bo miał co do mnie wielkie oczekiwania.
- Ej! Jesteś mega dobra! – kiwnął głową Ziomek.
- Po tatusiu. – dałam mu buziaka w policzek, a on się uśmiechnął.
Chwilę później byliśmy już w Spale. Bartek pomógł mi wnieść torbę to mojego pokoju. Numer 122. Mam ją mieć z środkową, Agnieszką Kąkolewską. Też młoda, ale jednak starsza odemnie o dwa lata. Ma 20 lat.
- Hej. – powiedziałam nieśmiało, gdy weszłam do pokoju. – Jestem Paulina.
- Agnieszka. – uśmiechnęła się. – Zajęłam sobie łóżko i Tobie zostało tylko to – powiedziała i wskazała ręką na wolne łóżko. – No chyba, że chesz to. – wyszczerzyła się i pokazała na to samo łóżko.
- Wole to pierwsze – wyszczerzyłam się. Już ją lubię. Rozpakowałam się i w tym czasie sporo porozmawiałyśmy. Agnieszka jest bardzo miłą dziewczyną. Bardzo. Gra obecnie w Impelu Wrocłam. Nie ma chłopaka, ma problem ze znalezieniem, gdyż jest bardzo wysoka. Ach te
No i wkońcu nadszedł czas treningu. Kiedy trener kazał przejść na atak, stanęłam na sypie i sypałam. Gdy kolejka ruszyła i jako pierwsza stała Kasia Skowrońska byłam podwójnie zestresowana. Jednak przed dograniem, uśmiechnęła się do mnie ciepło i powiedziała, żebym zagrała szybciej. Tak też zrobiłam, a po chwili z uśmiechem przybiła mi piątkę, mówiąc, że to było genialne.
Dwa miesiące później.
- Wychodzisz w pierwszym. – klepnął mnie po plecach trener, a mi aż zabrakło tchu. – Oddychaj! – puścił mi oczko. – Dasz radę. Wierzę w Ciebie.
Spojrzałam na trybuny, gdzie zobaczyłam tatę, Ciocię, Dawida i Bartka. Ten pierwszy uśmiechnął się do mnie ciepło i pokazał, że trzyma kciuki. Napięcie ze mnie zeszło. Weszłam na boisko i zagrałam dobry mecz.
ROK PÓŹNIEJ.
- Tato, powiedz gdzie mam iść i tyle. – westchnęłam.
- Impel teraz chyba jest na najwyższym poziomie…
- Impel? – zapytałam. Kiwnął głową.
- Bartek?
- Impel. – westchnął.
- Co jest? – zapytałam.
- Bo ja będę w Resovii, niby blisko, ale inne województwo. – zasmucił się.
- Przecież wiesz, że za rok…
- Tak wiem, za rok wyjedziemy gdzieś razem. – kiwnął głową. Ja również.
No i podpisłam umowę z Impetem Wrocław, a Bartek z Resovią. I ja i on na rok. Uwierzyłam trochę w siebie i marzy mi się granie za granicą, w tym samym klubie co Bartek tylko na innych sekcjach. Tak, żeby być razem. W Impelu zaaklimatyzowałam się bardzo szybko. Mieszkam razem z Agnieszką, z którą mam bardzo dobry kontakt, od pierwszego spotkania. Stała się moją przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką.
KOLEJNY ROK PÓŹNIEJ.
- Bartek! – pisnęłam, gdy wkroczyłam do mieszkania.
- Co tam? – zapytał i dał mi buziaka w policzek na przywitanie.
- Zenit! Zenit dzwonił! Chcą mnie! – zaczęłam skakać w miejscu.
- Jejku jak się cieszę! – krzyknął i mnie przytulił. – Jeszcze bardziej się cieszę, bo do mnie też dzwonił… Ponad to, Ziomek też w następnym sezonie do Zenitu…
- Co? – krzyknęłam podekscytowana. – Boże jak się cieszę! Nie będę musiała się z nimi żegnać!
- Zadzwoń do mamy. – uśmiechnął się. – Powiedz, co i jak w następnym sezonie.
- Nie chcę. – fuknęłam. – Nie interesuje się mną, to niech spada. – warknęłam.
- Dobrze, już się nie złość. – pocałował mnie. – Dzisiaj wychodzimy wieczorem! – krzyknął.
- Gdzie? – zapytałam. – Już się z Agą umówiłam…
- To odmów się. Dzisiaj szczególnie musimy być razem tylko we dwójkę.
- No dobra. – jęknęłam.
Wieczorem ubrałam się http://www.faslook.pl/collection/sweet-226/ i wyszłam z Bartkiem z domu.
- Gdzie idziemy? – zapytałam łąpiąc go za rękę.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się. Nic nie powiedziałam tylko szłam. Nagle zawiązał mi opaską oczy. Wchodziliśmy po schodach, po drabinie, po wszystkim co się da. Gdy odwiązał opaskę, zauważyłam, że jetem na dachu. Na podłodze za to, rozłożone są świeczki w kształcie serca. Wokół swieczek, leżą piłki do siatkówki. Zaprowadził mnie w środek serca i klęknął przedemną. Sięgnął do kieszeni i wyjął pudełeczko.
- Paulinko, czy zostaniesz moją żoną? – zapytał i je otworzył. Łzy zaczęły napływać do moich oczu. Zakryłam usta ręką. Pokiwałam energicznie głową twierdząco.
- Tak. – wydusiłam z siebie. Wstał, podnosząc mnie jednocześnie do góry i przytulając. Nagle usłyszałam jedne wielkie piski szczęścia. Bartek odstawił mnie na ziemię, obróciłam się i zobaczyłam wszystkie bliskie mi osoby. Tata i Ciocia stali pierwsi. Przytuliłam ich mocno. Dalej stała cała reprezentacja Polski Kobiet i Mężczyzn. Przytuliłam każdą osobę po kolei. Jako ostatnia stała Agnieszka.
- Wiedziałaś o wszystkim od początku? – zapytałam. Kiwnęła twierdząco głową.
- Kocham Cię. – przytuliłam ją.
- Ja Ciebie też. To nie koniec wrażeń na dzisiaj. – uśmiechnęła się. – Jadę z Tobą do Rosji.
- Żartujesz? – zapytałam niedowierzając
- Nie. – pokręciła głową. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.
2 LATA PÓŹNIEJ.
- Jak panie się poznały? – zapytała dziennikarka, która właśnie przeprowadzała wywiad ze mną i Agnieszką, na temat naszej przyjaźni. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Agę.
- Zgrupowanie. Byłam pierwszy raz, zdygana, zestresowana, przyszłam do pokoju, który miałam dzielić z Agą. Od razu złapałyśmy świetny kontakt i przy pierwszej rozmowie dowiedziałyśmy się o sobie prawie wszystkiego.
- A kiedy zaczęło to przerażać się w przyjaźń?
- Po zgrupowaniu, kiedy wróciłyśmy do domu, szybko stwierdziłyśmy, że za sobą strasznie tęsknimy. Potem jak Paula zaczęła grać w Impelu, to byłyśmy w niebo wzięte. Potem w Rosji i tak się potoczyło..
- Chciałabym jeszcze zapytać, pani Pauliny. Czy to prawda, że Łukasz Żygadło to pani tata.
- Tak, to prawda. Bardzo się z tego cieszę, mimo, że dowiedziałam się tego, gdy miałam 17 lat, to pokochałam go i traktuję jak tatę. Wiele mnie nauczył i bardzo mi pomaga. W telewizji można zauważyć, że przed każdym moim meczem, podchodzę do niego i Cioci Agnieszki, a on mi daje kilka podpowiedzi. Kocham Go bardzo.
- A Czy to prawda, że od zawsze był pani idolem? – zapytała
- Tak. – zaśmiałam się. – Łukasz Żygadło od zawsze był moim idolem, zawsze chciałam być taka jak on. Dawał mi świetny przykład. Chciałam być po prostu tak genialnym graczem i człowiekiem jak on. Wie pani, przeważnie idole się zmieniają, jak się ma 10 lat, to jest nim ten o którym się najwięcej mówi, potem ten, który jest najprzystojniejsze, potem ten, który jest najmilszy, a wreszcie ten, który gra na Twojej pozycji i zainteresował Cię swoją grą. U mnie było inaczej. Gdy obejrzałam pierwszy mecz siatkówki, już chodziłam na treningi. Umiałam odbić piłkę, zaserwować. Gdy tylko zobaczyłam jak poszczególni gracze grają, od razu w oczy rzucił mi się zawodnik z numerem 15. Potem, przeglądałam jego życiorysy, cytaty, czytałam z nim wywiady. Był dla mnie takim wzorem do naśladowania, gdy ten mój wzór do naśladowania, przyjechał do Torunia, by oznajmić mi, że dostałam powołanie do Sosnowca, zaczęłam skakać ze szczęścia, tak, że aż upuściłam nowego tableta. Potem wyszło, że mama wiedziała o tym już wcześniej, ale on chciał mi to oznajmić. – zaśmiałam się. – Pamiętam jak, byłam na meczu, pierwszy raz, potem naściemniałam jakiemuś ochroniarzowi, że zbierałam na bilet bardzo długo i tak dalej, że przyjechałam z daleka, gdy tak naprawdę na halę miałam pół godziny drogi, ochroniarz wpuścił mnie tam, gdzie stał autokar reprezentacji Polski. Ziomek akurat wchodził do niego, ja pobiegłam za nim, prosząc o zdjęcie. W rezultacie wyszedł i sobie ze mną je zrobił. Byłam w niebo wzięta i po tym jednym zdjęciu poszłam od razu do domu, cała zapłakana ze szczęścia. To zdjęcie dałam tacie 23 czerwca. Z perspektywy czasu jestem mega szczęśliwa, że tak się życie ułożyło. Bardzo mi pomaga, jest takim idealnym tatą. – uśmiechnęłam się.
- Pytanie do pani Agnieszki. Czy to prawda, że znalazła pani miłość? – zapytała.
- Tak, to prawda. Tak właściwie, to Paula mnie z nim zapoznała. Stwierdziła, ża pasujemy do siebie jak ulał. – zaśmiała się. – Nie myliła się.
- Możemy wiedzieć kim jest ten szczęśliwiec?
- Dmitrij Muterki. – uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo za wywiad.
- Nie ma za co. – powiedziałyśmy razem i się zaśmiałyśmy.
*
- A w sobotę, 20 lipca? – zapytał Bartek. Tak, planowaliśmy właśnie datę słubu.
- Z Rosją gramy. – powiedziałam.
- A kiedy wylatujecie?
- W piątek.
- To ślub będzie w czwartek. Idę to załatwić. – powiedział, dał mi całusa i wyszedł.
- Całe życie na wariata. – zaśmiałam się.
- Co zrobisz. – zaśmiała się Aga.
2 I PÓŁ LATA PÓŹNIEJ.
- I jak? – zapytał zniecierpliwiony Bartek. – chłopiec czy dziewczynka?
- I chłopiec i dziewczynka. – uśmiechnął się ginekolog, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Będą mieli państwo bliźniaków. – uśmiechnął się. – Widzicie tutaj? – pokazał nam małe punkciki na ekranie. – Tu jest mały Kurek, a tu mała Kurka. – zaśmiał się, a my razem z nim.
**
- Słońce, myślałaś o imionach? – zapytał mnie Bartek, gdy oglądaliśmy film w salonie.
- Chłopiec to będzie Matt. – uśmiechnęłam się, a on się skrzywił.
- Wychodzisz w pierwszym. – klepnął mnie po plecach trener, a mi aż zabrakło tchu. – Oddychaj! – puścił mi oczko. – Dasz radę. Wierzę w Ciebie.
Spojrzałam na trybuny, gdzie zobaczyłam tatę, Ciocię, Dawida i Bartka. Ten pierwszy uśmiechnął się do mnie ciepło i pokazał, że trzyma kciuki. Napięcie ze mnie zeszło. Weszłam na boisko i zagrałam dobry mecz.
ROK PÓŹNIEJ.
- Tato, powiedz gdzie mam iść i tyle. – westchnęłam.
- Impel teraz chyba jest na najwyższym poziomie…
- Impel? – zapytałam. Kiwnął głową.
- Bartek?
- Impel. – westchnął.
- Co jest? – zapytałam.
- Bo ja będę w Resovii, niby blisko, ale inne województwo. – zasmucił się.
- Przecież wiesz, że za rok…
- Tak wiem, za rok wyjedziemy gdzieś razem. – kiwnął głową. Ja również.
No i podpisłam umowę z Impetem Wrocław, a Bartek z Resovią. I ja i on na rok. Uwierzyłam trochę w siebie i marzy mi się granie za granicą, w tym samym klubie co Bartek tylko na innych sekcjach. Tak, żeby być razem. W Impelu zaaklimatyzowałam się bardzo szybko. Mieszkam razem z Agnieszką, z którą mam bardzo dobry kontakt, od pierwszego spotkania. Stała się moją przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką.
KOLEJNY ROK PÓŹNIEJ.
- Bartek! – pisnęłam, gdy wkroczyłam do mieszkania.
- Co tam? – zapytał i dał mi buziaka w policzek na przywitanie.
- Zenit! Zenit dzwonił! Chcą mnie! – zaczęłam skakać w miejscu.
- Jejku jak się cieszę! – krzyknął i mnie przytulił. – Jeszcze bardziej się cieszę, bo do mnie też dzwonił… Ponad to, Ziomek też w następnym sezonie do Zenitu…
- Co? – krzyknęłam podekscytowana. – Boże jak się cieszę! Nie będę musiała się z nimi żegnać!
- Zadzwoń do mamy. – uśmiechnął się. – Powiedz, co i jak w następnym sezonie.
- Nie chcę. – fuknęłam. – Nie interesuje się mną, to niech spada. – warknęłam.
- Dobrze, już się nie złość. – pocałował mnie. – Dzisiaj wychodzimy wieczorem! – krzyknął.
- Gdzie? – zapytałam. – Już się z Agą umówiłam…
- To odmów się. Dzisiaj szczególnie musimy być razem tylko we dwójkę.
- No dobra. – jęknęłam.
Wieczorem ubrałam się http://www.faslook.pl/collection/sweet-226/ i wyszłam z Bartkiem z domu.
- Gdzie idziemy? – zapytałam łąpiąc go za rękę.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się. Nic nie powiedziałam tylko szłam. Nagle zawiązał mi opaską oczy. Wchodziliśmy po schodach, po drabinie, po wszystkim co się da. Gdy odwiązał opaskę, zauważyłam, że jetem na dachu. Na podłodze za to, rozłożone są świeczki w kształcie serca. Wokół swieczek, leżą piłki do siatkówki. Zaprowadził mnie w środek serca i klęknął przedemną. Sięgnął do kieszeni i wyjął pudełeczko.
- Paulinko, czy zostaniesz moją żoną? – zapytał i je otworzył. Łzy zaczęły napływać do moich oczu. Zakryłam usta ręką. Pokiwałam energicznie głową twierdząco.
- Tak. – wydusiłam z siebie. Wstał, podnosząc mnie jednocześnie do góry i przytulając. Nagle usłyszałam jedne wielkie piski szczęścia. Bartek odstawił mnie na ziemię, obróciłam się i zobaczyłam wszystkie bliskie mi osoby. Tata i Ciocia stali pierwsi. Przytuliłam ich mocno. Dalej stała cała reprezentacja Polski Kobiet i Mężczyzn. Przytuliłam każdą osobę po kolei. Jako ostatnia stała Agnieszka.
- Wiedziałaś o wszystkim od początku? – zapytałam. Kiwnęła twierdząco głową.
- Kocham Cię. – przytuliłam ją.
- Ja Ciebie też. To nie koniec wrażeń na dzisiaj. – uśmiechnęła się. – Jadę z Tobą do Rosji.
- Żartujesz? – zapytałam niedowierzając
- Nie. – pokręciła głową. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.
2 LATA PÓŹNIEJ.
- Jak panie się poznały? – zapytała dziennikarka, która właśnie przeprowadzała wywiad ze mną i Agnieszką, na temat naszej przyjaźni. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Agę.
- Zgrupowanie. Byłam pierwszy raz, zdygana, zestresowana, przyszłam do pokoju, który miałam dzielić z Agą. Od razu złapałyśmy świetny kontakt i przy pierwszej rozmowie dowiedziałyśmy się o sobie prawie wszystkiego.
- A kiedy zaczęło to przerażać się w przyjaźń?
- Po zgrupowaniu, kiedy wróciłyśmy do domu, szybko stwierdziłyśmy, że za sobą strasznie tęsknimy. Potem jak Paula zaczęła grać w Impelu, to byłyśmy w niebo wzięte. Potem w Rosji i tak się potoczyło..
- Chciałabym jeszcze zapytać, pani Pauliny. Czy to prawda, że Łukasz Żygadło to pani tata.
- Tak, to prawda. Bardzo się z tego cieszę, mimo, że dowiedziałam się tego, gdy miałam 17 lat, to pokochałam go i traktuję jak tatę. Wiele mnie nauczył i bardzo mi pomaga. W telewizji można zauważyć, że przed każdym moim meczem, podchodzę do niego i Cioci Agnieszki, a on mi daje kilka podpowiedzi. Kocham Go bardzo.
- A Czy to prawda, że od zawsze był pani idolem? – zapytała
- Tak. – zaśmiałam się. – Łukasz Żygadło od zawsze był moim idolem, zawsze chciałam być taka jak on. Dawał mi świetny przykład. Chciałam być po prostu tak genialnym graczem i człowiekiem jak on. Wie pani, przeważnie idole się zmieniają, jak się ma 10 lat, to jest nim ten o którym się najwięcej mówi, potem ten, który jest najprzystojniejsze, potem ten, który jest najmilszy, a wreszcie ten, który gra na Twojej pozycji i zainteresował Cię swoją grą. U mnie było inaczej. Gdy obejrzałam pierwszy mecz siatkówki, już chodziłam na treningi. Umiałam odbić piłkę, zaserwować. Gdy tylko zobaczyłam jak poszczególni gracze grają, od razu w oczy rzucił mi się zawodnik z numerem 15. Potem, przeglądałam jego życiorysy, cytaty, czytałam z nim wywiady. Był dla mnie takim wzorem do naśladowania, gdy ten mój wzór do naśladowania, przyjechał do Torunia, by oznajmić mi, że dostałam powołanie do Sosnowca, zaczęłam skakać ze szczęścia, tak, że aż upuściłam nowego tableta. Potem wyszło, że mama wiedziała o tym już wcześniej, ale on chciał mi to oznajmić. – zaśmiałam się. – Pamiętam jak, byłam na meczu, pierwszy raz, potem naściemniałam jakiemuś ochroniarzowi, że zbierałam na bilet bardzo długo i tak dalej, że przyjechałam z daleka, gdy tak naprawdę na halę miałam pół godziny drogi, ochroniarz wpuścił mnie tam, gdzie stał autokar reprezentacji Polski. Ziomek akurat wchodził do niego, ja pobiegłam za nim, prosząc o zdjęcie. W rezultacie wyszedł i sobie ze mną je zrobił. Byłam w niebo wzięta i po tym jednym zdjęciu poszłam od razu do domu, cała zapłakana ze szczęścia. To zdjęcie dałam tacie 23 czerwca. Z perspektywy czasu jestem mega szczęśliwa, że tak się życie ułożyło. Bardzo mi pomaga, jest takim idealnym tatą. – uśmiechnęłam się.
- Pytanie do pani Agnieszki. Czy to prawda, że znalazła pani miłość? – zapytała.
- Tak, to prawda. Tak właściwie, to Paula mnie z nim zapoznała. Stwierdziła, ża pasujemy do siebie jak ulał. – zaśmiała się. – Nie myliła się.
- Możemy wiedzieć kim jest ten szczęśliwiec?
- Dmitrij Muterki. – uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo za wywiad.
- Nie ma za co. – powiedziałyśmy razem i się zaśmiałyśmy.
*
- A w sobotę, 20 lipca? – zapytał Bartek. Tak, planowaliśmy właśnie datę słubu.
- Z Rosją gramy. – powiedziałam.
- A kiedy wylatujecie?
- W piątek.
- To ślub będzie w czwartek. Idę to załatwić. – powiedział, dał mi całusa i wyszedł.
- Całe życie na wariata. – zaśmiałam się.
- Co zrobisz. – zaśmiała się Aga.
2 I PÓŁ LATA PÓŹNIEJ.
- I jak? – zapytał zniecierpliwiony Bartek. – chłopiec czy dziewczynka?
- I chłopiec i dziewczynka. – uśmiechnął się ginekolog, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Będą mieli państwo bliźniaków. – uśmiechnął się. – Widzicie tutaj? – pokazał nam małe punkciki na ekranie. – Tu jest mały Kurek, a tu mała Kurka. – zaśmiał się, a my razem z nim.
**
- Słońce, myślałaś o imionach? – zapytał mnie Bartek, gdy oglądaliśmy film w salonie.
- Chłopiec to będzie Matt. – uśmiechnęłam się, a on się skrzywił.
- Czemu niby Matt? – zapytał.
- A temu. Od kąd skończyłam 14 lat, chciałam mieć synka Matta. – uśmiechnęłam się.
- Ale on będzie mi przypominać Andersona. – skrzywił się.
- To chyba dobrze, jak będzie aż tak przystojny, nie? – zapytałam.
- A temu. Od kąd skończyłam 14 lat, chciałam mieć synka Matta. – uśmiechnęłam się.
- Ale on będzie mi przypominać Andersona. – skrzywił się.
- To chyba dobrze, jak będzie aż tak przystojny, nie? – zapytałam.
- Lepiej będzie jak będzie tak
przystojny jak tatuś. – powiedział a ja się zaśmiałam.
- No co? – zapytał zdenerwowany. –
Matt jest przystojniejszy, tak? – zapytał.
- Misiek, nie złość się. –
pocałowałam go. – Ty jesteś najprzystojniejszy. – uśmiechnęłam się szeroko. –
Ale synek to będzie Matt. Matthew.
- Niech Ci będzie, ale córeczka Angelika.
- Angelika? – zapytałam. – Brzydkie imie. – westchnęłam.
- Brzydkie imie, to Matt.
- A nie lepiej jak nasza córeczka, będzie miała na imię Anastazja? – zapytałam.
- Nie. – fuknął. – Moja córka będzie Angelika. – założył ręce na piersi.
- Nasz córka, nasza. – uśmiechnęłam się i do niego mocniej przytuliłam. – Niech Ci będzie, niech będzie Angelika.
2 LATA PÓŹNIEJ.
- Skarbie, bo masz trening pół godziny później, zadzwoń po opiekunkę! – powiedziałam pakując torbę.
- Mówisz masz!
- Kocham Cię. Dzieci śpią. – podeszłam do niego i go pocałowałam. – Lecę.
- Powodzenia! – powiedział. Uśmiechnęłam się i wyszłam na mecz. Po meczu, wróciłam z Bartkiem, bo skończył trening i po mnie przyjechał.
- Niech Ci będzie, ale córeczka Angelika.
- Angelika? – zapytałam. – Brzydkie imie. – westchnęłam.
- Brzydkie imie, to Matt.
- A nie lepiej jak nasza córeczka, będzie miała na imię Anastazja? – zapytałam.
- Nie. – fuknął. – Moja córka będzie Angelika. – założył ręce na piersi.
- Nasz córka, nasza. – uśmiechnęłam się i do niego mocniej przytuliłam. – Niech Ci będzie, niech będzie Angelika.
2 LATA PÓŹNIEJ.
- Skarbie, bo masz trening pół godziny później, zadzwoń po opiekunkę! – powiedziałam pakując torbę.
- Mówisz masz!
- Kocham Cię. Dzieci śpią. – podeszłam do niego i go pocałowałam. – Lecę.
- Powodzenia! – powiedział. Uśmiechnęłam się i wyszłam na mecz. Po meczu, wróciłam z Bartkiem, bo skończył trening i po mnie przyjechał.
- I jak? – zapytał na dzień dobry.
- Wygrany 3:1. – uśmiechnęłam się.
- Gratulację. – powiedział i dał mi buziaka w usta. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do naszego mieszkanka. Gdy weszliśmy usłyszeliśmy śmiech naszych bliźniaków. Poszliśmy za odgłosem do salonu.
- Wygrany 3:1. – uśmiechnęłam się.
- Gratulację. – powiedział i dał mi buziaka w usta. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do naszego mieszkanka. Gdy weszliśmy usłyszeliśmy śmiech naszych bliźniaków. Poszliśmy za odgłosem do salonu.
Gdy nasze pociechy nas zobaczyły,
podbiegły do nas i wskoczyły nam na ręce. Matt do mnie, Andżelika do Bartka.
Mają po niecałe dwa latka.
- Dziękuję, że z nimi zostałaś. – powiedziałam.
- Nie ma za co. – uśmiechnęła się opiekunka. Natalia jest też naszą znajomą.
- Kawy? Herbaty? – zapytałam, mając cały czas Matta na rękach.
- Nie dziękuję, będę lecieć. – uśmiechnęła się. – Papa. – pocałowała mnie w policzek.
- Bartuś, zapłać Naci. – powiedziałam. – Papa kochana.
Gdyby ktoś kilka lat wcześniej powiedział, że w wieku 27 lat, będę mieć już dwójkę dzieci to bym go wyśmiała. W sumie, dzieci planowane nie były, ale się stało. Miałam 10 miesiącową przerwę, bo od razu po urodzeniu wzięłam się za treningi i robienie na nowo brzucha na siłowni.
- Dziękuję, że z nimi zostałaś. – powiedziałam.
- Nie ma za co. – uśmiechnęła się opiekunka. Natalia jest też naszą znajomą.
- Kawy? Herbaty? – zapytałam, mając cały czas Matta na rękach.
- Nie dziękuję, będę lecieć. – uśmiechnęła się. – Papa. – pocałowała mnie w policzek.
- Bartuś, zapłać Naci. – powiedziałam. – Papa kochana.
Gdyby ktoś kilka lat wcześniej powiedział, że w wieku 27 lat, będę mieć już dwójkę dzieci to bym go wyśmiała. W sumie, dzieci planowane nie były, ale się stało. Miałam 10 miesiącową przerwę, bo od razu po urodzeniu wzięłam się za treningi i robienie na nowo brzucha na siłowni.
5 LAT PÓŹNIEJ.
- Mamo no! Zapisz mnie na siatkówkę! – powiedział Matt. Razem z Andżeliką bez problemowo mówił i po Polsku i po Rosyjsku. W Rosji gramy nadal. Mieliśmy dwa lata przerwy w graniu w Rosji i wtedy obydwoje graliśmy we Włoszech, ale szybko tu wróciliśmy.
- Skarbie. – kucnęłam koło niego.
– Jesteś jeszcze za mały, dopiero będziesz iść do pierwszej klasy.
- Ale ja już chcę! – krzyknął, tupnął nogą i obrażony pobiegł do swojego pokoju. Westchnęłam.
- Bartuś. – podeszłam do męża.
- Co tam Paulinka? – przytulił mnie.
- Może by go zapisać? – zapytałam. – Już pół roku nam truje, że on chce grać. – westchnęłam.
- Powiem mu, że od następnego roku szkolnego pomyślimy, a teraz szykuj się do Spały. – uśmiechnął się, pocałował w skroń i poszedł do pokoju Matta.
- Mamuś. – przyszła do mnie Andżela.
- Co tam skarbie?
- Czemu zawsze na wakacje wyjeżdżacie? Chcecie odpocząć sami, bez nas? – zapytała, a mnie ścisnęło w dołku.
- Nie Ana, to nie tak. – podniosłam ją i posadziłam na blacie w kuchni. – Wiesz, że gramy w siatkówkę, prawda? – zapytałam.
- No tak. – przytaknęła.
- Ale ja już chcę! – krzyknął, tupnął nogą i obrażony pobiegł do swojego pokoju. Westchnęłam.
- Bartuś. – podeszłam do męża.
- Co tam Paulinka? – przytulił mnie.
- Może by go zapisać? – zapytałam. – Już pół roku nam truje, że on chce grać. – westchnęłam.
- Powiem mu, że od następnego roku szkolnego pomyślimy, a teraz szykuj się do Spały. – uśmiechnął się, pocałował w skroń i poszedł do pokoju Matta.
- Mamuś. – przyszła do mnie Andżela.
- Co tam skarbie?
- Czemu zawsze na wakacje wyjeżdżacie? Chcecie odpocząć sami, bez nas? – zapytała, a mnie ścisnęło w dołku.
- Nie Ana, to nie tak. – podniosłam ją i posadziłam na blacie w kuchni. – Wiesz, że gramy w siatkówkę, prawda? – zapytałam.
- No tak. – przytaknęła.
- Co roku w wakcję, zaczyna się
sezon reprezentacyjny. Czyli tacy najlepsi obywatele Polski są zwoływani i
reprezentują nasz kraj jak najlepiej tylko potrafią. – uśmiechnęłam się.
- Ja też tak będę? – zapytała, a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- A chcesz grać? – zapytałam.
- Jak będziecie zapisywać Matta, to mnie też zapiszcie. – powiedziała pewna siebie.
- Cieszy mnie to, że chcecie obydwoje iść za nami.
- Macie super pracę, pozatym kocham siatkówkę. – wyszczerzyła się i zeskoczyła z blatu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam na górę się pakować.
- A dziadek Łukasz? – mała przybiegła do mnie na górę.
- Ale co? – zapytałam.
- On też gra jeszcze?
- Nie, skarbie. – uśmiechnęłam się. – Dziadek jest trenerem taty.
- Ja też tak będę? – zapytała, a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- A chcesz grać? – zapytałam.
- Jak będziecie zapisywać Matta, to mnie też zapiszcie. – powiedziała pewna siebie.
- Cieszy mnie to, że chcecie obydwoje iść za nami.
- Macie super pracę, pozatym kocham siatkówkę. – wyszczerzyła się i zeskoczyła z blatu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam na górę się pakować.
- A dziadek Łukasz? – mała przybiegła do mnie na górę.
- Ale co? – zapytałam.
- On też gra jeszcze?
- Nie, skarbie. – uśmiechnęłam się. – Dziadek jest trenerem taty.
- Aaaa. – zamyśliła się. – To
dziadek jest tam najważniejszy?
- Tak córciu, najważniejszy. – zaśmiałam się.
Pół godziny później do drzwi zapukała Aga.
- Kto tam? – zapytał Matt przez drzwi, który jako pierwszy tam dobiegł.
- Tak córciu, najważniejszy. – zaśmiałam się.
Pół godziny później do drzwi zapukała Aga.
- Kto tam? – zapytał Matt przez drzwi, który jako pierwszy tam dobiegł.
- Ciocia Agnieszka. – powiedziała,
a on jej otworzył i razem z Andżeliką ją przytulili.
- Hej Ciociu.
- Hej szkraby. – uśmiechnęła się. – Jedziemy? – zwróciła się do mnie.
- Hej szkraby. – uśmiechnęła się. – Jedziemy? – zwróciła się do mnie.
- Jasne. – przytaknęłam. –
Chodźcie tu do mnie. – przywołałam dzieci, kucając. – Będziecie tęsknić za
mamusią? – zapytałam, gdy byli do mnie przytuleni.
- Będziemy. – Powiedzieli zgodnie. – Musisz jechać? – zapytała z nadzieją Ana.
- Muszę. – odpowiedziałam. – Niedługo się zobaczymy, obiecuję.
- Kochamy Cię. – dopowiedział Matt.
- Ja Was też bardzo, bardzo. – powiedziałam i pocałowałam ich w czułka.
- Bartuś, pamiętasz, że.. – zaczęłam ale mi przerwał.
- Tak pamiętam, za dwa dni mamy lot, odbiorą nas rodzice, zawiozą mnie do Spały i zajmą się dzieciakami. – pocałował mnie.
- Pozdrów rodziców. – powiedziałam i go przytuliłam.
- Pozdrowię. – uśmiechnął się
- Pa dzieciaki. – przytuliłam je jeszcze raz i wyszłam z Agą. Pojechałyśmy na lotnisko, gdzie po odprawie wsiadłyśmy do samolotu i poleciałyśmy do Polski.
- Jak ja kocham to powietrze. – powiedziałam, gdy wyszłyśmy z samolotu.
- To Polskie? – zapytała.
- Zdecydowanie. – kiwnęłam głową.
9 LAT PÓŹNIEJ.
Marcowe popołudnie. Sobota. Siedzimy w domu i się obijamy. Matta gdzieś wywiało, a Ana wyszła podobno tylko na chwilę. Usłyszałam dźwięk otwierania się drzwi.
- Hej mamuś! – krzyknęła od progu Andżela.
- Hej skarbie. – odkrzyknęłam jej. Nagle usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Andżelikę trzymającą za rękę jakiegoś chłopaka. Uśmiechnęłam się i wstałam.
- Mamuś, to jest Kacper. Kacper to jest moja mama. – uśmiechnęła się.
- Dzieńdobry. – uśmiechnął się szczerze. Oho! Już lubię tego chłopaka!
- Będziemy. – Powiedzieli zgodnie. – Musisz jechać? – zapytała z nadzieją Ana.
- Muszę. – odpowiedziałam. – Niedługo się zobaczymy, obiecuję.
- Kochamy Cię. – dopowiedział Matt.
- Ja Was też bardzo, bardzo. – powiedziałam i pocałowałam ich w czułka.
- Bartuś, pamiętasz, że.. – zaczęłam ale mi przerwał.
- Tak pamiętam, za dwa dni mamy lot, odbiorą nas rodzice, zawiozą mnie do Spały i zajmą się dzieciakami. – pocałował mnie.
- Pozdrów rodziców. – powiedziałam i go przytuliłam.
- Pozdrowię. – uśmiechnął się
- Pa dzieciaki. – przytuliłam je jeszcze raz i wyszłam z Agą. Pojechałyśmy na lotnisko, gdzie po odprawie wsiadłyśmy do samolotu i poleciałyśmy do Polski.
- Jak ja kocham to powietrze. – powiedziałam, gdy wyszłyśmy z samolotu.
- To Polskie? – zapytała.
- Zdecydowanie. – kiwnęłam głową.
9 LAT PÓŹNIEJ.
Marcowe popołudnie. Sobota. Siedzimy w domu i się obijamy. Matta gdzieś wywiało, a Ana wyszła podobno tylko na chwilę. Usłyszałam dźwięk otwierania się drzwi.
- Hej mamuś! – krzyknęła od progu Andżela.
- Hej skarbie. – odkrzyknęłam jej. Nagle usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Andżelikę trzymającą za rękę jakiegoś chłopaka. Uśmiechnęłam się i wstałam.
- Mamuś, to jest Kacper. Kacper to jest moja mama. – uśmiechnęła się.
- Dzieńdobry. – uśmiechnął się szczerze. Oho! Już lubię tego chłopaka!
- Hej. – uśmiechnęłam się i
uścisnęłam jego rękę.
- Mama my idziemy na górę. – powiedziała.
- Jasne. – uśmiechnęłam się. – Zrobić Wam herbatkę albo kakao? – zapytałam.
- Kakao. – odpowiedzieli zgodnie i się uśmiechnęli. Tak Ana ma to po mnie, że kocha kakao.
- Oki, to Ana zejdziesz za 10 minut na dół, dobrze? – zapytałam. Przecież nie będę im przeszkadzać i wchodzić do pokoju.
- Jasne mama, dzięki. – pocałowała mnie w policzek.
- Tata będzie za jakieś pół godziny… - zaczęłam.
- Szlak, miał wrócić jutro. – westchnęła, a ja się zaśmiałam.
- Przygotuję go jakoś na tą wiadomość. – mrugnęłam do niej okiem.
- Dziękuję, kocham Cię. – powiedziała i weszli na górę.
Gdy siedziałam z Bartkiem w pokoju, postanowiłam jakoś zacząć drażliwy temat.
- Bartuś, wiesz, że Ana już jest dużą dziewczynką? – zapytałam.
- Że dużą to ja wiem, całe 180. – zaśmiał się.
- Mama my idziemy na górę. – powiedziała.
- Jasne. – uśmiechnęłam się. – Zrobić Wam herbatkę albo kakao? – zapytałam.
- Kakao. – odpowiedzieli zgodnie i się uśmiechnęli. Tak Ana ma to po mnie, że kocha kakao.
- Oki, to Ana zejdziesz za 10 minut na dół, dobrze? – zapytałam. Przecież nie będę im przeszkadzać i wchodzić do pokoju.
- Jasne mama, dzięki. – pocałowała mnie w policzek.
- Tata będzie za jakieś pół godziny… - zaczęłam.
- Szlak, miał wrócić jutro. – westchnęła, a ja się zaśmiałam.
- Przygotuję go jakoś na tą wiadomość. – mrugnęłam do niej okiem.
- Dziękuję, kocham Cię. – powiedziała i weszli na górę.
Gdy siedziałam z Bartkiem w pokoju, postanowiłam jakoś zacząć drażliwy temat.
- Bartuś, wiesz, że Ana już jest dużą dziewczynką? – zapytałam.
- Że dużą to ja wiem, całe 180. – zaśmiał się.
- Wiesz, że przy niej niedługo
pojawi się jakiś chłopak? – zapytałam.
- Głupoty pleciesz, ona ma jeszcze dużo czasu na chłopaków, jeszcze jest za młoda.
- Kochanie, ja w tym wieku poznałam Ciebie. – przypomniałam mu.
- To nie to samo. – jęknął.
- Dobra, teraz się nie denerwuj. U Andżeli jest Kacper, jej.. – nie dokończyłam, po wstał zdenerwowany i ruszył na górę. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam za nim, nie zdąrzyłam jednak go zatrzymać, wparował do pokoju gdzie dzieciaki siedzieli przytuleni i oglądali film.
- Co to ma znaczyć? – ryknął Bartek, a Kacper drygnął.
- Spokojnie, zaraz mu przejdzie. – powiedziała do niego Ana.
- Przepraszam bardzo, ale nie życzę sobie, żebyś tutaj siedział. – powiedział Bartek i chciał już wyprowadzać Kacpra.
- Boże Bartek! – krzyknęłam na niego i pociągnęłam za rękę. – Raz dwa na dół! Ale to już! – krzyknęłam zdenerwowana.
- Nie wtrącaj się, Paula! – powiedział.
- Ja mam się nie wtrącać? Kurde, już na dół, pogadamy! – wypchałam go za drzwi. Jakim cudem to ja nie wiem, ale wypchałam! – Przepraszam Was. – powiedziałam jeszcze do dzieci.
- Nic się nie stało. Dziękuję Ci bardzo mamuś. – powiedziała Ana a Kacper przytaknął. Uśmiechnęłam się szeroko i zeszłam na dół, pogadać z mężem, a raczej nakrzyczeć na męża i przemówić mu do rozumu.
- Głupoty pleciesz, ona ma jeszcze dużo czasu na chłopaków, jeszcze jest za młoda.
- Kochanie, ja w tym wieku poznałam Ciebie. – przypomniałam mu.
- To nie to samo. – jęknął.
- Dobra, teraz się nie denerwuj. U Andżeli jest Kacper, jej.. – nie dokończyłam, po wstał zdenerwowany i ruszył na górę. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam za nim, nie zdąrzyłam jednak go zatrzymać, wparował do pokoju gdzie dzieciaki siedzieli przytuleni i oglądali film.
- Co to ma znaczyć? – ryknął Bartek, a Kacper drygnął.
- Spokojnie, zaraz mu przejdzie. – powiedziała do niego Ana.
- Przepraszam bardzo, ale nie życzę sobie, żebyś tutaj siedział. – powiedział Bartek i chciał już wyprowadzać Kacpra.
- Boże Bartek! – krzyknęłam na niego i pociągnęłam za rękę. – Raz dwa na dół! Ale to już! – krzyknęłam zdenerwowana.
- Nie wtrącaj się, Paula! – powiedział.
- Ja mam się nie wtrącać? Kurde, już na dół, pogadamy! – wypchałam go za drzwi. Jakim cudem to ja nie wiem, ale wypchałam! – Przepraszam Was. – powiedziałam jeszcze do dzieci.
- Nic się nie stało. Dziękuję Ci bardzo mamuś. – powiedziała Ana a Kacper przytaknął. Uśmiechnęłam się szeroko i zeszłam na dół, pogadać z mężem, a raczej nakrzyczeć na męża i przemówić mu do rozumu.
***
- Mamo, mamo! – krzyknęła od progu Ana. Mieszkamy teraz w Bełchatowie, a Bartek jest tam drugim trenerem. Pierwszym jest Igła. Ja za to pracuję w SMS w Sosnowcu. Tam gdzie się wszystko zaczęło..
- Cotam córuś? – zapytałam.
- Dostałam się do Sosnowca! – krzyknęła.
- Gratulacje! – uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.
- Ty o tym już wiedziałaś, prawda? – zapytała po chwili.
- Pracuję tam, więc wiem wszystko, a Tobą są zainteresowani od 4 lat. – puściłam jej oczko. Wyszczerzyła się.
- Mamo, mamo! – krzyknął Matt, gdy wpadł do mieszkania.
- Co tam synek? – zapytałam.
- Dostałem się do Spały! – krzyknął i mocno mnie przytulił. Czuję się niska, on już ma 195cm, za to Ana ma już 180cm.
- Tak bardzo się cieszę! – powiedziałam.
- A Twoja siostra do Sosnowca. – uśmiechnęła się Ana.
- Naprawdę? – zapytał.
- Tak. – kiwnęłam głową.
- Jejku, tak się cieszę! – Przytulił ją bardzo mocno.
- Mam bardzo utalentowane dzieci. – skwitowałam.
- Po rodzicach. – przytulili mnie z dwóch stron.
- Ja też chce przytulasa! – do mieszkania wpadł Bartek.
- Nasze dzieciaki dostali się do Spały i Sosnowca. – powiedziałam, a on, bardzo się z tego ciesząc, przytulił ich bardzo mocno.
- Zgniatasz, tato. – jęknęła Andżelika. Zaśmialiśmy się wszyscy. Nagle do mieszkania wpadł tata i ciocia.
- A co tu takie przytualnko? – zapytał.
- Tato! – krzyknęłam i go przytuliłam. – Co tutaj robicie? – przytuliłam też i ciocię.
- Przyjechałem, bo się dowiedziałem, że mój wnuczek dostał się do Spały. – uściskał Matta.
- A Twoja wnuczka do Sosnowca. – powiedziałam, a on bardzo ucieszony ją mocno przytulił.
- Jaką ja mam siatkarską rodzinę. – skwitował.
- I to wszysto, zaczęło się od Ciebie. – zaśmiałam się.
- Mniej więcej. – wyszczerzył się.
--------------------------------------
No i to już koniec L
Dziękuję Wam bardzo za wszystko, za każde miłe słowo, za każdą dobrą radę, za każdy komentarz, za wszystko, za każde wyświetlenie, za każdą małą rzecz, za każdą motywację. Niestety jak na razie to moje ostatnie opowiadanie, może jeszcze wrócę, zobaczymy! Jak na razie muszę poukładać kilka spraw i znaleźć czas na pisanie.. :))))
Około 29 tysięcy wyświetleń, 331 komentarzy, 221 stron w Wordzie, 100 rozdziałów.. Kocham Was i jeszcze raz wielkie Dzięki za wszystko! <3 JESTEŚCIE WIELKIE! DZIĘKI TYM WYŚWIETLENIOM, KOMENTARZOM, POMYŚLĘ NAD NASTĘPNYM OPOWIADANIEM! NARAZIE MUSZĘ POSZUKAĆ WENY I CZASU <3
- Mamo, mamo! – krzyknęła od progu Ana. Mieszkamy teraz w Bełchatowie, a Bartek jest tam drugim trenerem. Pierwszym jest Igła. Ja za to pracuję w SMS w Sosnowcu. Tam gdzie się wszystko zaczęło..
- Cotam córuś? – zapytałam.
- Dostałam się do Sosnowca! – krzyknęła.
- Gratulacje! – uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.
- Ty o tym już wiedziałaś, prawda? – zapytała po chwili.
- Pracuję tam, więc wiem wszystko, a Tobą są zainteresowani od 4 lat. – puściłam jej oczko. Wyszczerzyła się.
- Mamo, mamo! – krzyknął Matt, gdy wpadł do mieszkania.
- Co tam synek? – zapytałam.
- Dostałem się do Spały! – krzyknął i mocno mnie przytulił. Czuję się niska, on już ma 195cm, za to Ana ma już 180cm.
- Tak bardzo się cieszę! – powiedziałam.
- A Twoja siostra do Sosnowca. – uśmiechnęła się Ana.
- Naprawdę? – zapytał.
- Tak. – kiwnęłam głową.
- Jejku, tak się cieszę! – Przytulił ją bardzo mocno.
- Mam bardzo utalentowane dzieci. – skwitowałam.
- Po rodzicach. – przytulili mnie z dwóch stron.
- Ja też chce przytulasa! – do mieszkania wpadł Bartek.
- Nasze dzieciaki dostali się do Spały i Sosnowca. – powiedziałam, a on, bardzo się z tego ciesząc, przytulił ich bardzo mocno.
- Zgniatasz, tato. – jęknęła Andżelika. Zaśmialiśmy się wszyscy. Nagle do mieszkania wpadł tata i ciocia.
- A co tu takie przytualnko? – zapytał.
- Tato! – krzyknęłam i go przytuliłam. – Co tutaj robicie? – przytuliłam też i ciocię.
- Przyjechałem, bo się dowiedziałem, że mój wnuczek dostał się do Spały. – uściskał Matta.
- A Twoja wnuczka do Sosnowca. – powiedziałam, a on bardzo ucieszony ją mocno przytulił.
- Jaką ja mam siatkarską rodzinę. – skwitował.
- I to wszysto, zaczęło się od Ciebie. – zaśmiałam się.
- Mniej więcej. – wyszczerzył się.
--------------------------------------
No i to już koniec L
Dziękuję Wam bardzo za wszystko, za każde miłe słowo, za każdą dobrą radę, za każdy komentarz, za wszystko, za każde wyświetlenie, za każdą małą rzecz, za każdą motywację. Niestety jak na razie to moje ostatnie opowiadanie, może jeszcze wrócę, zobaczymy! Jak na razie muszę poukładać kilka spraw i znaleźć czas na pisanie.. :))))
Około 29 tysięcy wyświetleń, 331 komentarzy, 221 stron w Wordzie, 100 rozdziałów.. Kocham Was i jeszcze raz wielkie Dzięki za wszystko! <3 JESTEŚCIE WIELKIE! DZIĘKI TYM WYŚWIETLENIOM, KOMENTARZOM, POMYŚLĘ NAD NASTĘPNYM OPOWIADANIEM! NARAZIE MUSZĘ POSZUKAĆ WENY I CZASU <3